Pustynia Śmierci
-
Nie były głupie i nie wyszły do Ciebie, przynajmniej nie teraz. Najpewniej czaiły się gdzieś, oceniając jak dużym, i ewentualnie smacznym, zagrożeniem będziesz.
-
Korzystając z tego, że jeszcze nie musi spierdzielać przed nimi, ustawił pułapkę u dołu schodów. Szkodniki będą miały nagrodę za próby przejęcia góry.
-
Zrobione, a żaden się jeszcze nie pojawił. Teraz nic tylko zapuścić się dalej. I przy okazji nie nadziać się na pułapkę, którą przed chwilą zastawiłeś.
-
Oczywiście, kurna.
Ruszył w głąb piwnicy, zbliżając się do regałów. To właśnie na nich znajdowały się najcenniejsze dobra, wiec stanowiły dobre miejsce do zastawienia pułapek. Obił okolicę kijem, chcąc wykurzyć ewentualne szczury, po czym ułożył kilka “prezencików” dla gryzoni. -
Gdy rozstawiłeś ostatnią, usłyszałeś pisk i zobaczyłeś pierwszą parę czerwonych oczu w najdalszej części piwnicy, zapewne niedawno dobudowanej, bo tam światło zdawało się nie sięgać. W mroku dostrzegłeś najpierw jedną parę, później drugą, trzecią, ósmą i dwunastą… Po chwili z ciemności wyszły pierwsze pustynne szczury, całkiem okazałe bydlęta, jak na gryzonie, bo wielkości średniego psa.
-
— O chuj. — Powiedział do samego siebie, widząc Armię Czerwoną czerwonych oczu.
— Trzymać się z dala ode mnie, włochate kurwy, a obie strony wyjdą z szwanku. — Wyciągnął kijek przed siebie. -
Szczury odebrały to jakby jako zaproszenie, i teraz wszystkie ruszyły w Twoim kierunku, choć wciąż powoli, węsząc i piszcząc, ale nie wiedziałeś, czy w ten sposób się ze sobą komunikowały i ustalały strategię czy może miały chciały Cię odstraszyć.
-
Jeżeli miały za zamiar go odstraszyć, to jak na razie szło im to wręcz podręcznikowo.
Dice cofnął się o kilka kroków, po czym stanął jak wmurowany w podłogę.
“No przecież jak będziesz się cofał, to one będą podchodzić! Logika, czarnuchu!” zacisnął dłoń silniej na kiju, po czym w drugą chwycił maczetę.
Machnął kijem po podłodze, by odstraszyć futrzaste chujowiny. -
Nie udało się, choć fakt, gdy Ty się zatrzymałeś, to i one stanęły w miejscu. W końcu jednak jeden rzucił się w Twoim kierunku, otwierając szeroko paszczę pełną ostrych kłów.
-
— Ani rusz! — Warknął, spuszczając potęgę kijka na łeb szczura i przygotowując maczetę w drugiej dłoni.
-
Tak zdziwiony, jak i zirytowany, natychmiast odskoczył, ale po chwili znów ruszył naprzód, a wraz z nim reszta, widocznie zdeterminowane, do przegnania intruza, czyli Ciebie. W najlepszym wypadku.
-
— Chuj. —Stwiedził Dice, rzucając się do ucieczki w kierunku schodów. — CHUJ, CHUJ, CHUJ! — Biegł ile sił w nogach.
-
Pierwszy ze szczurów wpadł w zastawione sidła i nim już się martwić nie musisz, choć będzie później trzeba zabrać stamtąd jego truchło, wyczyścić pułapkę i ponownie ją rozstawić. Pozostałe dały sobie spokój w połowie schodów, a Ty bez trudu uciekłeś na samą górę.
-
Dysząc, spojrzał w dół schodów.
— Chcecie się bawić w partyzantkę, wy małe kurewki?! Bardzo dobrze, bawcie się jak chcecie! — Warknął.
Zebrał się w sobie, przymierzając do drugiego podejścia. Zaczął powoli schodzić po schodach przygotowana do przywalenia pierwszemu szczurowi, jakiego napotka. -
Te znów skryły się w głębi piwnicy, zaczynając od nowa zabawę w Murzyna i wielkie szczury.
-
//Zabawa w Murzyna i wielkie szczury… Śmiesznie to brzmi//
-
No zarąbiście, ale murzyn nie miał ochoty na tą zabawę.
“Ciekawe, czy drugi raz też się na to dacie…” Pomyślał, powtarzając trik z ustawieniem kolejnej pułapki w pobliżu schodów. Po tym złapał kij i poszedł w kierunku miejsca, które było stosunkowo blisko schodów, a gdzie widział wyłażące szczury. -
Ponownie wylazły, tym razem nieco pewniej, choć w mniejszej liczbie. Dopiero ciche warczenie dochodzące zza Twoich pleców uświadomiło Ci, że było ich tyle samo, co wcześniej, ale dwie sprytne bestie zwyczajnie zaczaiły się i zaszły Cię od tyłu.
-
“Czyli nie tylko ciałem urosły, włochate gówna.”
W tym momencie zrozumiał, że zapuszczając się po raz drugi do piwnicy popełnił duży błąd. Będzie mógł uważać się za szczęśliwego, jeżeli wyjdzie z tego cało.
Szybkim ruchem ciała obrócił się i wykorzystując siłę zamachu ciął kijem w miejsce, z którego dochodziło warczenie, mając nadzieję, że okażę się szybszy od szczurów i zdoła zdzielić je, tak by zginęły, a w konsekwencji nie żyły. -
Jeden odskoczył, drugiego trafiłeś, a impet ciosu posłał go na pobliską szafkę, z której spadły puszki, konserwy, a co najgorsze także jakieś butelki, które barman prawdopodobnie cenił bardziej niż Ciebie. Jednakże manewr na chwilę zdezorientował gryzonie, masz więc czas, aby się im wymknąć lub atakować dalej.