Radio:
- Wzięli nas w kleszcze, nie mogę się ruszyć! - odparł mężczyzna, a ty zrozumiałeś, że sprawa rzeczywiście wyglądała kiepsko: wasz staranowany z dwóch pojazd znajdował się w pułapce, stanowiąc idealny cel… Nie możecie nim nigdzie ruszyć, a wyjście z pojazdu przy takiej nawale ogniowej ze strony waszych oponentów skończyłoby się na tyle szybko, że nie zdołalibyście nawet wycelować do któregoś z nich.
Chicken:
Mężczyzna kiwnął ci głową i ruszył za tobą. Nic ciekawego nie spotkało was po drodze, bez trudu dotarliście do celu: od ochroniarzy, o ile nie powalił ich gaz, dzieliły was jeszcze zamknięte, solidne drzwi. Przeszkoda, która nie powstrzyma na długo kogoś takiego jak Frankenstein.
Szczegóły grupy Prywatna
Terrible Stench
Nadeszły okrutne i brutalne czasy, których nikt się nigdy nie spodziewał. Martwi stają się półżywi, którzy łakną mięsa, a żywi starają się nie być zjedzonym i próbują przetrwać ten syf. Wciel się w stworzoną przez siebie postać i kieruj nią tak, aby żyła jak najdłużej.
Lista członków
-
RE: Nowy Jork [USA]
-
RE: Wioska Caelfall
Wszyscy wokół mieli wystarczająco wiele własnych problemów, zmartwień czy pracy do zrobienia, aby się tobą przejmować, czasami tylko ktoś poklepał cię po plecach lub rzucił ci współczujące spojrzenie. Tak czy siak, siedzeniem w miejscu nie pomożesz ani tym ludziom, ani sobie.
-
RE: Siedziba Gildii Magów
Po odpowiedzi na pytania w klasie zapanowała cisza. Najwidoczniej żaden ze studentów nie miał już pomysłów na pytania… Albo ochoty, by je zadać…
Twoje zdziwienie ustąpiło, gdy dojrzałaś Smoka, smacznie śpiącego w swoim ulubionym miejscu, na nasłonecznionym parapecie okna.
-
RE: Gwieździsta Puszcza
Zastałaś go w chacie, wraz z żoną, najstarszym synem oraz najbliższą świtą. Wszystkich ich oczywiście znałaś i to nie oni byli ciekawą częścią tego spotkania, ale siedzący naprzeciwko, po drugiej stronie paleniska, Ludzie z Dali. Było ich zaledwie trzech: jeden wysoki, szeroki w barach, dobrze zbudowany, o brodatej i ogorzałej twarzy, przypominający bardziej zwierzę i człowieka, odziany w skóry i futra, z bobrową czapką na głowie; drugi był młodszy od pierwszego, bardziej niż na trapera, wyglądał na typowego ludzkiego rewolwerowca, był gładko ogolony, dość przystojny, choć gdy odwrócił się do ciebie lewym profilem, rozglądając się po chacie, dostrzegłaś paskudną bliznę przecinającą niemal całą tę część twarzy; takich jak oni dwaj widywałaś lub przynajmniej o nich słyszałaś. A ten ostatni? To było coś zupełnie nowego i niespotykanego: mężczyzna był jeszcze wyższy niż traper, ale bardzo chudy, o twarzy pokrytej zmarszczkami, z długimi włosami sięgającymi do ramion, z których więcej było starczej siwizny niż naturalnej czerni. Był też dziwnie odziany, jak na standardy swego ludu może i elegancko, dla ciebie nietypowo i raczej niepraktycznie. Zauważyłaś też arsenał przybyszy, dość pokaźny jak na tylko trzech wędrowców, leżący pod jedną ze ścian chaty. Gdy weszłaś do środka, wszyscy milczeli i trwało to jakiś czas, dopiero po chwili wódz odezwał się do ciebie:
- Usiądź, Hialeah. - powiedział, wskazując na wolne miejsce przy palenisku. - Potrzebna nam będzie twoja wiedza i rada. -
RE: Miasto Hammer
Kilka razy miałeś wrażenie, że ją widzisz, ale gdy tylko się zbliżyłeś, zdałeś sobie sprawę, że to owszem, Elfki (a czasami Elfy), ale nie te, której szukasz. Ciągłe krążenie po targowisku bez rezultatu podsunęło ci myśl, że Elfki już tu nie ma. Bo w końcu gdyby była, to chyba za którymś razem byś ją spostrzegł? Lub, co bardziej prawdopodobne, to ona zauważyłaby ciebie.
-
RE: Dom Ghaveza
Krew jak krew, z dużą dozą prawdopodobieństwa mogłeś ustalić, że jest to nic innego, jak krew pomordowanych ludzi, a przynajmniej niczym nie różniła się od ludzkiej. Wątpliwe zresztą, aby ci nieszczęśnicy mieli tyle szczęścia czy zdolności, aby zranić monstrum, które ich napadło i wymordowało.
-
RE: Imperium
- Hę? - zapytał, unosząc brew i patrząc na ciebie z wyrazem zdziwienia na twarzy. Czyli tak jak się spodziewałeś. No, może trochę lepiej, nie uznał w końcu dziwnych i niezrozumiałych słów za obelgę, którą musiałby pomścić, na przykład łamiąc ci nos.
-
RE: Plantacja Fitzsimmonsów
Biorąc pod uwagę twoje znikome pojęcie o kowalstwie, znalezienie nieobrobionego surowca nie dałoby wiele. Zamiast tego musiałaś polegać na tym, co znalazłaś: elementach narzędzi, gwoździach, kawałkach metalu, garnkach, patelniach, podkowach i tym podobnych.
//Nie wiem czy widziałeś “Balladę o Busterze Scruggsie”, ale jeśli nie to poza tym, że polecam z całego serca, świetny film, a jeden z bohaterów ma ciekawy pancerz, który od razu przyszedł mi na myśl, gdy zobaczyłem posty o tworzeniu podobnego przez twoją postać.// -
RE: Złe Ziemie
Udało ci się wyrąbać niewielki otwór, w sam raz aby dostrzec kotłujących się w środku, spanikowanych najemników. Mogłeś liczyć na to, że uda ci się wsadzić weń lufę strzelby i potraktować ołowiem zdradzieckich rewolwerowców, przynajmniej kilku z nich, nim reszta nie podziurawi cię pociskami, choćby i przez drzwi. Nim jednak miałeś okazję to zrobić, dostrzegłeś, jak pomieszczeni wypełnia biała, gęsta mgła… Mgła, która po chwili zmaterializowała się w coś, czego zdecydowanie nie chciałeś ujrzeć: Wampira. Odzianego w czerń, bladego, z wystającymi kłami i czerwonymi jak krew, którą musiał spożywać. Przez kolejnych kilka sekund wydarzyło się tak wiele, że twój mózg miał trudność z zarejestrowaniem wszystkiego: krzyki przerażenia i zdziwienia, a później bólu i cierpienia, którym akompaniowały wystrzały z broni palnej najemników, mrożący krew w żyłach ryk Wampira, a potem coś, co przypominało ci magiczny pocisk, który zmiótł z powierzchni ziemi zamkową bramę i umożliwił Nieumarłym dostanie się do środka… W chwili, w której dotarło do ciebie, że dzięki zdradzie najemników uniknąłeś tej rzezi, dynamit podłożony przez Ricka eksplodował. Sądząc po huku i walących się wokół ścianach, użył go zdecydowanie za dużo. I to była twoja ostatnia myśl, nim ogarnęła cię ciemność…
Wiedziałeś, że nie trafiłeś do zaświatów, bo czułeś ból. Skurwysyński, przeszywający całe ciało ból. Ale to dobrze: oznaczało, że żyjesz. Tym, co powoli wyciągało cię z ogarniającej cię po upadku nicości był jednak nie tylko okropny ból, ale i uderzenia czegoś wilgotnego o twarz… Gdy usłyszałeś znajome szczekanie, domyśliłeś się, że był to twój wierny pies. -
RE: Warszawa [Polska]
Miałeś szczęście, nocny autobus odjeżdżał akurat za kilkanaście minut. A gdy przyjechał, nawet niespóźniony, nie czekał na ciebie żaden świr w prochowcu z pistoletem na gwoździe. Po przejażdżce i krótkim spacerze dotarłeś w końcu do swojego mieszkania, syty i w jednym kawałku.