Miasto Minteled
-
Kuba1001
Już miał odpowiedzieć, gdy ciszę nocy przerwały dzikie okrzyki w języku jakiego nie znałeś, tudzież po prostu nie były to słowa, a zwykłe wrzaski. Nim się spostrzegłeś, zauważyłeś wjeżdżających i wyjeżdżających z oazy jeźdźców na wielbłądach. Najpewniej byli to koczownicy, tak znienawidzeni przez władze Minteled, który wykazali się olbrzymią odwagą, skoro zapuścili się tak blisko miejskich bram. Choć łowcy byli doświadczeni w walce różnoraką bronią oraz było ich dwukrotnie więcej niż dzikich jeźdźców, to oni, odziani w łachmany, z tarczami powleczonymi skórami pustynnych kobr, z oszczepami, włóczniami, zakrzywionymi mieczami, łukami i kołczanami pełnymi strzał, robili z nich sieczkę, najwidoczniej nie tolerując nikogo innego w tej oazie lub uznając Was za kogoś z Minteled, co było poniekąd prawdą, ich zapamiętałych wrogów.
-
-
-
-
-
-
Taczka:
Dalsza podróż nie obfitowała już w żadne walki, napady czy inne wydarzenia, choć cały czas miałaś wrażenie, że jesteście obserwowani i gdy tylko zamkniesz oczy, stanie się coś złego… Tak czy siak, dotarłaś jednak do Minteled wraz ze swoją obstawą, a bogate wykonanie samego powozu oraz doskonale prezentujący się, niczym na paradzie, strażnicy sprawili, że od razu wpuszczono Cię do miasta. Gdy jednak ktoś zdał sobie sprawę z tego, z kim może mieć do czynienia, polecono Wam czekać nieopodal głównej bramy, aż zjawi się ktoś odpowiedni, co trwało już kilka godzin… -
-Ile jeszcze każą nam czekać? - Zagadała do Rodo. - Naprawdę będziemy tu tak siedzieć, dopóki ktoś nie przyjdzie?
-
- Myślę, że mogliby przyjąć nas od razu, ale muszą się naradzić, czy w ogóle powinni to zrobić… Albo chcą po prostu okazać nam swoją wyższość i pogardę, trzymając nas tak długo w pobliżu bramy, upale i niepewności. Kto wie?
-
-No to chyba pozostaje czekać… - Westchnęła ze znużenia.
-
- Albo coś zrobić… Z całym szacunkiem, pani, ale jesteś żoną jednej z najpotężniejszych osób na kontynencie, powinnaś upomnieć się o swoje prawa i racje.
-
-Nie jestem pewna, czy to jest dobry pomysł… Jak w ogóle miałabym się o nie upomnieć?
-
- Pójść do siedziby lokalnych władz i z nimi porozmawiać. Tak przynajmniej sądzę.
-
-Myślisz, że można się z nimi dogadać?
-
- Można spróbować, to na pewno.
-
-Tak więc, pójdę się upomnieć. - Powiedziała, wyszła z powozu i rozejrzała się, po czym szepnęła do Rodo. - Mógłbyś się dowiedzieć, gdzie powinnam to zrobić?
-
Skinął Ci jedynie głową i odszedł, po krótkiej chwili znikając w tłumie.
//Jeśli chcesz teraz coś zrobić, z kimś porozmawiać, obejrzeć miasto czy cokolwiek to napisz. Jeśli nie, to napisz po prostu, że czekasz na jego powrót, a przyspieszę akcję.// -
Tak więc czekała na powrót Rodo.
-
Zajęło mu to sporo czasu, ale gdy już wrócił, to widocznie nie był zły, czyli chyba jednak coś wskórał.
- Sam nie mogłem przejść nawet obok strażników, ale chyba ich zainteresowałem. Myślę, że niedługo powinien się ktoś zjawić. -
Kiwnęła głową.
-Dziękuję, że mi pomogłeś.