Światło Świtu
-
- Mam wyższą pozycję. Dosłownie i w przenośni. - Po tych słowach wykorzystał swoją przewagę wysokości i skoczył na niego ze schodów, wykonując cięcie w bark i kopniaka w nerki. Idiota, mógł od razu się poddać. Posłał jeszcze obłoczek ognia w kierunku twarzy przeciwnika, by ten nie widział swojego oponenta przez oparzone oczy
-
Szczęśliwie lekki pancerz, jaki miał na sobie, zamortyzował cios i kopniaka, ale przeciwko ogniowi w oczy nie mógł już nic pomóc, a Twój przeciwnik z okrzykiem tak bólu, jak i zdziwienia, stracił równowagę (w czym mógł mu też pomóc kopniak) i zleciał na dół.
-
Zszedł w dół przyzywając tarczę, nie ździwi się jak wróg rzuci w niego sztyletem, gdy Sendemir spróbuje do niego podejść. Nonszalancko schodził w dół zasłaniając się tarczą
-
Nonszalancko zszedłeś na dół, gdzie zauważyłeś właściwy loch, czyli długie pomieszczenie pełne cel, wilgotnych, ciemnych, brudnych, podmywanych przez morskie fale i przesiąkniętych solą morską. Wszystkie cele zasłaniały grube, metalowe drzwi. Choć nie wszystkie pomieszczenia za nimi musiały być celami, jakieś dwadzieścia metrów od Ciebie jedne z nich się otworzyły, a wybiegło stamtąd dwóch strażników, jeden z mieczem jednoręcznym, drugi z włócznią, obaj mieli też duże tarcze, które wsparli o ziemię i skryli się za nimi. Po chwili dołączył do nich trzeci strażnik, z dwuręczną kuszą gotową do strzału, z której wystrzelił, choć pocisk nie przebił tarczy. Mimo to zaczął od razu przeładowywać broń, szykując się do oddania kolejnego strzału, który może mieć więcej szczęścia.
-
- Powiecie mi, gdzie jest demon? Albo nie, sam poszukam. - Był spokojny. Przygotował pocisk, kulę ognia, którą utworzył tak, by wykonała eksplozję ognia w miejscu, które uderzy, po czym wystrzelił ją w sufit, centralnie nad głowami strażników, tak by “przyjemne ciepełko” oparzyło ich głowy i przy okazji przerwało ładowanie. W czasie gdy pocisk leciał, wykonał szarżę odsyłając tarczę. W trakcie niej postarał się odbić albo rozwalić włócznie przeciwnika krótkim mieczem po czym wbić go w szczelinę między tarczami, chcąc wykonać dźwignię i wyrwać tarczę mężczyzny z włócznią ręką wyzwoloną z jego własnej tarczy. Na koniec wykonał jeszcze kopa w tego włócznika, tak by wpadł na kusznika.
-
Manewr udał się częściowo, pozbawiłeś jednego z przeciwników włóczni, a później wpadł on na kusznika, który i tak nie zdążył przeładować swojej broni. Jednak trzeci strażnik wciąż stał na nogach i osłonił swoich towarzyszy, tak tarczą, jak i zamachem swojego miecza. Wyprowadził serię ciosów, nie miały one Cię zabić, a może nawet i trafić, chodziło tylko o to, aby dać czas na pozbieranie się pozostałym.
-
Rozpoczął wymianę ciosów mieczem i czekal aż przeciwnik odsłoni się tarczą przy wymachu mieczem, by móc przypalić go trochę kulą ognia po czym kopnąc w kierunku reszty, usmarzy ich razem. Marnuję na tą walkę za wiele czasu, mógłbym teoretycznie ponownie odpalić się tak samo jak przy szturmie, ale to nie jest rozwiązanie problemu. Zarżnę ich normalnie.
-
Nie odsłonił podczas tej wymiany ciosów nic ponad ramię dzierżące broń i głowę, tarcza była odpowiednio duża, aby zasłonić resztę. W tym czasie pozostali zdołali się podnieść, i gdy kusznik dalej przeładowywał, pozostali dwaj pchnęli Cię z całej siły swoimi tarczami naprzód.
-
Dobra, koniec kurwa zabawy. Wziął rozbieg i przyzwał swoją tarczę, nadając jej kształt “kadłuba” zakończonego kolcem z dwoma uchwytami. Nadal osłania przed pociskami, a przyokazji może robić za taran. I tak ją właśnie wykorzystał. Zaszarżował na wrogów z całą swoją siłą, by odrzucić ich na kusznika i gdy tylko pojawiła się jakaś luka po jego szturmie, palił ich ogniem, który przyzywał w swoich ustach, bo ręce miał zajęte. - ZAWADZACIE! -
-
I tym pozytywnym akcentem skończyłeś walkę, gdy przeciwnicy padli u Twoich stóp, paląc się, wrzeszcząc i miotając, aby ugasić trawiące ich płomienie. Zapewne chcieli też błagać o litość czy łaskę, ale ciężko wywnioskować to z ich wrzasków.
-
Zaczął ich przeszukiwać w poszukiwaniu kluczy do cel czy czegoś takiego. Znalazł czy nie, ruszył do miejsca, skąd wyleźli, może być tam coś przydatnego.
-
Nic takiego nie znalazłeś, w pomieszczeniu zaś zastałeś tylko jedną osobę, ale był to poparzony wcześniej przez Ciebie strażnik, który leżał nieprzytomny na sienniku. Poza tym był tu stół, kilka krzeseł, zapas prowiantu, karty i nieco uzbrojenia, a przede wszystkim również pęk kluczy, czyli to, co interesowało Cię najbardziej.
-
Odciął mu głowę i zaspokoił swoje pragnienie jego krwią, niezbyt smaczną pewnie, ale cóż, lepszej formy wilgoci tu nie znajdzie. Wziął pęk kluczy i ruszył przez loch w bronią w ręku, patrząc na zawartość cel. Może opłaci się uwolnić jeszcze kogoś poza demonem?
-
Nie takie miałeś rozkazy, ale to już w sumie od Ciebie zależy, jak je zinterpretujesz. Aby nie otwierać drzwi cel, mogłeś skorzystać z niewielkiej, odsuwanej szpary na oczy, przez którą widziałeś niewielką celę i jej lokatora, chociaż połowa pierwszych była pusta. Dopiero w którejś z kolei natrafiłeś na kogoś, a dokładniej na Sukkuba, siedzącego smętnie z opuszczoną głową i złożonymi skrzydłami.
//Masz bonus dla najwytrwalszego gracza.// -
- Taka poza nie przysługuje tym, którym dane jest panować. - Wyrzekł chłodno lustrując Sukkuba wzrokiem, któremu bliżej było do Demonicznego Lorda, niż Upadłego. - Nie przystoi ci poddanie się tak niskim istotom jak ludzie, dałaś się odrzeć z dostojeństwa i godności, jesteś porażką Piekieł. - Wyrzekł pustym głosem, który nie osądzał, nie gardził, tylko stwierdzał fakty. - Ale dzisiaj jest dzień, w którym masz okazję powstać z kolan i zyskać jeszcze większą chwałę, niż ta, którą utraciłaś. Dam ci zemstę, na tych którzy cię gnębili, dam ci zasmakować ich krwi. W zamian pokłonisz się przede mną i zwiążemy się Paktem. Tylko, że tym razem to ja będę stroną, która ten pakt egzekwuje. Staniesz u mego boku w drodze po chwałę? - Wygłosił płomienną przemowę, patrząc prosto w oczy demona. Już wiem, co czują demony stojąc nad Upadłymi. Tym razem to jego oczy płonęły potęgą. Tym razem to on miał boską władzę.
-
Sukkub podniósł wzrok, uśmiechając się równie groźnie, co kusząco, ale nie odpowiedział tak, jakbyś tego oczekiwał. Demonica jedynie się zaśmiała. Musiała wiedzieć, kim jesteś, najwidoczniej nie miała ochoty służyć zwykłemu Upadłemu, chłopcu na posyłki, co by jej zwyczajnie ubliżało. A przynajmniej takie sprawia wrażenie.
-
Prychnął. - Masz czas do namyślenia, aż oblężenie się skończy. Albo będziesz służyć mnie, albo zdechniesz pod gruzami. Jako Czempion Trzewi i Pierwszy panienki Azer-Khalit nie mogę pozwolić sobie na półśrodki i stratę czasu. - Odrzekł i zostawił ją tam, dalej szukając więźnia, którego miał stąd uwolnić.
-
Im więcej cel sprawdziłeś, tym większa była Twoja frustracja. Nie wiedziałeś, kim ma być ten Demon, nie dostałeś żądnych wskazówek, a kazano Ci szukać. Najgorsze było to, że straciłeś już prawie nadzieję na odnalezienie go, były tu tylko zwykłe Demony, takie jak Popielniki, Sukkub spotkany wcześniej, Rogate Demony, Impy, Szpony Piekieł, Treserzy czy Złe Oczy. Wydawało się to bardziej menażerią niż lochem, miałeś wrażenie, jakby ludzie trzymali tu Demony, aby na ich eksperymentować lub poznawać skuteczniejsze metody ich zabijania. Dopiero ostatnia cela ukazała kogoś innego, Twój cel. Skąd mogłeś to wiedzieć? Cóż, jego wygląd nie budził wątpliwości. To nie był szeregowy Demon.
//Pozostałe, właśnie takie szeregowe, Demony, pewnie kiedyś opiszę w Bestiariuszu, teraz mam tylko ich nazwy i grafiki z wyglądem.// -
- Panienka Azer`Khalit kazała mi cię uwolnić. - Wygłosił i otworzył jego celę, odsuwając się, tak by nie narazić się demonowi. - Demony w celach to Pańska własność? - Spytał, chcąc przy okazji zagarnąć albo dla siebie, albo dla bezpośrednio swojej Pani, trochę sług.
-
- Pionki. - wykrztusił Demon, podnosząc się powoli z podłogi, na której siedział, prężąc długą i kościstą sylwetkę na blisko dwa metry wysokości. - Wszyscy jesteście ledwie pionkami. - dodał i opuścił celę, kierując się niespiesznym krokiem ku wyjściu.