Moskwa
-
W takim razie zerwał niewielki kawałek rękawa z swojego munduru i nasączył go kilkoma kroplami wody z manierki. Zapasy przedłużały życie, ale broń je chroniła i to na niej Potomkin wolał polegać. Zabrał się za dokładne, szczegółowe polerowanie.
-
I tak na czyszczeniu broni minęły Ci pierwsze godziny służby na tym odcinku frontu, pozostali zajęli się spożywaniem prowiantu lub grą w karty, nie mając nic ciekawszego do roboty.
-
Karty właściwie lubił, czasem nawet grał. Niektórzy mówią, że to właśnie poker najwięcej powie Ci o osobowości każdego z graczy, ale dla Potomkina bardziej pasowała w to miejsce rosyjska ruletka.
Po odbyciu swojej godzinnej wachty i zmianie spojrzał czy przy grających pozostawały wolne miejsca. -
O dziwo Wasza pokerowa buda mogła dziś narzekać na braki spragnionych zysku i hazardu, wiec jak najbardziej było tam miejsce dla Ciebie.
-
W takim razie nie tracił zbędnego czasu na zadumy i przysiadł się do grających. Może jeszcze nie wyszedł z wprawy całkowicie.
-
Nie oponowali w żaden sposób, więc zagraliście kilka partyjek, w których karta szła Ci jak sam skurwysyn. I szła by pewnie jeszcze przez jakiś czas, gdyby nie syrena, która rozryczała się na alarm.
-
— Otóż czas. — Rzekł ni to do innych graczy, ni to do towarzyszy. Poderwał swój oręż z kolan i ruszył z nim do otworu strzelniczego, podczas tych niewielu kroków odbezpieczając broń i ładując pocisk do komory.
-
A przez otwór nie widziałeś kompletnie nic. Nic groźnego, nic nadzwyczajnego, czyli to, co ostatnio: Pusty plac. Czy to aby na pewno alarm na atak? A jeśli tak, to czy przedwczesny? A może nadchodzili z innego kierunku?
-
W tej sytuacji Potomkin zwrócił się do sierżanta, który przyprowadził go do bunkra.
— Czemu syrena rozbrzmiała? — Brzmiał spokojnie, lecz nie ujmowało to siły jego tonowi. -
//Masz świadomość, że bunkier jest zamknięty, a Was jest tu tylko trzech chłopa?//
-
// Myślałem, że sierżant został wewnątrz. //
-
//Jesteś tylko Ty i dwóch jełopów.//
-
// Czyli trzech jełopów. //
W tej sytuacji Potomkin podszedł do radia. Urządzenie jedynie odbierało sygnał czy można było także go nadać?
-
Działało w dwie strony, a szybkie oględziny pozwoliły Ci ustalić, że działa tylko na dwóch kanałach, z czego jeden nadaje muzykę oraz wiadomości i komunikaty Czerwonych, a drugi przeznaczony jest do odbierania i wysyłania wiadomości na krótkie odległości, czyli w obrębie tej linii obronnej.
-
W takim razie przełączył się na drugi kanał, oczekując, iż być może tam zostanie wyjaśnione znaczenie syreny.
-
Były szumy i trzaski, a między nimi jakieś wyrwane z kontekstu słowa, które nie pozwalały Ci zrozumieć czegokolwiek. Ale może w sumie to i żaden problem, bo podczas takiego nasłuchiwania coś na zewnątrz zdrowo grzmotnęło, czyli albo jakiś Twardy cisnął niemałym wrakiem samochodu czy fragmentem budynku, albo bije w Was artyleria.
-
Potomkin od razu porzucił radio i powrócił z powrotem do otworu strzelniczego. Czy teraz coś pojawiło się na przedpolu?!
-
W dalszym ciągu nic, a Twój spokój nie udzielał się pozostałym, to chcącym wyjść ze schronu, to upewnić się, że jest szczelnie zamknięty, to próbujących odsłuchać jakieś rozkazy, to usiłujących nadać wiadomość… Panika, ale trzeba przyznać, że pewnie całe swoje życie po apokalipsie spędzili na walce z Zombie. A tak się składa, że Zombie zwykle do nikogo nie strzelają.
-
Tak jakby Potomkin sam był spokojny. Nie, nie był, był zdezorientowany i chciał jak najszybciej dowiedzieć się, o co w ogóle chodzi. Jednak hełm dobrze zakrywał emocje, w tym był najlepszy. Co robić, co robić, lakoniczne polecenia jakie im dano nie określały tego… Potomkin jak szedł, tak stanął i stał przez dobre kilkanaście sekund, gapiąc się w ścianę. Co robić?
W końcu odwrócił się i finalnie został przy oknie, celując do wszystkiego, co może pojawić się na przedpolu.
— Panowie, mamy jasne rozkazy. — Oznajmił. — Strzelamy w wszystko, co wyjdzie na przedpole i nie będzie nasze. Stosujemy się do nich do czasu, aż dostaniemy inne. -
- Kurwa, ja pierdolę. - westchnął jeden, łapiąc się za głową. - Czemu kurwa akurat ja musiałem dać się tu zamknąć?
- A co? Wolałbyś być na zewnątrz, gdzie napierdalają z dział?
- Tak, bo to szybka śmierć. I masz szanse, że w Ciebie nie walnie albo że uciekniesz. A tu? Cel nieruchomy to cel martwy, tak mówił mój dowódca. Jak mają pociski to będą walić ile fabryka dała, aż rozwalą ten betonowy kloc. A jak nie to wrzucą nam do środka granaty, lufę miotacza ognia czy inny taki. Widziałem to kiedyś w telewizji, tak podczas II wojny wszyscy czyścili bunkry, a nie mam zamiaru spłonąć żywcem, do chuja Wacława!