Moskwa
-
Tamci wzruszyli ramionami, najwidoczniej niewiele ich obchodziło, co sądzisz o czasie czy przebiegu ich służby.
- Dobrze, że wylądowaliśmy w schronie z weteranem, chociaż trochę dłużej pożyjemy, co? - mruknął jeden, a drugi parsknął śmiechem. -
Wbrew temu, że sarkazm był wycelowany w niego, Potomkin także zaśmiał się zza przyłbicy, bo żart był przedni. Spojrzał na przedpole. Na zachodzie bez zmian?
-
Jeśli cokolwiek się wydarzy, to będziesz o tym najlepiej poinformowany, masz miejsce w pierwszym rzędzie z doskonałym widokiem na cały ten pierdolnik.
- Zombie nauczyły się obsługiwać granatniki albo czołgi? Bo jak nie, to za cholerę nie wiem, po co tu takie umocnienia, do walki z sztywnymi średnio one potrzebne.
- To jak przylezą wyłaź na zewnątrz, żebyś tylko potem nie narzekał, że Ciebie tam zeżarły żywcem, a nas nie.
- Kutas z Ciebie, Wania.
- No pewnie. Myślisz, że czemu tyle przeżyłem? -
I to podobało się Potomkinowi najbardziej. Nic, tylko strzelać, strzelać i jeszcze raz strzelać. Rozejrzał się za jakąś czystą szmatką i, o ile szczęście mu dopisze, smarownicą.
-
Musiałeś zająć się czyszczeniem broni na zasadzie o wiele większej prowizorki, nie było tu nic takiego, czego poszukiwałeś.
-
W takim razie zerwał niewielki kawałek rękawa z swojego munduru i nasączył go kilkoma kroplami wody z manierki. Zapasy przedłużały życie, ale broń je chroniła i to na niej Potomkin wolał polegać. Zabrał się za dokładne, szczegółowe polerowanie.
-
I tak na czyszczeniu broni minęły Ci pierwsze godziny służby na tym odcinku frontu, pozostali zajęli się spożywaniem prowiantu lub grą w karty, nie mając nic ciekawszego do roboty.
-
Karty właściwie lubił, czasem nawet grał. Niektórzy mówią, że to właśnie poker najwięcej powie Ci o osobowości każdego z graczy, ale dla Potomkina bardziej pasowała w to miejsce rosyjska ruletka.
Po odbyciu swojej godzinnej wachty i zmianie spojrzał czy przy grających pozostawały wolne miejsca. -
O dziwo Wasza pokerowa buda mogła dziś narzekać na braki spragnionych zysku i hazardu, wiec jak najbardziej było tam miejsce dla Ciebie.
-
W takim razie nie tracił zbędnego czasu na zadumy i przysiadł się do grających. Może jeszcze nie wyszedł z wprawy całkowicie.
-
Nie oponowali w żaden sposób, więc zagraliście kilka partyjek, w których karta szła Ci jak sam skurwysyn. I szła by pewnie jeszcze przez jakiś czas, gdyby nie syrena, która rozryczała się na alarm.
-
— Otóż czas. — Rzekł ni to do innych graczy, ni to do towarzyszy. Poderwał swój oręż z kolan i ruszył z nim do otworu strzelniczego, podczas tych niewielu kroków odbezpieczając broń i ładując pocisk do komory.
-
A przez otwór nie widziałeś kompletnie nic. Nic groźnego, nic nadzwyczajnego, czyli to, co ostatnio: Pusty plac. Czy to aby na pewno alarm na atak? A jeśli tak, to czy przedwczesny? A może nadchodzili z innego kierunku?
-
W tej sytuacji Potomkin zwrócił się do sierżanta, który przyprowadził go do bunkra.
— Czemu syrena rozbrzmiała? — Brzmiał spokojnie, lecz nie ujmowało to siły jego tonowi. -
//Masz świadomość, że bunkier jest zamknięty, a Was jest tu tylko trzech chłopa?//
-
// Myślałem, że sierżant został wewnątrz. //
-
//Jesteś tylko Ty i dwóch jełopów.//
-
// Czyli trzech jełopów. //
W tej sytuacji Potomkin podszedł do radia. Urządzenie jedynie odbierało sygnał czy można było także go nadać?
-
Działało w dwie strony, a szybkie oględziny pozwoliły Ci ustalić, że działa tylko na dwóch kanałach, z czego jeden nadaje muzykę oraz wiadomości i komunikaty Czerwonych, a drugi przeznaczony jest do odbierania i wysyłania wiadomości na krótkie odległości, czyli w obrębie tej linii obronnej.
-
W takim razie przełączył się na drugi kanał, oczekując, iż być może tam zostanie wyjaśnione znaczenie syreny.