Moskwa
-
Działało w dwie strony, a szybkie oględziny pozwoliły Ci ustalić, że działa tylko na dwóch kanałach, z czego jeden nadaje muzykę oraz wiadomości i komunikaty Czerwonych, a drugi przeznaczony jest do odbierania i wysyłania wiadomości na krótkie odległości, czyli w obrębie tej linii obronnej.
-
W takim razie przełączył się na drugi kanał, oczekując, iż być może tam zostanie wyjaśnione znaczenie syreny.
-
Były szumy i trzaski, a między nimi jakieś wyrwane z kontekstu słowa, które nie pozwalały Ci zrozumieć czegokolwiek. Ale może w sumie to i żaden problem, bo podczas takiego nasłuchiwania coś na zewnątrz zdrowo grzmotnęło, czyli albo jakiś Twardy cisnął niemałym wrakiem samochodu czy fragmentem budynku, albo bije w Was artyleria.
-
Potomkin od razu porzucił radio i powrócił z powrotem do otworu strzelniczego. Czy teraz coś pojawiło się na przedpolu?!
-
W dalszym ciągu nic, a Twój spokój nie udzielał się pozostałym, to chcącym wyjść ze schronu, to upewnić się, że jest szczelnie zamknięty, to próbujących odsłuchać jakieś rozkazy, to usiłujących nadać wiadomość… Panika, ale trzeba przyznać, że pewnie całe swoje życie po apokalipsie spędzili na walce z Zombie. A tak się składa, że Zombie zwykle do nikogo nie strzelają.
-
Tak jakby Potomkin sam był spokojny. Nie, nie był, był zdezorientowany i chciał jak najszybciej dowiedzieć się, o co w ogóle chodzi. Jednak hełm dobrze zakrywał emocje, w tym był najlepszy. Co robić, co robić, lakoniczne polecenia jakie im dano nie określały tego… Potomkin jak szedł, tak stanął i stał przez dobre kilkanaście sekund, gapiąc się w ścianę. Co robić?
W końcu odwrócił się i finalnie został przy oknie, celując do wszystkiego, co może pojawić się na przedpolu.
— Panowie, mamy jasne rozkazy. — Oznajmił. — Strzelamy w wszystko, co wyjdzie na przedpole i nie będzie nasze. Stosujemy się do nich do czasu, aż dostaniemy inne. -
- Kurwa, ja pierdolę. - westchnął jeden, łapiąc się za głową. - Czemu kurwa akurat ja musiałem dać się tu zamknąć?
- A co? Wolałbyś być na zewnątrz, gdzie napierdalają z dział?
- Tak, bo to szybka śmierć. I masz szanse, że w Ciebie nie walnie albo że uciekniesz. A tu? Cel nieruchomy to cel martwy, tak mówił mój dowódca. Jak mają pociski to będą walić ile fabryka dała, aż rozwalą ten betonowy kloc. A jak nie to wrzucą nam do środka granaty, lufę miotacza ognia czy inny taki. Widziałem to kiedyś w telewizji, tak podczas II wojny wszyscy czyścili bunkry, a nie mam zamiaru spłonąć żywcem, do chuja Wacława! -
— Więc do kurwy pilnuj, żeby w razie czego taki miotacz odstrzelić! — Huknął Taczankin, który coraz obficiej pocił się pod pancerzem i bynajmniej nie była to zasługa temperatury.
-
Twój argument przemówił obu do rozsądku, choć nijak mogli wykonać to zadanie, nie mieli jak strzelać do przeciwników, chyba że z małej strzelnicy w pancernych drzwiach, zamknięto Was trzech po to, żeby łatwiej i szybciej przeładować kaem i żeby nie ucichł od razu po stracie jedynego strzelca. Tymczasem w pobliżu znów coś huknęło, a Ty nie miałeś wątpliwości, że to nic, co rzucałyby nawet najsilniejsze Zombie, a najprawdziwsza artyleria. Mimo to na horyzoncie wreszcie udało Ci się coś dostrzec i była to właśnie horda Żywych Trupów.
-
To był widok, jakiego Potomkin w tym momencie najbardziej potrzebował. Teraz widział wroga, widział swój cel. Uspokoił się. Zamontował karabin w łożu, nastawił przyrządy celownicze na odpowiednią odległość i zrównał je z nadciągającą falą nieumarłych.
— Marsz nie cichł na peronach… — Zagrzmiał zza przyłbicy, czekając, aż horda zbliży się na odpowiednią odległość. — Kiedy wróg zakrył horyzont…
Powoli, z delikatnym wyczuciem, zacisnął palec na spuście DShK. Z karabinu bluzgnął ogień wypluwanych kul kaliber dwanaście kropka siedem. -
Nie były to Zombie pierwszej świeżości, widać to było choćby po brakach w ich ciałach czy kończynach, a także powolności, stanowiły więc tym łatwiejszy cel. Potężna amunicja nie zabijała, a wręcz siekała pechowe truposze, rozsadzała czaszki, przepoławiała, urywała kończyny, wyrywała fragmenty zgniłego mięsa. Zabiłeś w pojedynkę większość z nich, tylko kilka, najbardziej na flankach, zdołało w porę się odsunąć, aby wyjść poza zasię Twojej niszczycielskiej broni.
- Flankują, skurwysyny! - usłyszałeś, ale nie były to słowa żadnego z Twoich towarzyszy. Dopiero po chwili poznałeś w tym głos kurdupla, który Wami dowodził, ale czy zareagowałby tak na widok kilku Zombie omijających bunkier? -
// Skąd dobiegał głos Oficera Kurdupleckiego? Góra czy radio czy jeszcze kaj indziej? //
-
//Siedzisz w betonowym klocu, który jest raczej dźwiękoszczelny, ze względu na grubość ścian i drzwi, do tego wokół wali artyleria, także nie wiem jak głośno musiałby się on drzeć. Z radia.//
-
— Niech jeden siądzie przy radio i dopyta co odwala się na zewnątrz! Drugi niech ogarnia drzwi! — Wrzasnął tubalnym głosem, chcąc przebić się przez huk artylerii.
-
//Co masz na myśli przez to “ogarnianie drzwi”?//
-
// "chyba że z małej strzelnicy w pancernych drzwiach, " - Utrzymywanie pancernych drzwi poprzez nadzór z strzelnicy. //
-
Tak też zrobili, ale póki co niewiele się działo. W radiu znów cisza, a do drzwi nikt się nie dobijał. Ty zaś w końcu zobaczyłeś nowy cel, choć był on ledwie w Twoim zasięgu, nie jechał prosto na bunkier, ale dalej od niego. Sam w sumie nie widziałeś co to było, ale przypominało jakiś niewielki czołg, wielkości Łady w kapeluszu i na szpilkach, choć z jego przedniego pancerza sterczało jarzmo kuliste z karabinem maszynowym, drugi zaś znajdował się w wieżyczce.
-
Komsomolec, pomyślał Potomkin i w tym samym momencie w jego głowie pojawiła się tabela z wartościami penetracji poszczególnych pocisków kal. 12,7mm. 29 milimetrów na odległości dziesięciu metrów, ale na dalszych dystansach nie mogło być o wiele gorzej.
— Przeciwpancerna! Mamy taśmę przeciwpancerną?! — Ryknął, dobrze wiedząc, że standardowe kule nie zrobią na hartowanej stali większego wrażenia. Jednocześnie wgapiał się w pojazd, chcąc zidentyfikować jego przynależność; wróg czy swój? Czerwona gwiazda na kadłubie była?! Nasi strzelali do niego?! -
Nie strzelał do Ciebie, ale gdzieś strzelał. Ciężko określić czy do tych, którzy atakowali Wasze pozycje czy samych Czerwonych. Pojazd nie był oznakowany, a przynajmniej ze swojej pozycji żadnego znakowania nie widziałeś. Pomimo gorączkowych poszukiwań tamci dwaj nie znaleźli taśmy z amunicją przeciwpancerną lub znaleźli, ale nie mieli pojęcia, jak taka taśma wygląda.
-
— Szukajcie skrótu “бб” (od “бронебойный” czyli “przeciwpancerny”) na kulach! Te, których szukamy powinny być bardziej przyszarzałe, z twardym rdzeniem! — Wytłumaczył dwójce, nie spuszczając tankietki z oczu.