Planeta Ermoria
-
-
-
-Aktualnie? Do Heliotropów. To…tacy technicy. Są trochę dziwni z wyglądu oraz krzykliwi, ale i ważni.
-
//Jakby szto to mam zezwolenie od Dudusia na Timeskip i “upgrade”, więc ten.//
Spory czas później…
Czerwony Diament aktualnie był na balkonie swojego stosunkowo nowo wybudowanego pałacu na wzgórzu , spoglądając na chmarę pracujących na dole Klejnotów, od której można rzec że aż wrze. Może i z pozoru jego rozrastające się królestwo - a za jakiś czas może i imperium, jeśli ekspansja przejdzie bez oporu - przypomina na powierzchni z wyglądu prymitywną pipiduwę (z wyjątkiem pałacu, Czerwony ma swoje standardy), ale w podziemiach drzemie prawdziwe oblicze technologiczne Infernii. To aż zdumiewające, że w tak szybkim czasie Infernia tak się rozwinęła…może i de facto daleko im do Homeworld’u, ale od czegoś trzeba zacząć. -
Niezaprzeczalnie - odkąd Czerwony Diament odkrył swoje rodzeństwo oraz zdolność do tworzenia własnych Klejnotów, wszystko zmieniło się diametralnie. I nareszcie, to kosmiczne, wieczne wrzące, wulkaniczne zadupie zaczęło wręcz tętnić życiem. Choć wciąż, nawet mimo tego, że Klejnoty Czerwonego są domyślnie dostosowane do takich temperatur, to klimat tej planety wciąż stanowi ogromną przeszkodę w rozwoju. Między innymi ze względu na to, że czyni on niezbędne metale takie jak żelazo, prawie całkiem bezużytecznymi, ponieważ… No cóż, nie da się go nawet wykorzystać w architekturze, bądź też technologii, ponieważ jest w stanie płynnym lub półpłynnym w praktycznie każdej warstwie planety poza samą powierzchnią, gdzie wciąż jest zbyt miękkie, żeby móc je wykorzystać. A niestety, podopieczna Czerwonego Diamentu, Szara Diament, może i ma moce związane z chłodem i lodem, ale zdecydowanie jest za młoda i zbyt niedoświadczona na to, żeby swoich mocy użyć na skalę planetarną. I dlatego na ten czas Czerwony musi zadbać o to, żeby dostępne surowce, które są możliwe do wykorzystania, używane były mądrze i bez marnowania ich. Od tego mogą zależeć losy królestwa Czerwonego. Do tego męcząca jest konieczność ręcznego tworzenia poddanych, ale to już szczegół. Z pozytywów można zaliczyć to, że z pomocą planów od Homeworldu otrzymanych z dworu Niebieskiej Diament, możliwe było utworzenie z dostępnych surowców podstawowych urządzeń niezbędnych do rozwoju, domostw dla niższych kast oraz narzędzi do pracy. A teraz… Zdecydowanie jest czas na to, żeby zrobić regularny obchód wokół przypadkowych miejsc, tak żeby utrzymać dyscyplinę.
-
Tak…fakt posiadania atmosfery z średnią temperaturą wynoszącą ponad 2 TYSIĄCE stopni Celsjusza może być zarazem zaletą jak i wrzodem na dupie. Ale, co na to poradzi Czerwony? Taki już los że dostawał od życia bęcki, ale nadal jakoś sobie radzi mimo tego. Ale…być może wytarguje w przyszłości od swych sióstr plany technologii zezwalającej na zniżanie temperatury atmosfery Ermorii? Już tysiąc stopni Celsjusza z kawałkiem byłoby lepsze.
Ale, to kiedy indziej nad tym pomyśli. Teraz ma obchód do wykonania.
I, w związku z tym, obrócił się na pięcie i udał się wgłąb swojego pałacu, a następnie najpierw udał się krętymi schodami w dół z swojego pałacu do Głównego Laboratorium usytuowanego pod ziemią, czyli miejsca gdzie NIE-defektywne (bo z tego co zdołał się połapać to tamte miały defekt mowy) Heliotropy wraz z mniejszością Kwarców Ognista Aura i paroma jeszcze innymi wariantami technologicznych Klejnotów z jego “dworu” pracują nad ulepszeniami i nowymi rozwiązaniami. Po co? Niezapowiedziana wizyta w celu zobaczenia postępów technologicznych…oraz przy tym utrzymanie dyscypliny.
Co do “defektywnych” Klejnotów to niech zostaną i biorą udział jak reszta. Klejnot to Klejnot, i fakt bycia defektem nie czyni go jakąś podformą życia. Chyba że to już jakiś serio poważne odskoczenie które by tylko przysparzało katuszy temu Klejnotowi…wtedy to śmierć jest słodkim uwolnieniem od cierpienia dla takiego przypadku. -
No, to zdecydowanie prawda, zawsze dobrze by było dostać jakieś wsparcie od swojej rodziny. Ale na razie powinien zrobić wszystko co jest w stanie zrobić na własną rękę, żeby po pierwsze, pokazać siostrom, że potrafi coś solidnie zrobić samodzielnie, po drugie, udowodnić samemu sobie, że Ermoria ma duży potencjał, a po trzecie upewnić się, że pomoc od rodziny będzie jedynie dodatkiem, a nie czymś, od czego Czerwony i jego poddani będą uzależnieni.
Co do Heliotropów… Kwestia sporna. Wszystko wskazuje na to, że niestety wszystkie takie są. Plus jest taki, że przynajmniej udało mu się rozgryźć, dlaczego raz mówią normalnie i całkowicie zrozumiale, a raz, jakby były całkiem porażone psychicznie. Wszystko wskazuje na to, że mówią normalnie, kiedy chodzi o sprawy techniczne, a mówią wiadomo jak, kiedy mowa o czymkolwiek innym. Irytujące to, ale przynajmniej rozwiązanie jest łatwe - rozmawiać z nimi w miarę możliwości tylko i wyłącznie o sprawach związanych z technologią.
Co do defektów, są to dość rozsądne poglądy. Nie dosyć, że zdecydowanie pomogą w oszczędzaniu czasów, surowców oraz przyspieszaniu rozwoju Ermorii, ale do tego wszystkiego Szara nie będzie się uprzykrzała z tego powodu.
Tymczasem, Czerwony doszedł już na miejsce. Heliotropów jest tutaj dość sporo, a są tak skupione na pracy swoimi licznymi kończynami, że nawet nie zwróciły uwagi na swój Diament. Właściwie, po dłuższej obserwacji można by uznać, że one pracują jak jakieś automaty wyspecjalizowane w danej dziedzinie, nawet nie mając szczególnie świadomości tego co robią. Kwarce Ognista Aura, które niestety są wyjątkowo szpetne, tak jak pierwsze stworzone, taka ich natura, pilnują wyjść i wejść do laboratorium. Te przy wejściu, przez które wszedł Czerwony, zasalutowały mu, trochę krzywo ze względu na swoje ciała, ale mimo wszystko zasalutowały. -
Cóż, to jak tak to nasz Czerwony Diament stanął nieco dalej od wejścia do laboratorium i chrząknął, by zwrócić uwagę Heliotropów. Niech wiedzą, kto tu jest.
-
-Dia-diaDiament nasz witam. - powiedział jeden z Heliotropów, który jako pierwszy zauważył. Tuż po tym, zaczęły po nim powtarzać pozostałe, dosłownie słowo w słowo, sylaba w sylabę, imitując dosłownie taki sam ton głosu, jak jakieś echo, że aż się trochę w głowie kręci od słuchania tego.
-
Ten jedynie nieco się skrzywił i cicho mruknął, lekko…zirytowany? Zniesmaczony? Kurde jak nazwać to uczucie…no, uznajmy że te “echo” nie przypadło mu do gustu.
-Tak, tak…witam was, moje drogie Heliotropy. Przybyłem tu ez zapowiedzi by prawdzić waszą dyscyplinę …postępy. Chcę się zobaczyć z Przewodniczącą Heliotrop B-325, jestem ciekaw nad czym ostatnio…pracujecie. -rzekł Czerwony z rękoma za plecami, “skanując” wzrokiem Heliotropy. -
Nie ma co się właściwie dziwić. Na początku można się z tego trochę pośmiać, ale kiedy się z nimi przebywa dzień w dzień, to aż ma się czasami ochotę ich roztrzaskać o podłogę, żeby tylko przestali paplać jak defekty, którymi nawet nie są.
Rozejrzenie się Czerwonego wykazało, że Heliotropy pracują z różnymi metalami. Choć, trudno powiedzieć co dokładnie robią poza tym, że w każdym rzędzie stanowisk jest inny materiał. A po chwili, podeszła Heliotrop B-325, czyli właściwie pierwsza, jaką stworzył. Kiedy powiedziano jej, o co się spytał jej Diament, zwęziły jej się źrenice, po czym wyraźnie i w umiarkowanym tempie powiedziała, wpierw odpowiednio sąlutując:
-Mój Diamencie, obecnie pracujemy nad potencjałem wykorzystania różnych metali na teren Ermorii. Jan wiadomo, temperatura naszej ojczyzny nie pozwala na wykorzystanie żelaza, które przez niezwykle wysoką temperaturę występuje wyłącznie w stanie ciekłym lub topnieje do końca od razu po wydobyciu. Jak mniemam, Mój Diament zauważył, że w każdym rzędzie poziomym stanowisk stosuje się ten sam metal. Do tego mogę dodać, że w każdym rzędzie pionowym stanowisk, konstruuje się to samo urządzenia. Czyli, budujemy urządzenia testując, czy jest metal, który pozwala na ich skonstruowanie według schematów, które piszą Heliotropy wydzielone do tego zadania. -
-Dobrze…rozumiem. Kontynuujcie swoją robotę i spodziewajcie się w każdej chwili kolejnej inspekcji…albo też i nie spodziewajcie się, wtedy z chęcią ukarzę jednostki, które się lenią~ -rzekł z lekkim uśmiechem Czerwony Diament, po czym odwrócił się na pięcie i udał się do wyjścia, by następnie skierować się do góry i skierować się do…baraków Rubelitów. Sprawdził już swoich “naukowców”…więc teraz trzeba sprawdzić jak się miewa zbrojnie ramię.
-
-OOOOOOOOczywiścieeee, mój D-yja-me-n-ćje. - odpowiedziała Heliotrop, wracając do swojego standardowego wzoru mowy.
Rubelity prezentują się dość zwyczajnie. Uwzględniając, że Ermoria nie jest w żadnym konflikcie, a do niezabudowanych terenów wystarczy wysłać kilka patroli co jakiś czas, większość wojska Czerwonego spędza czas na sparingu lub obserwowaniu sparingów, w oczekiwaniu na swoją kolej.