[Metro-Zdzieszowice] Tunele
-
Westchnął i klnąc coś pod nosem, choć głównie dla samej zasady, pomógł napędzać pojazd, byleby ruszyć dalej.
- Nowa panienka? - zapytał Kulpeckiego, parskając śmiechem. Robienie sobie żartów to dobry sposób na odreagowanie po bitwie, a na dodatek robienie sobie jaj ze Świńskiego Ryjka było obowiązkiem i przyjemnością w jednym.Nie była to najlepsza opcja, ale te tunele znali jak własną kieszeń, a sami stali tu niemalże na szczycie łańcucha pokarmowego, więc nie powinien się aż tak obawiać. Aż tak, bo odrobina niepokoju powinna towarzyszyć im obu, żeby nie czuli się zbyt pewnie, bo to bywa zgubne.
- Miej oko na Młodego i pilnuj dobytku. - powiedział, świadom, że choć niezbyt inteligentny, to jednak lojalny, a przede wszystkim silny i odpowiednio groźny, podwładny poradzi sobie z tym zadaniem, a rzeczywiście obawiał się napadu na ich kryjówkę prawie tak samo, jak na niego i Kulawego, a może i bardziej.
- Pakuj graty i idziemy. - poinformował Kulawego i odszedł, aby samemu zebrać cały ekwipunek, z czego większość rzeczy schował do plecaka i narzucił go na ramiona. Może i nie było to do niczego potrzebne, ale nauczył się, że w Metrze, a zwłaszcza tunelach, trzeba być gotowym na każdą niespodziankę. Nie spakował do środka tylko broni, z czego maczugę i nóż przypiął sobie do pasa, spakował pociski do plecaka, aby były w odpowiednim miejscu, gotowe do użycia, samą broń wziął do lewej ręki, a na koniec poszedł po kobietę, którą przerzucił sobie przez ramię, złapał ręką za tyłek, aby nie spadła, i udał się w kierunku wyjścia, oczekując na Kulawego. -
// Czy mógłbym Cię prosić o podpisywanie, który fragment tekstu odnosi się do której postaci? Niby nic, a jednak znacznie mi pomoże, bo zamgliło mi szkła maski. //
Maruder [T-6(Dzień 0)]
Drezyna ponownie zaskrzeczała starymi mechanizmami, ale posłusznie przyspieszyła, z coraz większą prędkością prąc przed siebie.
— Te! — Odezwał się Kulpecki, waląc precyzyjnymi strzałami w uciekających z torowiska delikwentów. — Bardzo, do cholery…
Wtedy rozpędzony wagon huknął w coś, podskoczył i zatrzęsło nim, ale na całe szczęście pozostał na szynach. Gdy Maruder odwrócił na chwilę wzrok zobaczył, że tą przeszkodą w rzeczywistości był jeden z bandytów, który na swoje nieszczęście nie zdążył uciec w bok.
— …dobrze podsumowane. — Dokończył Kapral, z zadowoleniem oglądając się na szybko powiększającą się plamę krwi w oddali.
Po chwili zostawili walkę za sobą, teraz widzieli już tylko nieśmiało pełzające po ścianach cienie dogorywających języków płomieni. Grzybnia zajęła się rannym Kotuńskim, tak samo jak dziewczyną, która zalegała obecnie na platformie. Widać było, że ostatnie dni musiały być dla niej torturami. Na jej ciele widniały liczne zacięcia, jej skóra byłą pokryta sińcami, krwiakami, a na domiar wszystkiego przypaleniami po papierosach. Oddychała bardzo płytko, nie wiadomo było czy jej płuca nie zostały w jakiś sposób uszkodzone. Jej ubrania także były w strzępach, choć wrzucono na nią jakieś zdecydowanie za wielkie, stare szmaty. To była ta sama dziewczyna, którą znaleźli na torach w roli wabika.
— Kurna… — Zaklnął niespodziewanie Kulpecki, spoglądając na ułożoną w pozycji leżącej dwójkę. — Trzeba będzie doprosić się u dowództwa o dodatkowe patrole na tym odcinku… — Przetarł twarz dłonią.// 1-2 posty i spadamy na Galeryjną. //
Szczurołap [T- 4 (Dzień 0)]
Dziewczyna najwidoczniej poczuła, że ktoś ją niesie, bo wzdrygnęła się, ale nie walczyła z Szczurołapem, najwidoczniej nie była najsilniejszej woli. Jedynie cicho łkała, ale to nie było zbytnio uciążliwe, knebel świetnie radził sobie z wyciszeniem płaczu.
Kulawy już czekał, w pełni gotowy do wyruszenia na Perłę. Na ramieniu oparł sobie domowej roboty buzdygan, sklecony z solidnie wyglądającej pały i kilku naostrzonych, zatkniętych w nią zębatek rowerowych. Brr, nieprzyjemna broń. Nawet gdyby przeżyć oberwanie takim cielakiem w tors, to zszywanie ran zajęłoby długie godziny i pochłonęło metry nici, a przecież i tak w Metrze było jak na lekarstwo osób, które taką operację mogą przeprowadzić.
— Panienka jest, to lecim. — Bardziej stwierdził, niż zapytał wspólnik Szczurołapa, jednak posyłając mu krótkie spojrzenie, by upewnić się, że rzeczywiście tak jest. -
//Ech.//
Maruder
Wzruszył ramionami. Sprawa Dyktatora i Gwardii, nie jego. Był najemnikiem i wolnym strzelcem, wszystko to mu wisiało i powiewało, dopóki nie godziło w jego własne interesy. Dalej machał łapami, za odstrzeliwanie przygodnych bandytów nikt mu nie płacił, a szkoda, więc mógł jedynie spróbować opuścić to miejsce jak najszybciej.Szczurołap
- Lecim na Szczecin, bo na Radom kurwy jadom. - odparł, odpowiednio wymawiając pierwsze i ostatnie słowo, tak jak pewien bandzior, dla którego w młodości pracował, a który powtarzał to przy każdej możliwej okazji. Tak czy siak, i oni polecieli, nie było co tracić czasu, tak więc udali się tunelami do burdelu, korzystając z dobrze znanych sobie, czyli przestępcom, ścieżek, gdzie nikt strzegący prawa i porządku nie powinien pojawić się zbyt często lub w ogóle. -
Maruder [T-6(Dzień 0)]
Na głośne myśli Kaprala nie odpowiedział także nikt inny.
Po kilkunastu kolejnych minutach jazdy Maruder dojrzał w odległej ciemności tunelu tlące się światło, przybliżające się z każdą sekundą. Gdy zbliżyli się jeszcze bardziej, dołączyło do niego kolejne, o wiele silniejsze - reflektor. Dotarli do posterunku na Galeryjnej.
Oboje odpuścili siły, a platforma kolejne kilkadziesiąt metrów pokonała samodzielnie, po czym miękko się zatrzymała. Posterunek przy wjeździe na Galeryjną być może nie prezentował się najokazalej, ale na pewno znakomicie spełniał swą funkcję. Na chodnikach technicznych ustawiono worki z piaskiem, zbudowano niewielkie ceglane mury, a po obu stronach stacjonowało po dwóch ludzi, uzbrojonych w Szczygliki i karabiny jednostrzałowe. Pod stropem tunelu zawieszono kładkę, na której znajdował się jeszcze jeden Gwardzista, wodzący po przyjezdnych długą lufą Burzy. Całość odgrodzono od tunelu prostą, lecz ciężką bramą z stalowych belek, otwieraną na zewnątrz.
— Kto jedzie? — Rozbrzmiał głos zza strumienia światła.
— Sierżant Kulpecki, mamy zadanie pościgu za obywatelem! — Dowódca zwinnie zeskoczył na torowisku i pomaszerował do posterunku z jakimś papierem w dłoni.
Zamienił kilka słów z strażnikami, uścisnął dłoń jednego z nich, po czym powrócił na drezynę, dając Pogodzikowi znak, by ten ruszył. Pojazd powoli wtoczył się na stację.Zmiana tematu na [Metro-Zdzieszowice] Stacja Galeryjna.
Szczurołap [T- 4 (Dzień 0)]
Skoro ich cel znajdował się na Perle, to najoczywistsza droga prowadziła najpierw tunelem na Galeryjną, a następnie na rozjazdach prawą bocznicą, która kończyła się w tunelu łączącym Perłę z Galeryjną. Jednak ta droga przechodziła blisko dwóch posterunków stacyjnych, nie mówiąc o tym na Perle, jednym z najlepiej strzeżonych w całym Metrze. Istniała jeszcze opcja wykorzystania korytarzy awaryjnych, biegnących niemalże równolegle z tunelami. Najczęściej poruszali się nimi przemytnicy, bandyci, ale także nierzadko dało się tam spotkać mutanty. Jednak schody zaczynały się przy Perle, gdzie Gwardia kontrolowała korytarze. Nie wolno jednak zapominać o opcji numer trzy: przesmykach odpływowych pod tunelami. Przed wojną służyły do tego, by odprowadzać wodę gromadzącą się w podziemiach, biegły nimi także kable i instalacje techniczne, ale gdy nastąpił Koniec, ludzie doszczętnie je rozkradli. Przesmyki były niezwykle ciasne, często trzeba było się nimi czołgać, a niektóre mutanty uwielbiały się w nich gnieździć, jednak miały jedną, niewątpliwą zaletę; nikt do nich nie zaglądał, a przynajmniej nikt, kto mógłby zagrozić Szczurołapowi i jego bandzie.
-
//Jak wybiorę jedną trasę to muszę się jej trzymać czy mogę ją zmienić? Przykładowo da się iść korytarzami awaryjnymi i ominąć później Gwardię przy pomocy przesmyków?//
-
// Nie, możesz zmieniać trasy, kombinować, wymyślać. Ba, nawet możesz przejść się powierzchnią. Twój wybór. //
-
Choć przesmyki najbardziej mu odpowiadały, to przejście nimi z żywym towarem nie byłoby zbyt szybkie czy komfortowe, dlatego postanowił część trasy pokonać korytarzami awaryjnymi, do których to się od razu skierował.
-
Szczurołap [T- 3 (Dzień 0)]
Na całe szczęście jedno z wejść do korytarzy znajdowało się niezwykle blisko kryjówki Szczurołapa, a nawet równolegle do niej. Wystarczyło przejść kilkanaście metrów, by znaleźć się w wąskim przejściu.
Wilgotne, zaszłe zaciekami ściany pokrywała coraz śmielej ekspandująca pleśń, a dusząca woń stęchlizny nie opuszczała towarzyszy ani na moment. Pomimo tego, że korytarzami przemieszczała się nie tak mała liczba osób, to nikt nie garnął się do ich uprzątnięcia czy niedoczekanego remontu. Światło latarki co rusz ogarniało swoim snopem smętnie zwisające z sufitu rury, przebiegające między nogami, wielgachne szczury i dziesiątki walających się tu śmieci, zgniłych i nikomu nie przydatnych.
Poruszając się naprzód, Szczurołap w pewnym momencie poczuł na swym ramieniu rękę Kulawego.
— Stój. Słyszysz? — Szepnął, wskazując placem punkt w oddali. Początkowo herszt nie mógł wyłapać o co chodzi jego towarzyszowi, ale po chwili całkowitej ciszy dotarł do niego dźwięk podobny do stłumionego bulgotania. -
Skinął lekko głową. Ostrożnie odłożył na ziemię kobietę, którą niósł, aby oburącz złapać za swoją broń, którą wycelował w kierunku dźwięku. Niestety, choć jeden taki kołek powinien wystarczyć do zabicia przeciwnika, najpewniej mutanta, to musiał trafić, a może nie mieć czasu na przeładowanie, więc zamiast strzelać na ślepo, zaczekał.
-
Szczurołap [T- 3 (Dzień 0)]
Czekanie nie przyniosło zmiany sytuacji: z głębi korytarza wciąż dochodziły niepokojące dźwięki, ani nie zbliżające się do trójki, ani nie oddalające od niej.
— Podejdźmy tam. — Zaproponował Kulawy, łapiąc swą “halabardę” w obie dłonie. — Osłaniam, w razie czego. -
- Ja mogę go ustrzelić, Ty nie. Sam idź. - odparł, a nie była to oznaka tchórzostwa, bo rzeczywiście poszedłby, ale w jego głowie to on lepiej wyglądał jako ten osłaniający, skoro miał czym osłaniać.
-
Szczurołap [T- 3 (Dzień 0)]
— No ta, dobra. — Odpowiedział.
Kulawy ruszył do przodu, poszczękując protezą. Pomimo niesprawności jego ruchy miały w sobie pewną grację, której nie można było mu odmówić. Każdy z jego kroków był perfekcyjnie odmierzony, dzięki czemu sztuczna noga nie wydawała się problematyczna, a wręcz przeciwnie, chłopak nierzadko używał jej na swoją korzyść, wiedząc, że metal jest znacznie wytrzymalszy od ludzkich tkanek.
W pamięci bandyty wciąż pozostawał obraz jednej z walk, kiedy jego towarzysz celowo wycelował kopnięcie wprost w środek paszczy mutanta, a ten zacisnął rzędy ostrych jak brzytwa zębów na zimnym metalu. Proteza wytrzymała, a Kulawy wykorzystał skonfundowanie bestii na zatopienie noża głęboko w jej czaszkę. Co za gość.
W końcu dwójka podeszła na tyle blisko, by zobaczyć co było źródłem dziwnych dźwięków.
Pokryta grzybiastym nalotem ściana nosiła na sobie nienaturalne, mięsiste wybrzuszenie. Padający na nią strumień światła co rusz odbijał się, jakby w tej masie znajdowało się lustro, bądź inny, wypolerowany przedmiot. Szczurołap mógł także dostrzec kilka obwisłych odrośli, przywodzących na myśl ludzkie kończyny.
— No przecież, to tylko kielich. — Odezwał się Kulawy z ulgą w głosie, najwidoczniej nie widząc tutaj żadnego niebezpieczeństwa. -
- Teraz są w tych tunelach rzeczy, jakie nie śniły się nam na powierzchni. - odparł i machnął swoją bronią. - Odsuń się i bądź gotów. Strzelę w to kołkiem, cholera wie czy to nie jakiś drapieżny grzyb, który się na nas czai. - odparł, widocznie nie podobało mu się skojarzenie z kończynami. Jego intuicja czy też przesadna ostrożność w niektórych sytuacjach ratowały życie, więc wiedział, że Kulawy wykona rozkaz. Gdy tylko się oddalił i przygotował, Szczurołap odetchnął głębiej, wycelował w sam środek owego wybrzuszenia i nacisnął spust, posyłając tam kołek.
-
Szczurołap [T- 2 (Dzień 0)]
Kołek z charakterystycznym świstnięciem opuścił prowadnicę i trafił niemalże w sam środek wybrzuszenia, zatapiając się w nim z miękkim mlaskiem. Masa zadrgała kilka razy, poruszyła się nieznacznie, po czym… wchłonęła w siebie pocisk.
— Luz, szefie. — Odezwał się Kulawy zza pleców Szczurołapa. — To tylko kielich, do tego najedzony, coś tam trawi. — Wskazał palcem mięsistą narośl. — Damy radę przejść obok.
-
Mruknął coś pod nosem, żałując, że tamten nie powiedział tego wcześniej, tak jest jeden kołek w plecy, bo zwykle był w stanie wyjmować je z ciał zabitych wrogów czy mutantów, tu nie ma co na to liczyć. Ale przynajmniej może być pewien, że tym czymś martwić się nie musi. Szybko nabił broń ponownie, znów przerzucił sobie kobietę przez ramię i wznowił przerwaną wędrówkę, nie było sensu spędzać w tunelach więcej czasu, niż to niezbędne.
-
Szczurołap [T- 1 (Dzień 0)]
Ruszyli więc dalej, jedynie Kulawy zatrzymał się jeszcze na sekundę przy samej narośli, zaskoczony czymś, co zwróciło także uwagę samego Szczurołapa.
W objęciach pulsującej masy znajdował się człowiek, a raczej zwłoki, które co najwyżej jeszcze tydzień temu mogły być człowiekiem. Odrośla, które herszt wcześniej zauważył, były jego kończynami, obecnie trzymającymi się przy ciele dzięki sile wysuszonej, wyzutej z tkanki skórze i strzępom strawionych ubrań. Twarz trupa - powoli pochłaniana przez mutanta, doszczętnie pozbawiona wszelkiej witalności, z ściągniętymi mięśniami i pękającą skórą, odsłaniającą wysysane mięso - prezentowała się wręcz demonicznie. Mężczyzna zastygł z wyrazem przerażenia na twarzy, jego usta otwierały się w wyrazie tytanicznego bólu, rozdzierającego duszę i ciało równocześnie.
Najciekawszą częścią tego osobliwego obrazu był nóż wbity w masę. Siedział w niej niemalże po samą rękojeść, więc można było dostrzec jego błyszczące ostrze - zapewne wykute z stali nierdzewnej- inicjały “J. W.” wybite na rączce i same okładziny z drewna, jakiego Szczurołap nigdy w życiu nie widział, nieznajomo ciemnego. Na rękojeści wciąż zaciskała się dłoń nieszczęśnika, choć wygięta w dziwaczny, nienaturalny kąt. Pośmiertne skurcze zapewne odpowiadały za to.
— Cacko, co? — Rzucił Kulawy, wzdychając nad ostrzem.
-
- Teraz już takich nie robią. - przyznał Szczurołap, wpatrując się w ostrze. Byłby w stanie wyciągnąć je tak, aby nie sprowokować w żaden sposób narośli?
-
Szczurołap [T- 1 (Dzień 0)]
Narośl nie dotykała bezpośrednio noża, lecz widząc los trupa, konsekwentnie trawionego przez mutanta i wciąż zaciskającego dłonie na klindze, trudno było ocenić czy broń była warta tego ryzyka.
-
Warta to ona była niejedno i szybko znalazłby się na to kupiec, o ile Szczurołap nie zdecydowałby się zostawić broni dla siebie lub podarować komuś z bandy. Ale o wiele bardziej cenił swoje życie i zdrowie niż kolejny nóż do kolekcji, więc odpuścił, choć zanotował w głowie, aby poszukać czegoś, co ułatwiłoby mu bezpieczne wyciągnięcie broni, gdy już zajmie się swoją robotą. Niemniej, teraz poprawił chwyt na przerzuconej przez ramię kobiecie, w drugą dłoń wziął kołkownicę i dalej kontynuował swój marsz, nic pożytecznego nie wyniknie z dalszego stania i gapienia się na to coś.
-
Szczurołap [T- 11 (Wydarzenie)]
Wiec ruszyli dalej, a droga przebiegała im bez większych zakłóceń, jeżeli nie liczyć by biegających tu i ówdzie szczurzych stadek oraz kilku nieco większych, gryzoniowatych mutantów, które popiszczały groźnie, ale finalnie zawsze uciekały.
Problem napotkali dopiero przy omijaniu Stacji Galeryjnej. Tego, że znajdowała się zaraz za ścianą, można było domyślić się po charakterystycznym, przytłumionym gwarze handlu i negocjacji, jaki dobiegał od jej strony. Jednak nie było to jedyne, co słyszeli…
— …Dobrze wiesz, że był niewinny! Jest niewinny, nie może skończyć w więzieniu! — Burzył się wysoki, żeński głos.
— Świadkowie potwierdzili winę twojego brata. Oczywiście, mogę sprawić, że wycofają swoje zeznania, a Anton zostanie uniewinniony… za odpowiednią sumą. — Tu z kolei przemówił głos o wiele dojrzalszy, męski.
— …Ile?Rozmowa dochodziła zza łuku tunelu, lecz był on na tyle łagodny, by Szczurołap z łatwością mógł wychylić się i spojrzeć w tamtym kierunku, choć wtedy tamci także byliby w stanie go dostrzec. Jednak co ważniejsze, blokowali swoją obecnością korytarz, przez co łowca musiał szukać drogi dookoła, o ile oczywiście nie chciał być zauważonym. Opcji było wiele, mógł wykorzystać przesmyki odpływowe bądź w jakiś sposób przejść przez teren stacji.