Nizina Devon
-
Mattias szturchnął Patrycję.
— Widzisz? Starzejesz się. To straszne.
— Idź mi. Siedem wieków na karku, a gadasz jak gimnazjalista. Po prostu wolałam się upewnić, czy LJ nie wybielił aby swojej relacji — rzuciła z chichotem. -
- Jakże bym śmiał. - uśmiechnął się i dokończył filiżankę herbaty. Spojrzał się też na Evana, który chyba mu się czuć teraz nieco zignorowany.
-
Evan machnął ręką, zupełnie jakby czytał mu w myślach.
— Cieszę się, że doprowadziłem do czegoś w stylu rodzinnego spotkania. Nie spodziewałem się. -
- Ja tym bardziej. - prychnął lekko śmiechem.
-
— Cóż, chciałbym jednak wyjechać przed całkowitym zmrokiem, jeśli to nie problem.
-
- Och, racja. Powinniśmy się już zbierać. - po tych słowach wstał z krzesła - Bardzo dziękuję za herbatę, ciastka no i za Kartę również. Bardzo miło było was poznać.
-
— Przyjemnej podróży.
-
- Dziękuje. Do następnego razu. Chodźmy. - ostatnie słowo skierował w kierunku Evana i samemu udał się do wyjścia
-
Po niedługim czasie obydwaj wyszli. I słusznie, bo robiło się późno. Wsiedli na wóz i chwilę później byli w drodze.
— Dużo spodziewasz się takich niezwykłych spotkań, skoro pierwsze się już wydarzyło? -
- Kto wie, może kilka się przytrafi. Ojciec poznał tu dość sporo osób.
-
— Z tego co zrozumiałem, to głównie lasek, co?
Evan na moment zwolnił i zapalił lampę na koźle. I słusznie, bo niedługo po tym minęli się z innym wozem. -
- Ech, wszystko na tym wskazuje… - odwrócił wzrok. Jak tylko wróci do domu będzie musiał się rozmówić z ojcem.
-
//no ciekawe, co też byś mu powiedział
— Nie przejmuj się. Każdy tutaj prędzej czy później coś nabroi. Ostatnio spotkałem dziewczynę, której stary chciał rozpierdolić świat. Jak ona wszystkich przepraszała…
-
- No to miejmy nadzieję że ja nie będę musiał nikogo przepraszać…
-
— No ale ci właśnie mówię, że nie trzeba.
Sięgnął po jakąś książkę ze sterty i otworzył ją.
— “Ojcowie nie powinni być winni błędów swoich synów, ani synowie błędów swoich ojców.”
Rzucił książkę z powrotem w stertę. -
- Zawsze masz jakieś cytaty pod ręką, czy to był przypadek?
-
Eva po prostu kiwnęła głową. Ok, rozumiała. I wydawało jej się, że aż za dobrze. Może mężczyzna także nie miał do czego wracać, wolał zacząć od nowa. Ciekawe czy ona byłaby w stanie tu zostać, jak on.
Nie miała rodziny, przyjaciele to była jedynie płynna masa która raz była, raz znikała za horyzontem.
Westchnęła, zagryzając język. -
gula
— Cudotwórcą nie jestem, ale dużo czytałem. A to akurat jest dość znany cytat.vapen
Powoli sceneria zaczynała się zmieniać. Trawa jaśniała, aż w końcu w oddali Eve spostrzegła pola, żółte od pszenicy i czerwone od maków. -
- To skoro znasz go na pamięć to po co ci była książka? Dla efektu?
-
— Żeby nie było, że mówię z głowy. Książka na swój autorytet, a jako bibliotekarz staram się go respektować.