Donia
-
Zależy co oferował owy stół. Wziął talerz i obejrzał co dobrego oferuje.
-
Typowe artykuły do kanapek, poza tym jajecznica z boczkiem, owsianka, parówki, płatki z mlekiem.
-
Nałożył sobie trochę owsianki i znalazł sobie gdzieś wolny stół przy którym mógł sobie zjeść.
-
Kiara po niedługim czasie przyszła i zaczęła robić sobie kanapki.
-
On dalej jadł swoją owsiankę, ukradkiem przyglądając się dziewczynie. Żałował że nie wziął sobie kawy…
-
Mógł zawsze po nią pójść.
-
Teraz to mu się nie chciało, co najwyżej weźmie sobie na wynos. Teraz jadł swoją owsiankę.
-
— Trochę się musiałam nagimnastykować. Ładne masz te buty, tak w ogóle.
-
- Dzięki, odrobinę kosztowały więc cieszę się że je odzyskałaś. - wziął od niej buty i założył je
-
— Jak ci wpadną do bagna będziesz miał problem.
-
- W takim razie będę starał się je wymijać. Albo gdzieś po drodze wymienię je na glany.
-
— Zrobisz jak uważasz. Na pewno jest sklepik z glanami w okolicy.
-
- Rozejrzę się po drodze. - dokończył owsiankę - No, zdaje się że na mnie pora.
-
Złapała go za rękę.
— Uważaj na siebie, LJ. -
Położył jej dłoń na policzku - Będę. - i pocałował ją.
-
Odwzajemniła pocałunek. LJ najwyraźniej był gotowy do drogi. Teraz tylko ruszyć cztery litery i heja do lasu.
-
Po drodze wziął kawę na wynos. Wziął od razu jeden łyk i ruszył w kierunku wejścia do lasu.
-
Dotarł do miejsca, które nieco wyglądało jak przejście graniczne. Stał tam przed nim powóz, właśnie zmierzający do lasu.
-
Podszedł od lewej strony wozu i rozejrzał się za jego właścicielem, albo jakimiś strażnikami.
-
Dwóch strażników właśnie rozmawiało z woźnicą. Jeden z nich spojrzał na LJa.
— Dobry.