Ervell
-
- No i pewnie las ładny. Nie dziwię się że chcesz tutaj zostać. - znów się napił
-
— Troszeczkę mi tu jednak samotnie. Ale jestem zbyt leniwy, by zbierać karty.
-
- To może zamiast szukać kart znajdź sobie kogoś? Zawsze jakaś alternatywa.
-
— Mówiłem, że kogoś mam. Tylko został… po drugiej stronie.
-
- W takim razie musisz podjąć męską decyzję. Szukasz kart i wracasz do domu, albo zostajesz i szukasz sobie miłości. W dodatku, nie obraź się - napił się herbaty - ale sądząc po tym co się wydarzyło rano, nie wyglądasz na szczególnie przywiązanego do tego “kogoś”.
-
Odetchnął.
— Może i tak. — Likho upił nieco swojej herbaty. — Niezbyt znam się na miłości. Nie miałem nigdy dobrego przykładu. Trochę zbiłeś mnie z tropu tamtą propozycją, po prostu. -
- Ja sam zbiłem się z tropu tamtą propozycja. - pokręcił głową
-
— Zawsze możemy powiedzieć, że to się nigdy nie wydarzyło. Caer nas nie wyda.
Kelnerka przyniosła jedzenie. -
- Powiedzieć o czym? Że byłem w trójkącie z leszym i elfką? I tak by mi nikt nie uwierzył.
Zaczął jeść. -
Roześmiał się.
— Zapomniałem, że nie jesteś w takiej sytuacji jak ja. Moje życie jest na tyle dziwne, że inni często wierzą mi we wszystkim.
Też wziął się za jedzenie. Było całkiem dobre. -
Jakoś nie wiedział jak dalej kontynuować tę rozmowę, więc po prostu zaczął jeść.
-
Po niedługim czasie się najedli. Likho popijał w ciszy drugą herbatkę, którą w międzyczasie zamówił.
-
Odłożył sztućce i dopił herbatę.
- Niezłe. To co, idziemy? -
— Czemu nie.
Likho wsunął ręce w kieszenie i wyszedł z knajpy. Na zewnątrz było spokojnie. Leszy ruszył w stronę mostu. -
Oczywiście podążył za nim
-
Przeszli przez rzekę. Las wydawał się gęstszy, a domy mniejsze. Nie było też już żadnych lokali. Gwar miasteczka ucichł.
-
Czyli już oficjalnie byli w lesie. Podziwiał okolicę, dalej idąc za swoim przewodnikiem.
-
Zmiana tematu