Leśny Trakt
-
W myślach zanotowała sobie, by później wyciągnąć strzały z ciał zwierząt. Zbyt wiele “przypadków” działań uzdolnionych łuczników mogłoby dać Gideonowi powód do podejrzeń. Rozejrzała się jeszcze dookoła, by upewnić się, że nikogo w okolicy nie ma i gdy tą pewność zdobyła, kiwnęła niezręcznie głową, nie wiedząc czy takiej formy “rozkazu” oczekiwali.
-
Nie mogłaś mówić, przynajmniej nie w sposób zrozumiały przez ciągle tkwiący w ustach knebel, więc woleli taki znak, konkretny, niż jakiś niewyraźny pomruk. Okolica była pusta, nie licząc was, wilków i ptaków, więc tamci oddali strzały, kładąc drapieżniki trupem oraz płosząc stado ptaków, które przerażone zerwało się do lotu i uciekło stąd wgłąb lasu.
-
Teraz Densissma spojrzała pytająco na łuczników, wskazując swoje więzy. Byli z dala od obozu, nie mogli już dać jej wolności?
-
Czekali tylko na polecenie Agroksa lub twoje, a gdy takie otrzymali, niezwłocznie rozwiązali twoje dłonie. Knebel pozostawili, sama mogłaś się go pozbyć, oni w tym czasie rozeszli się, rozstawiając warty, aby móc powiadomić was o zbliżającym się zagrożeniu, tak padlinożercach, jak Orkach czy przypadkowych chłopach, gdy tylko je wypatrzą. Kilku, na czele z Agroksem, pozostało, oczekując na twoje rozkazy.
-
— Chodźmy do wnętrza dworku. Może znajdziemy tam coś ważnego. — Zasugerowała cicho. Nie potrafiła przywyknąć do wydawania rozkazów.
-
Trzy Elfy bezgłośnie zniknęły w lesie, ustawiając warty. Ich bystre oczy powinny szybciej dostrzec niebezpieczeństwo, niż wzrok zwykłych ludzi. Agroks zaś skinął głową bez słowa sprzeciwu, aprobując ten plan, i ruszył naprzód, a wraz z nim jeden z zabranych na wyprawę ludzi. Drugi czekał, aż sama ruszysz, aby zamknąć bezpiecznie pochód.
-
Także podniosła się i niepewnie ruszyła na dziedziniec dworka, czując strach przed tym, co mogła zobaczyć wewnątrz. Jednak już podjęła decyzję i nie zamierzała stchórzyć.
-
Bądź co bądź dworek został zdobyty przez sługi Gideona nie wczoraj, więc nie zastałaś tam obrazu rzezi i świeżych trupów, jednak i tak nie było przyjemnie. Obraz nędzy i rozpaczy otwierały porąbane meble, zniszczone obrazy, gobeliny i dywany, spalone szczątki innych przedmiotów. Orkowie musieli urządzić rabunek po zwycięstwie i zabrali to, co polecił im Gideon, lub to, co uznali za wartościowe, niszcząc wszystko inne, co ich nie obchodziło lub nie miało dla nich wartości. Zauważyłaś też resztki stosu pogrzebowego, rozpalonego dzięki porąbanym meblom. Zwęglone szkielety nie należały jednak do ludzi, była to tradycyjna metoda pochówku dla tych Orków, którzy zginęli poza granicami swojego państwa. Sądząc po ilości kości, mogłaś czerpać choć odrobinę radości z tego, że Heśnik i jego ludzie nie poddali się tak łatwo i zabrali ze sobą wielu Orków. Jeśli o nich mowa, to ich trupy nie były spalone, ale też nie zostały pogrzebane. W większości były pożarte, część częściowo, inne obrane z mięsa prawie w zupełności przez wilki, Ghule, kruki i mniejszych padlinożerców.
- Proponuję się rozdzielić, nie możemy tu długo zabawić, a tak sprawdzimy dworek szybciej. - rzucił Agroks i spojrzał na towarzyszących wam ludzi. - Idźcie na lewe skrzydło, my sprawdzimy prawe… O ile ci to odpowiada, pani. - dodał, patrząc na ciebie. -
Odwzajemniła jego spojrzenie, jednak w o wiele bardziej osłupiałej i niepewnej manierze.
— T-tak. zróbmy tak. — Odpowiedziała. Po tym ruszyła za Argoksem. -
//Przez “my” Agroks miał na myśli, że to ty i on idziecie na prawo, a na lewo idzie reszta.//
-
// Już. //
-
Dworek w środku nie prezentował sobie więcej, niż dziedziniec na zewnątrz. No, może z wyjątkiem trupów, tych tu nie było, wszędzie jednak panował bałagan będący efektem rabunku i celowego niszczenia tego, czego Orkowie nie zdołali ze sobą zabrać.
- Czemu właściwie zgadasz się na to wszystko? - zagadnął cię nagle wojownik, gdy minęliście kolejne puste pomieszczenie. -
Zatrzymała się, spoglądając na niego.
— Proszę? O czym mówisz? — Zapytała, nie wiedząc co Argoks ma na myśli. -
Wzruszył ramionami. Milczał chwilę, ale gdy zrozumiał, że rzeczywiście nie wiesz, o co mu chodzi, wyjaśnił:
- Na to wszystko. To nie ty jesteś dziedziczką i panią tych ziem? Nie mam nic przeciwko Gelu, ale zgadasz się na wszystko. Podobno już dałaś mu jakieś przywileje, a jeszcze nic nie udało się wygrać. Skąd wiesz, jaka będzie twoja władza, gdy już wygracie? Albo jaka będzie jego władza? Czy nie zagarnie jej dla siebie? No i cała reszta, ta opaska, więzy, knebel. Traktują cię jak więźnia, zakładnika, cennego, ale wciąż zakładnika, a nie sojuszniczkę. A przynajmniej tak to wygląda według mnie. -
Osłupiała. Gdy Argoks o tym mówił… Myślała, że wspiera wszystko, co czynił Gelu, jednak w jego słowa rzeczywiście ukazywały los Densissmy z zupełnie innej perspektywy, którą szlachcianka wcześniej pomijała, być może umyślnie.
Nie odpowiedziała od razu. Nie wiedziała jak. Argoks miał rację.
— To prawda… — Przyznała cicho. — Ale gdybym chciała mu się sprzeciwić… Jestem w jego obozie. Może w każdej chwili zrobić ze mną to samo, co robił Gideon. Cokolwiek. A wcześniej przecież uratował mi życie… -
- Przemyśl to. - powiedział krótko i ruszył dalej. Widocznie albo chciał, żebyś sama doszła do jakiegoś rozwiązania, albo nie miał nic, co mógłby ci doradzić i rozumiał, że rzeczywiście niewiele możesz zrobić w tej sytuacji, w jakiej się znajdujesz.
-
Mogła zamienić słowo z Gelu… Nie miała chyba nic do stracenia, prawda? Na pewno nie w swoim obecnym położeniu. Jeżeli jednak miałoby to przynieść owoc w przyszłości, to zdecydowanie było warte ryzyka.
Ruszyła za Argoskem, borykając się z różnymi myślami, kotłującymi się w jej głowie.
-
Aż do ostatniej komnaty, nie znaleźliście w dworku nic. Owa ostatnia komnata była dużą i całkiem bogato urządzoną sypialnią, choć nie byłaś pewna, do kogo należała. Została splądrowana w niewielkim tylko stopniu, bo poza łożem z baldachimem było tu pełno książek, coś, czego Orkowie sami z siebie by nie ruszyli, chyba że w charakterze podpałki pod stosy. Agroks chyba myślał podobnie i przejrzał pomieszczenie jedynie pobieżnie.
- Rzuć na to okiem, jeśli chcesz. - powiedział i wyszedł, czekając przed drzwiami. Wskazał właśnie na okazałe biblioteczki, co nie było takim złym pomysłem. W końcu to zawsze jakaś forma rozrywki, a poza tym była szansa, że i tu znajdziesz jakieś książki o Magii, pozwalające rozwijać ci, przynajmniej w teorii, bo używanie Magii Ognia w praktyce w obozie w środku lasu nie było rozsądne, twój nowo nabyty talent. -
Rzeczywiście mogły okazać się bardzo przydatne. Zaczęła przeglądać kolejne tytuły, zastanawiając się, do kogo mogło należeć do pomieszczenie. Do syna Heśnika? Nie, wątpiła w to.
-
Jeśli nie do niego, to do samego szlachcica, co też było prawdopodobne. Większość ksiąg służyła typowo rozrywce, były to różne sagi, ballady czy romanse, choć były też bardziej wartościowe dzieła, traktujące o wojskowości, historii Verden i geografii Elarid, acz nie miałaś pewności, na ile były one aktualne. Twoją uwagę przyciągnęła też spora księga stojąca na samej górze szafy. Wielkie, oprawione w skórę tomisko okazało się cięższe, niż myślałaś, i ściągając je, niechcący spadło ono na podłogę. Całość była zbyt ciężka na zwykłą książkę, zwłaszcza, że przy upadku wydała dziwny dźwięk. I nic dziwnego, bo księga miała księgę tylko udawać. W praktyce była to sprytna skrytka, w środku której była szkatułka i kluczyk. Po jej otworzeniu twoim oczom ukazał się majątek wart lekką ręką pięćset złotników w monetach, po przeliczeniu mogłoby być więcej, do tego wykonana ze złota i srebra, czasem z dodatkiem kamieni szlachetnych, drobna biżuteria. Ten sprytnie ukryty skarb umknął Orkom, choć nie wiedziałaś czy był on tam ukryty właśnie przed nimi, czy schowano go już wcześniej. Tak czy siak, miałaś pełne prawo, aby go sobie przywłaszczyć.