Leśny Trakt
-
— Znalazłam między księgami. — Wzięła ją w dłonie i uchyliła wieko, ukazując Argoksowi zawartość.
-
Jedynie szeroko otwarte na chwilę oczy ukazały ci, że był pod wrażeniem znaleziska, bo wyraz twarzy niewiele mu się zmienił.
- To mała fortuna. Co zamierzasz z nią zrobić? -
— Zachowam na później. Jeżeli odzyskam władzę na Trakcie, to na pewno nie obędzie się bez zniszczeń… Widziałeś wioski, prawda? Każdy grosz będzie przydatny podczas odbudowy. — Spojrzała na niego.
-
Pokiwał głową kilka razy.
- A kiedy odzyskasz władzę? Ile to zajmie? I skąd pewność, że Gelu będzie się na wszystko zgadzać? Nie lepiej spożytkować te pieniądze teraz? -
— Co masz na myśli? Chyba, że… Jeżeli Gideon potrafił przekupić sołtysów… — Spojrzała na złocącą się biżuterię. — To my też możemy.
-
- Na przykład. Lub opuścić włości na chwilę i tam poszukać wsparcia. Nie jestem pewien, czy Gelu zgodzi się na to, abyś odeszła, jeśli tak, to pod eskortą, ale z takim złotem możesz zdobyć wsparcie innych szlachciców lub wynająć najemników do pomocy. Dzięki temu uda się nam szybciej pokonać Gideona, a siły te przydadzą się też później, do pilnowania włości i będą dodatkowym argumentem przy podziale władzy z Gelu.
-
— To prawda… — Odwróciła głowę. — Myślałam o tym, co mówiłeś… Masz rację. Gdy dzisiaj wrócimy do obozu, zamienię kilka słów z Gelu.
-
Kiwnął głową.
- Pozwól, że przechowam to złoto w twoim imieniu. I, jeśli zechcesz, jeszcze dziś wyruszę zbierać pomoc dla naszej sprawy. Zapewne najemników, chyba że znasz kogoś, szlachcica czy kogokolwiek innego, kto również zdecyduje się ofiarować nam swoje wsparcie. -
Densissma sięgnęła do pamięci, chwytając dłonią kilka kosmyków włosów.
— Nie znam nikogo takiego. — Pokręciła głową po chwili. Szkatułkę natomiast podała Argoksowi, będzie zdecydowanie bezpieczniejsza w jego dłoniach. -
- Pozostają najemnicy. - mruknął i nie byłaś pewna czy to dobrze, czy źle. Powróciliście na dziedziniec jako pierwsi, po chwili dołączyły do was kolejne grupy, meldując kolejno, że nic nie odnaleźli.
- My również. - skłamał Agroks, nie zdradzając się nawet najmniejszym drgnięciem mięśnia. - Pora wracać. Pani? - zagadnął cię. Najwidoczniej decyzja o powrocie należała do ciebie, tak jak o pozostaniu tu, dalszych poszukiwaniach czy czymkolwiek innym. -
— Tak, raczej. — Spojrzała dookoła po zebranych. — Nie znajdziemy tutaj niczego więcej, tak myślę. Możemy wracać.
-
Jeden z członków Leśnej Straży podszedł do ciebie z linami i szmatami. Pamiętałaś, co mówił o tym Agroks. I sama miałaś swoje zdanie na ten temat. Mogłaś spróbować się teraz przeciwstawić lub pozwolić, aby odprowadzono cię do obozu w lesie tak, jak zawsze, ze skrępowanymi dłońmi, opaską na oczach i kneblem w ustach. Może jeśli się jakoś postawisz lub coś zmienisz, to zaczną ci w końcu ufać. Albo, co ważniejsze, szanować i traktować lepiej, niż cennego zakładnika.
-
Jednak dla Densissmy zaprotestowanie przeciwko nawet tak trywialnej rzeczy nie przychodziło łatwo. Za życia jej ojca nie miała w sobie żadnych oporów. Potrafiła z uporem godzinami lub nawet dniami obnosić się z swoim niezadowoleniem, aby tylko w finalnym rozrachunku wszystko toczyło się wedle jej myśli. Gdy teraz wracała do tego czasu, wydawało jej się to niemalże abstrakcyjne. Dopraszała się krzykiem i grubiańskimi domaganiami wszelakich luksów jakie przychodziły jej do głowy - i dostawała je. A później, po wydarzeniach spod tego dworku? Opór mógł się dla niej skończyć śmiercią i mało brakowało, a rzeczywiście Densissma zostałaby pozbawiona głowy przez orczych oprawców Gideona. Czy Gelu nie potraktuje jej tak samo, gdy tylko przestanie być dla niego użytecznym pionkiem, a co gorsza, stanie się ością zaplątaną między zębami? Jednak… Bez oporu stałaby się nikim innym jak niewolnicą woli dowódcy Leśnej Straży bądź woli uzurpatora Traktu. Przecież to ona miała być władzą! Nie, nie poddasz się. Masz szansę, wykorzystają ją. Pierwszy raz w życiu sięgnij po to, co możesz osiągnąć.
— N-nie sądzę, by to było potrzebne. — Stwierdziła niepewnie, lekkim gestem ręki wskazując członkowi, że nie zamiaru zostać ponownie oplątaną więzami.
-
Widać, że byli zdziwieni twoją reakcją, w końcu pierwszy raz przeciwstawiłaś się decyzji kogokolwiek z Leśnej Straży, ale szybko odzyskali animusz i widocznie nie mieli zamiaru opuścić tak łatwo.
- Gelu powiedział, że są to niezbędne środki ostrożności, gdy cię uratowaliśmy. I bez wahania na to przystałaś. - odparł jeden z Elfów.
- Czy coś się zmieniło? - dodał drugi, lekko unosząc brew. -
— Wydaje mi się… Uważam, że jeżeli ja mam darzyć Gelu zaufaniem, a on mnie, to nie powinien podejrzewać mnie o zdradę na każdym kroku i pętać… jak więźnia. — Odparła cicho, ale już z większą pewnością niż wcześniej.
-
- Nigdy nie byłaś podejrzewana o zdradę, pani, lecz jeśli zostaniesz schwytana to na torturach możesz wyznać, gdzie znajduje się nasza kryjówka, a wtedy los całej naszej organizacji będzie przypieczętowany,
-
— Tak, ale do tego wystarczy opaska na oczy, prawda? — Spróbowała pójść na kompromis. — Nie wydaje mi się, by knebel i krępowanie moich dłoni było konieczne. Przecież nimi nie widzę, dokąd jestem prowadzona.
-
Ta oczywista logika była dla nich jak najbardziej zrozumiała, ale najwidoczniej to nie twoje argumenty były dla nich istotne, nieważne jak dobre by były, ale rozkazy, którym nie mogli, nie chcieli (lub oba na raz) się przeciwstawić.
- Możesz omówić to z Gelu, pani, ale nie z nami. Jedynie wykonujemy jego rozkazy. -
— Omówię to z nim, na pewno. — Odpowiedziała, siląc się na spokój. W umyśle zaczęła szukać kolejnych argumentów przeciwko więzom, ale na razie królowała tam pustka.
-
Takich już chyba brakowało, pozostali zaś się niecierpliwi. Nim jednak siłą cię spętali, jeden ze stojących na warcie ludzi dał wam znać, abyście się kryli. Najwidoczniej zabawiliście tu zbyt dużo czasu i ktoś zbliża się do ruin dworku Heśnika.