Milan
- 
Uśmiechnął się słabo. 
 — Zobaczę.
 Podniósł się i poszedł do lady.
 — Coś mi tu śmierdzi — rzucił Likho.
- 
- Tak, gość chyba wystraszył się bardziej niż mówił. - napił się kawy 
- 
— Ja już się najadłem, więc powiedz, jak będziesz gotowy. 
- 
- Po prostu obserwuj mój talerz. - dokończył omleta i dopił kawę, po czym wstał od stołu gotowy do wyjścia 
- 
Likho ruszył za nim. Ethan pojawił się nieco później. Wyglądał na równie roztrzęsionego co wcześniej, chyba jednak meliska nie pomogła, o ile w ogóle ją pił. Po dość krótkim spacerze dotarli pod magazyn. Kilka okien powybijanych, lekko uchylone drzwi, ptaki hałasujące na dachu. 
 — No, to wbijamy, nie? — Likho uśmiechnął się zawadiacko i zacisnął pięści.
- 
Obejrzał budynek ważąc swoje szanse. 
 - Wiesz, wolałbym się najpierw nieco dozbroić. W końcu to nie w mąkę pierdział, taki zabójca. - spojrzał się w kierunku Ethana - Jest tu gdzieś jakiś sklep z narzędziami?
- 
Wzdrygnął się lekko i zamyślił. Wskazał mu ręką któryś sklep. 
- 
- Dzięki. - udał się do wskazanego sklepu. 
- 
Było tam sporo narzędzi różnego rodzaju. Likho stanął przy wejściu z założonymi rękami. 
 — W czym mogę pomóc? — zapytał sprzedawca.
- 
- Chciałbym łom i parę metrów liny. - powiedział uprzejmie - Znajdą się u pana też jakieś torby podróżne? 
- 
Popatrzył na LJa nieco podejrzliwie, ale wyjął łom, po czym wskazał gdzie szukać pozostałych rzeczy. 
- 
- Dzięki. - zabrał łom i udał się w miejsca wskazane przez sklepikarza 
- 
Po niedługim czasie miał wszystko, czego potrzebował. 
- 
- No. - powiedział chwytając narzędzie pewniej w ręce i poprawiając torbę na ramieniu - Jestem gotowy, chodźmy. 
- 
No i po niedługim czasie byli pod magazynem. Ethan wydawał się lekko zniecierpliwiony. 
- 
No cóż. Podszedł do drzwi, obejrzał się na swoich towarzyszy i ostrożnie wszedł do środka. 
- 
W środku stało sporo skrzyń. Było ciemnawo, ale LJ spostrzegł rozciągniętą plamę na podłodze. 
- 
Podniósł palec by zasygnalizować niemo zagrożenie, po czym wskazał na plamę. Żałował że nie pomyślał o latarce. Powoli ruszył w kierunku plamy 
- 
Likho był szybszy, ukucnął, z dziury w podłodze wysunął się korzeń i przejechał lekko po plamie. Leszy powąchał go. 
 — To krew. Jeszcze dość świeża.
 Usłyszeli nad sobą kroki.
- 
Spojrzał się w tamtym kierunku, łapiąc mocno łom w obie ręce. 
 

