Colder
- 
Wyglądały na ludzkie, choć dość nieduże. Poprowadziły go przez jakiś budynek, w którym jednak poza ptactwem nie było niczego ciekawego, a potem pomału chyba wychodziły z miasteczka. 
- 
Nie chciał za bardzo się oddalać, ale i tak postanowił ruszyć za śladami. 
- 
Wypatrzył w pewnym momencie dziewczynkę wchodzącą na taflę na rzece. Najwyraźniej szła za kaczką. A sądząc pośladach, LJ szedł za dziewczynką. 
- 
Dalej podążał za nią, ale zatrzymał się na brzegu rzeki. Wolał nie musieć się myć po raz drugi. Szczególnie w tak mroźnej rzece. 
- 
Najwyraźniej dziewczynka go usłyszała, bo odwróciła się. To chyba ta sama, którą widział w okolicy hotelu. Patrzyła na niego z zaciekawieniem. Wtem jednak coś chrupnęło cicho. 
- 
Odetchnął głęboko i spojrzał w dół. Czy to chrupnęło u niego, czy u niej? 
- 
U niej. Koniec końców LJ był starszy i mądrzejszy, więc na lód nie właził, nie? Dziewczynka przesunęła się kawałek, ale nie zeszła z tafli. 
- 
Przyklęknął na jedno kolano i wyciągnął ręce w kierunku dziewczynki. 
 - Spokojnie. - mówił, choć nie był przekonany co do swoich własnych słów - Połóż się proszę na lodzie, tylko ostrożnie i bardzo powoli doczołgaj się w moim kierunku, dobrze?
- 
— Czemu? Przecież nic się nie dzieje. 
 Dziewczynka nagle zadrżała. Następne chrupnięcie było głośniejsze. Popatrzyła na LJa osłupiała, po czym posłuchała się i zaczęła się czołgać w jego stronę.
- 
- Bardzo dobrze. Spokojnie, oby tak dalej. - powtarzał. Spróbował się jeszcze trochę zbliżyć. Rzeka raczej miała jakiś płytki brzeg, ale wolał tego nie sprawdzać, ani tym bardziej nie naruszać warstwy lodu. 
- 
Dziewczynka doczołgała się do brzegu i zakryła twarz ramionami. 
 — N-nastraszył mnie pan.
 Dalej leżała w rozgrzebanym śniegu.
- 
- A ty mnie. Nie powinnaś tam chodzić po zamarźniętych rzekach. Lód może być strasznie zdradliwy, wiesz? - mówił spokojnie, żeby niepotrzebnie nie męczyć dziewczynki. 
 - Gdzie są twoi rodzice?
- 
— W hotelu. Jak zawsze. 
 Podniosła się z ziemi i otrzepała.
 — Nie mają czasu ze mną wychodzić. A w tym śniegu zaczyna mi się coraz bardziej nudzić.
- 
- Lepiej do nich wróćmy, ok? Jak masz na imię? 
- 
— Invaerne. Ale wszyscy mówią mi Inva. 
 Strzepała śnieg z włosów, które były niemal tego samego odcienia niż on. Zaśmiała się, jakby zapominając o tym, że mogła wpaść do wody.
 — To chodźmy, psze pana.
 Złapała LJa śmiało za rękę.
- 
- Ja jestem L.J, miło mi. Chodźmy. - powiedział i ruszył w stronę hotelu 
- 
Pomalutku poszli mostem i dotarli do hotelu. LJ nie widział nigdzie Likho. Zauważył za to zaniepokojonego elfa, który szedł w ich stronę. 
- 
- Zgaduje że pan jest ojcem. - zagadał do elfa kiedy ten się do nich zbliżył - Musi pan bardziej jej pilnować. Znalazłem ją jak chodziła po lodzie na rzece… 
- 
— Inva! Jak mogłaś! 
 Wziął ją na ręce i mocno przytulił. Pokręcił zmartwiony głową.
 — Dziękuję za pomoc. Może da Pan się zaprosić w podzięce na obiad? Właśnie skończyłem go robić i dopiero zauważyłem, że córka postanowiła pójść gdzie indziej.
- 
Chciałby może kulturalnie odmówić, ale zabronił mu tego jego żołądek, który przypomniał mu że nic dzisiaj nie zjadł 
 - Jeśli to nie problem oczywiście. Będę zaszczycony. Jestem L.J.
 Wyciągnął dłoń.
 

