Miasto Ur
-
Również mocno cię przytulił, całując po chwili w głowę.
- Mnie również. Cieszę się, że wróciłaś cała i zdrowa.
Po tych słowach odsunął się od ciebie, wskazując ci na jeden z foteli w pomieszczeniu, samemu zajmując miejsce w drugim.
- Opowiedz mi jak przebiegła twoja podróż? -
Usiadła na fotelu.
-Chyba powinnam zacząć od tych bandytów z pustyni. Nazywali się Czarną Dłonią, czy jakoś tak… -
- Hołota, która czai się w pobliżu oaz i szlaków karawan, polując na kupców i podróżnych, których może obrabować. A to pewnie kolejna taka banda. - odparł, jakby zupełnie się tym nie przejmując. Cóż, może dla niego, rodowitego Nirgaldczyka, nie było to nic dziwnego, po prostu kolejna niedogodność życia na tym kontynencie, obok skrajnych temperatur i tym podobnych.
-
-To chyba nie są zwykli bandyci… Twój przyjaciel Nord kazał mi, żebym cię ostrzegła przed nimi.
-
- Wobec tego z nim też porozmawiam. Ale ważne, że tobie nic się nie stało. Jak rozumiem on, Rodo i reszta dobrze się spisali?
-
-Oczywiście, gdyby nie ich szybka reakcja, najpewniej tamci bandyci by mnie porwali.
-
- Dobrze wiesz, że gdybym musiał, posłałbym całą armię Ur, aby cię odbić. Ale cieszę się, że nie muszę tego robić. A jakie wieści z Minteled?
-
-Cóż… Ich warunki pokoju były raczej wysokie. Między innymi pragnęli podziału zysków ze szlaków handlowych, przynajmniej trzystu tysięcy sztuk złota, a także chcieli, żeby władcy Ur ukłonili się przed ich sułtanem.
-
Parsknął śmiechem pod nosem.
- Oczywiście. Postawił warunki nie do spełnienia i gdy wybuchnie wojna będzie mógł się wymigać od odpowiedzialności, bo przecież próbował rozwiązać konflikt bez rozlewu krwi. Spodziewałem się tego, ale liczyłem, że jednak uda ci się go przekonać. Teraz to już pewne, że czeka nas wojna. -
-Naprawdę nie ma już żadnej możliwości, żeby zapobiec tej wojnie?
-
- Jeśli obie strony dążą do konfliktu? Nie. Ani ja, ani pozostali Lordowie nie zgodzimy się na taką potwarz jaką są warunki pokoju wysłane z Minteled. A oni nie odpuszczą jeśli tych żądań nie spełnimy. Nie martw się, od tej pory nie opuścisz już Ur, będziemy tu bezpieczni, cokolwiek by się nie stało… Niegdyś moja ojczyzna była potęgą. I ja sprawię, że znów nią będzie. Znów wielkie, dumne i potężne Ur będzie władać całym Nirgaldem i dyktować warunki choćby i samemu Cesarstwu. Nie ukrywam, że moment na wojnę nadarzył się idealnie, bo tamci się nie wmieszają, a mogliby mieć powód. Nie wiem czy wiesz, ale Minteled nie powstało samo z siebie. To miasto, a później państwo, zostało powołane przez Cesarza i możnych z Verden, aby być dla nich pierwszą linią obrony przed zakusami moich przodków. Kiedyś bowiem, za czasów Akheshera Wielkiego, zwanego Złotym Magiem, Sułtanat Ur w wielkiej wojnie rzucił niemal na kolana całe Verden.
-
-Ale ty nie będziesz brać udziału w bitwach, prawda? - Spytała zmartwiona.
-
- Oczywiście, że nie. Moje miejsce, jest tutaj, gdzie moje talenty przydadzą się najbardziej. Zresztą, to byłoby niebezpieczne i nieodpowiedzialne. Poza tym chcę i muszę zostać tu z tobą.
-
-To dobrze… - Uśmiechnęła się z ulgą.
-
- Czy jest jeszcze coś o czym chcesz mi powiedzieć?
-
-Raczej nie.
-
Skinął głową. Zamyślił się na chwilę, jakby zastanawiał się, czy powinien ci coś powiedzieć, ale chyba zrezygnował.
- Idź odpocząć, musisz być zmęczona po tym wszystkim. Chyba że masz jeszcze jakieś pytania. -
-Cóż, podróż była męcząca, więc chętnie się zdrzemnę… - Przytuliła się do Zimtarry jeszcze raz i poszła do pokoju się zdrzemnąć.
-
@Kubeł1001 napisał w Miasto Ur:
- A na co pół? Reszty nikt pewnie nie kupi, ja sam nie przepadam i zgnije, tak jak połowa zapłaty. Mogę sprzedać coś mniejszego, za odpowiednio mniejszą cenę.
Ork, niepewny czy powinien iść tam z tobą, czy zostać, uznał, że lepiej jednak iść tam, gdzie szykuje się bitka, więc wkroczyliście tam razem. W środku czekało dziesięciu najemników plus Goblin, który werbował was wszystkich do ochrony Smoka.
Ozel “Ślepiec” Golton
- Ktoś chętny zawsze się znajdzie - odparł. - Co do zapłaty, to i tak zapłacę za całość. Nie lubię marnować jedzenia ze swojej strony.Drumen “Ogórek” al-Malik
- Można stwierdzić, że odnosimy coraz to większe sukcesy - zwrócił się bezpośrednio do Goblina. - Wygrała dedukcja, jak i oczywistość tego, co ma teraz miejsce. -
Taczka:
- Właściwie to miałbym do ciebie jedną prośbę, ale to może zaczekać. - powiedział z ciepłym uśmiechem i wstał, odchodząc do swoich spraw, więc widocznie nie było to nic istotnego. Drzemka to mało powiedziane, solidnie się wyspałaś, wstając na krótko przed południem następnego dnia.
Vader:
- No dobra, niech będzie. - odparł i przekazał zamówienie dalej. Po kilkunastu minutach dostałeś posiłek, który na logikę był ostatnim, jakiego mógłbyś się tu spodziewać, bo ryba na pustyni wydawała się rzadkością i rarytasem dla bogaczy. Na szczęście piaskowe rekiny mają głęboko gdzieś coś takiego jak logika i dzięki temu możesz spróbować filetu z jakimiś warzywami i chlebem.Popatrzył na ciebie widocznie zdziwiony, ale po chwili odzyskał rezon.
- Co ty mnie tu pierdolisz, hę? Nie dla główkowania was zwerbowałem, patałachy! Wracać no na miejsce i stać na warcie, raz!