Miasto Ur
-
Poszła poszukać Zimtarry w pałacu.
-
Zastałaś go w jednym z pomieszczeń, gdzie omawiał coś nad zastawionym mapami i papierami stołem, otoczony słuchającymi go rozmaitymi ludźmi. Część z nich mogła być doradcami, inni jakimiś dowódcami armii Ur, ale widziałaś wśród nich też dwóch, którzy nie pasowali do lokalnych ludzi: Drakonida, którego spotkałaś już na swoich uroczystościach ślubnych, tym razem odzianego w pełną zbroję, z kuszą i kołczanem pełnym bełtów przewieszonymi przez plecy oraz parą toporów przy pasie. Drugim był Drow, Mroczny Elf, ubrany w czerń, z dwoma jataganami i sztyletem w pochwach przy pasie, odziany równie elegancko, co praktycznie, jakby musiał czy nawet mógł w jednej chwili opuścić przyjęcie wyższych sfer, aby rzucić się w środek pola bitwy. Jego twarz szpeciło kilka paskudnych blizn, które jakby się nie goiły, jakby zadano je przed chwilą. Spojrzenie jego krwistoczerwonych oczu spoczęło na tobie przez chwilę, a ciebie przeszedł zimny dreszcz. Gdy tylko zostałaś zauważona, wszyscy kolejno skłonili się i opuścili pomieszczenie, zostawiając cię sam na sam z Zimtarrą.
-
Na przywitanie przytuliła się do Zimtarry.
-Brakowało mi tego… -
Również mocno cię przytulił, całując po chwili w głowę.
- Mnie również. Cieszę się, że wróciłaś cała i zdrowa.
Po tych słowach odsunął się od ciebie, wskazując ci na jeden z foteli w pomieszczeniu, samemu zajmując miejsce w drugim.
- Opowiedz mi jak przebiegła twoja podróż? -
Usiadła na fotelu.
-Chyba powinnam zacząć od tych bandytów z pustyni. Nazywali się Czarną Dłonią, czy jakoś tak… -
- Hołota, która czai się w pobliżu oaz i szlaków karawan, polując na kupców i podróżnych, których może obrabować. A to pewnie kolejna taka banda. - odparł, jakby zupełnie się tym nie przejmując. Cóż, może dla niego, rodowitego Nirgaldczyka, nie było to nic dziwnego, po prostu kolejna niedogodność życia na tym kontynencie, obok skrajnych temperatur i tym podobnych.
-
-To chyba nie są zwykli bandyci… Twój przyjaciel Nord kazał mi, żebym cię ostrzegła przed nimi.
-
- Wobec tego z nim też porozmawiam. Ale ważne, że tobie nic się nie stało. Jak rozumiem on, Rodo i reszta dobrze się spisali?
-
-Oczywiście, gdyby nie ich szybka reakcja, najpewniej tamci bandyci by mnie porwali.
-
- Dobrze wiesz, że gdybym musiał, posłałbym całą armię Ur, aby cię odbić. Ale cieszę się, że nie muszę tego robić. A jakie wieści z Minteled?
-
-Cóż… Ich warunki pokoju były raczej wysokie. Między innymi pragnęli podziału zysków ze szlaków handlowych, przynajmniej trzystu tysięcy sztuk złota, a także chcieli, żeby władcy Ur ukłonili się przed ich sułtanem.
-
Parsknął śmiechem pod nosem.
- Oczywiście. Postawił warunki nie do spełnienia i gdy wybuchnie wojna będzie mógł się wymigać od odpowiedzialności, bo przecież próbował rozwiązać konflikt bez rozlewu krwi. Spodziewałem się tego, ale liczyłem, że jednak uda ci się go przekonać. Teraz to już pewne, że czeka nas wojna. -
-Naprawdę nie ma już żadnej możliwości, żeby zapobiec tej wojnie?
-
- Jeśli obie strony dążą do konfliktu? Nie. Ani ja, ani pozostali Lordowie nie zgodzimy się na taką potwarz jaką są warunki pokoju wysłane z Minteled. A oni nie odpuszczą jeśli tych żądań nie spełnimy. Nie martw się, od tej pory nie opuścisz już Ur, będziemy tu bezpieczni, cokolwiek by się nie stało… Niegdyś moja ojczyzna była potęgą. I ja sprawię, że znów nią będzie. Znów wielkie, dumne i potężne Ur będzie władać całym Nirgaldem i dyktować warunki choćby i samemu Cesarstwu. Nie ukrywam, że moment na wojnę nadarzył się idealnie, bo tamci się nie wmieszają, a mogliby mieć powód. Nie wiem czy wiesz, ale Minteled nie powstało samo z siebie. To miasto, a później państwo, zostało powołane przez Cesarza i możnych z Verden, aby być dla nich pierwszą linią obrony przed zakusami moich przodków. Kiedyś bowiem, za czasów Akheshera Wielkiego, zwanego Złotym Magiem, Sułtanat Ur w wielkiej wojnie rzucił niemal na kolana całe Verden.
-
-Ale ty nie będziesz brać udziału w bitwach, prawda? - Spytała zmartwiona.
-
- Oczywiście, że nie. Moje miejsce, jest tutaj, gdzie moje talenty przydadzą się najbardziej. Zresztą, to byłoby niebezpieczne i nieodpowiedzialne. Poza tym chcę i muszę zostać tu z tobą.
-
-To dobrze… - Uśmiechnęła się z ulgą.
-
- Czy jest jeszcze coś o czym chcesz mi powiedzieć?
-
-Raczej nie.
-
Skinął głową. Zamyślił się na chwilę, jakby zastanawiał się, czy powinien ci coś powiedzieć, ale chyba zrezygnował.
- Idź odpocząć, musisz być zmęczona po tym wszystkim. Chyba że masz jeszcze jakieś pytania.