Przeklęte Bagna
-
Pokiwali głowami, choć szybko dotarła do nich sprzeczność twoich rozkazów, ponieważ musieliby udać się do pobliskiego lasku, aby ściąć gałęzi, ale nie byli pewni, czy powinni udać się tam całą bandą.
-
Problem sprzecznych rozkazów należy rozwiązać jak najszybciej, ale nic na ten moment mu nie przychodziło, jeśli chodzi o rozwiązanie. Zbliżył się do Ronka, gdyż właśnie on mógłby wiedzieć, co zrobić w takiej sytuacji.
- Powiedz mi, przyjacielu, ilu bym musiał wysłać Goblinów w kwestii zdobycia materiałów na pochodnie? Wiesz, nie chcę, żebyśmy tu czekali do nocy, bo nie wiadomo, czy coś nie wyjdzie z bagna, żeby nas zajebało, ale jeśli chcemy zmniejszyć ryzyko zgubienia się na bagnach, potrzebne nam będzie jakieś źródło światła. - rzekł do szamana, drapiąc się po podbródku w zamyśleniu. -
//Gobliny i Orkowie to raczej prymitywne rasy, co widać też po ich języku, prostym, pełnym błędów i tak dalej, więc jeśli możesz, to stosuj się do tego dla zachowania klimatu.//
- Ze czterech niech polezie z toporzyskami i naciacha drzewek, a z tyle samo powinno pójść z nimi, ale z bronio, żeby co ich tam w lesie nie złapało. A reszta niech siem w kupe zbije i czeka, żeby co tam z bagna nie wylazło. - powiedział i dodał ciszej, żeby inni nie usłyszeli: - Duchy niespokojne. Złe rzeczy siem tu czajo. -
// Założyłem, że przez bycie częściowo człowiekiem nie będzie miał aż tak prymitywnej mowy w porównaniu do innych zielonoskórych, ale nie będzie problemem dla mnie pisanie w tym samym stylu. //
Kiwnął głową. Szamanizm nie jest czymś, do czego Mormog przykłada mocno miarę, lecz jeśli Ronk twierdzi, iż coś czai się w bagnach, to najprawdopodobniej ma rację. Odwrócił się w stronę pozostałych goblinów i wskazał na losowych czterech goblinów.
- Wy! Bierzta toporzyska i ciachajcie drzewka na drewno! - odparł, po czym wskazał na kolejnych czterech losowych goblinów. - A wy, chłopcy, bierzta bronie i pilnujta rębajłów. Reszta z was zostaje i formuje szyki, żebyśmy byli gotowi, jak jakieś chujstwo nas zaatakuje. -
//Bycie częściowo człowiekiem odpowiada bardziej za jego geny, dzięki czemu jest większy i silniejszy niż inne Gobliny, które pochodzą ze zwykłych związków. To, że jest człowiekiem półkrwi nie zmienia nic w jego sposobie mówienia i bycia, skoro od małego wychowywały go Gobliny, więc to ich język, sposób mówienia, kulturę, wierzenia i tym podobne przyjął.//
Wykonali rozkaz posłusznie, a przy tym szybko i sprawnie. Nic dziwnego, ryk dochodzący z lasu zmusił ich do pośpiechu, przez co czym prędzej znieśli drwa ta, gdzie na nich czekaliście. Kilka chwil później mieliście już gotowe pochodnie, wszystkich był tuzin, a osiem kolejnych było w zapasie, gdyby tamte zgasły lub zostały utracone w jakiś inny sposób. -
// Spoko. //
Skoro pochodnie zostały przygotowane, to można wyruszyć w bagna. Wyciągnął swój miecz dwuręczny na wypadek, gdyby coś miało po drodze zaatakować najemników.
- Dobra, chłopcy, podpalta pochodnie i jedziem w bagna. Trzymajta sie razem. - rzekł do swoich wojaków, a następnie powoli ruszył w kierunku bagien. -
//Jak rozumiem wszyscy jadą na grzbietach swoich wilków, a ty na swoim Wargu?//
-
// Dokładnie. //
-
Pochodnie rozdzielono tak, aby ich światło choć trochę przebijało się przez mgłę i ułatwiało wam trzymanie się szyku. Przeprawa przez bagna nie należała do łatwych czy przyjemnych, stale czuliście się obserwowani, a nawet najmniejszy plusk wody pobudzał i wręcz przerażał twoich żołnierzy. Po około kwadransie wędrówki bez odnalezienia choćby śladu innych Goblinów, usłyszałeś jakieś zamieszanie oraz wilczy pisk na tyłach.
-
Odwrócił się w stronę hałasu, by zobaczyć, co konkretnie się dzieje. Zdecydował się również schować miecz dwuręczny, a zamiast niego wyciągnął łuk i jedną ze strzał, aby mógł zastrzelić potencjalnego przeciwnika, jeśli ten znajduje się daleko od Mormoga.
-
Na końcu kolumny twoi ludzie pospiesznie rozbiegli się na małe wysepki suchego lądu, nerwowo rozglądając się wokół, z bronią gotową do ciosu i oszczepami gotowymi do rzutu. Po wilku, którego pisk słyszałeś przed chwilą, nie było ani śladu. Po jeźdźcu też. Goblin wyłonił się z mętnej wody dopiero po chwili, a na jego twarzy widziałeś mieszaninę tak oczywistego strachu i przerażenia, jak i ulgi, że wciąż żyje. Zaczął powoli posuwać się w kierunku najbliższej wysepki, zauważyłeś jednak jakiś kształt pod wodą, na tyle ciemny, że wyróżniał się na jej tle. Nim ktokolwiek zdążył zareagować, spod wody wynurzył się monstrualny płaz, który jednym kłapnięciem monstrualnej gardzieli pochwycił nieszczęsnego Goblina, któremu jedynie nogi wystawały z paszczy. Machał nimi z przerażeniem, dopóki wraz z blisko czterometrową bestią nie znalazł się znów pod wodą.
-
Zaczął się rozglądać, czy w pobliżu nie ma owej bestii czy innych pokrak z tego samego gatunku, ewentualnie podobnych skurwysyństw. Jeśli poczwara znowu się wynurzyła, spróbował strzelić w nią za pomocą łuku.
-
Widocznie usatysfakcjonowany podwójnym posiłkiem płaz odpłynął, a wam tylko pozostaje liczyć na to, że nie ma tu jego kolegów, a jeśli są, to przynajmniej najedzeni.
-
Atak płaza zdecydowanie był nieciekawym początkiem przeprawy przez bagna, szczególnie patrząc na to, że płaz zdołał zabić jednego z goblinów (nie wspominając już o jego wilku). Mieszaniec nie schował swojego oręża, gdyż obawiał się tego, że kolejne pokraki zaatakują oddział najemników. Oby spotkał ich jak najmniej w trakcie poszukiwań goblińskich rebeliantów.
- Chłopcy, bądźta czujni. Chuj wie, co jeszcze skrywajom bagna. - odrzekł do swoich towarzyszy, choć można było odczuć w jego głosie nerwowość. Po chwili dał sygnał, aby wznowić przeprawę przez bagna. -
Maszerowaliście dalej, o wiele bardziej spięci niż wcześniej. Teraz jednak przynajmniej nic nie próbowało was pożreć. Niestety, błąkanie się po tych błotach nie dało praktycznie nic, wciąż nie mogliście znaleźć rebeliantów, ale przynajmniej natrafiliście na wysepkę na tyle dużą, aby móc na niej spędzić noc.
-
Skierował więc swoją bandę na tę wysepkę.
-
Sucha trawa, po której łaziły duże, tłuste, wijące się robale, kilka krzewów i karłowate drzewko. Niewiele, ale każde miejsce, gdzie możecie spędzić noc z dala od wody jest bardziej niż w cenie.
-
Zszedł ze swojego Warga, a następnie przez chwilę rozejrzał się wokół wysepki. Po tym, jak się rozejrzał, zwrócił się do Goblinów.
- Rozbijta obóz, chłopcy! I zwiększta ilość wartowników - lepiej, żeby te chuj-wie-co nie zapierdoliło nas we śnie!
// Jeśli nic nie ma ważnego do roboty, to możemy przyspieszyć do następnego dnia? // -
Tak jak zwykle “robienie za ciecia”, czyli stanie na warcie, było smutnym obowiązkiem, od którego twoi ludzie starali wywinąć kiedy tylko mogli. Teraz jednak, pamiętając stratę swojego kompana, znalazł się aż tuzin chętnych. Pozostali rozstawili podróżne namioty i rozpalili liche ognisko z krzewów i drzewka, które rosły na wyspie, żaden myślał wyprawić się poza nią.
- Mówił żem, że duchy niespokojne, ni? - zagadnął cię Szaman. - Trza im było złożyć ofiare. Nie dalim, to se sami wzieli. -
- Yhym. To zgaduję, że trza im złożyć ofiarę na następny dzień. ta? - zapytał szamana.