Haxenn
-
Leroy Jenkins
- Jestem panu wdzięczny za to, że poświęcił mi pan swój czas - zaczął dyplomatycznie i ostrożnie. Tym razem raczej nie skończyłby w dybach, a w zaświatach, więc wolał być ostrożniejszy. - Dotarłem tutaj po to, by zdobyć klucz i mapę, które pozwolą mi na uzbieranie reszty elementów układanki, z której rozwiązaniem związana jest nagroda, wysoko wynagradzająca trut, jaki napotkałem w trakcie podróży… Nic, czego pan by już nie zaznał. Cały problem polega jednak na tym, że ten klucz znajduje się w kopalnii w miejscu, gdzie nie ma jeszcze tunelu. Dlatego też pojawiam się ja z gorącą prośbą o to, by jeden z tuneli został przedłużony, bym mógł zabrał stamtąd kolejny element tej układanki? Oczywiście, na warunkach, jakie obiecałem, zanim wkroczyłem do tego miejsca… -
- Jeśli nie ma tam tunelu to znaczy, że nie jest potrzebny. A żeby to zmienić potrzeba czegoś więcej, niż mgliste zapewnienia o wielkim skarbie.
-
Leroy Jenkins
- Z całym szacunkiem do pana, lecz czy to nie właśnie te mgliste informacje na temat wielkich skarbów są źródłem wypraw? - zapytał. - Skarby wręcz legendarne, które nie interesują szarych zjadaczy chleba, lecz przyciągają uwagę tych, którzy są gotów zaryzykować swoim własnym życiem, by chociaż odkryć, czy spotkali się z kłamstwem, czy z prawdą? Oczywistość nie jest, w moich oczach oczywiście, czymś, co jest świadectwem odkrywania skarbów. Przecież nie można spodziewać się problemów, jakie na swojej drodze się napotka, ani też przejść przez pułapki tych, którzy zabezpieczyli skarb bez wiedzy, że w ogóle w tym miejscu czekała pułapka. Oraz, gdyby skarb byłby oczywisty, to czy nie byłby po prostu nudny? -
- Może i tak być, a gdyby to zależało ode mnie, to pewnie bym się zgodził. Niestety, każdy z nas jest tylko trybikiem w wielkiej machinie, mając nad sobą kogoś o wiele potężniejszego… Odpowiem przed moim przełożonym, jeśli gdzieś opóźnią się prace, bo musiałem ściągnąć niewolników, nadzorców i narzędzia, aby kopali tunel gdzieś, gdzie ponoć ma być skarb… A jest to dość wymagający i surowy zwierzchnik, nie zdziwiłbym się, gdybym zapłacił choćby i gardłem za nawet drobne opóźnienie. Ale jeśli dostarczysz coś, co wynagrodzi mu opóźnienia to raczej przymknie na to oko, a ja wydam odpowiednie rozkazy w kopalni.
-
Leroy Jenkins
- NIe zamierzam ukrywać niczego przed wami - odpowiedział. - Więc, jeżeli coś tam istotnie jest, to możecie być pierwszymi, którzy to zobaczą. A czy jest lepsze potwierdzenie, że nic nie idzie na próźno, niż odkrycie, że wśród tuneli, które się kopało, znajdywał się przeoczony element, umieszczony przez kogoś tak odważnego, że wyruszył na wasze terytoria tylko po to, by ukyć jakąś część? Spośród wszystkich miejsc, gdzie mógł ruszyć, wybrał to, gdzie mógł stracić życie? Oczywiście, jeżeli był Mrocznym Elfem, zapewne poszłoby mu to łatwiej. Chyba, że poukrywał części również na terytorium wroga, by nie było za łatwo. -
- Jak mówiłem, mogę spróbować skierować prace nad tunelami w odpowiednią stronę, aby wykopać to dla ciebie, ale muszę trzymać się norm i terminów niezbędnych dla wysiłku wojennego mojego państwa. Więc potrzebuję czegoś, co pozwolić ugłaskać mojego zwierzchnika, abyśmy obaj nie stracili życia przez to przedsięwzięcie.
-
Leroy Jenkins
-- Mógłbym w zastaw zaoferować swój artefakt, jeżeli w jego kierunku padnie jakieś zainteresowanie z waszej strony – odparł, gotowy do poświęceń. Nawet tych bardzo kosztownych. – Jeżeli jest to zmarnowanie waszego czasu, to i tak zyskacie artefakt na wykopaniu kawałka tunelu. -
- A czym tak właściwie jest twój artefakt? - zapytał wciąż tym samym tonem, choć bez wątpienia zyskałeś jego uwagę i ciekawość.
-
Leroy Jenkins
-- Powiedzmy, że w pewien sposób nagina prawa, jakimi rządzi ten nasz kochany świat. Z pewnością dzielnego szermierza nie zatrzymałaby przed dotarciem do swojego celu jakaś rzeka, bądź pionowa ściana, gdyby dzierżył ten artefakt. Mógłbym zademonstrować, ale wiem, że wręczenie obcemu artefaktowi mogłoby stworzyć problemy, lecz moje intencje są całkowicie czyste i mogę przysiąc, że nie sprawię problemów. Jeżeli, oczywiście, demonstracja byłaby konieczna. -
- Brzmi to jak coś, co zapewniłoby ci nie tylko zgodę na zmianę toru pracy w kopalniach, ale i zapewniło pomoc w postaci eskorty, jucznych zwierząt i zapasów, które mogę zaoferować twojej wyprawie. Rzecz jasna, o ile artefakt rzeczywiście działa.
-
Leroy Jenkins
-- Mogę wyjaśnić, jak działa, bo obstawiam, że na prezentację nie uzyskam tutaj zgody, chociaż sam mógłbym najlepiej zaprezentować działanie artefaktu, bo mam go od lat. -
- Chętnie usłyszę o wszystkim. Możesz zaczynać choćby zaraz.
-
Leroy Jenkins
-- Otóż, wbrew pozorom, artefakt nie jest taki trudny do operowania. Po pierwsze, jego posiadacz musi wydziedziczyć miecz i wyznaczyć swojego następcę. Wówczas następca będzie mógł skorzystać z pełni umiejętności artefaktu. Jeżeli będzie go trzymał w taki sposób – tutaj zaprezentował pozę, jakby trzymał miecz nad swoją głową, chociaż w istocie niczego w dłoniach nie trzymał. – I zacznie krzyczeć swoje imię, to artefakt zadziała. Posiadacz będzie mógł biec i dopóki nie skończy krzyczeć, to artefakt dopilnuje, żeby nic, żadna woda ani mur, nie mogły zatrzymać jego biegu. -
- Masz na myśli, że przez nie przeniknie? Czy przebije się? - dopytał Drow. - I czy tyczy się to też strzał i innych pocisków, które będą lecieć w kierunku posiadacza artefaktu?
-
Leroy Jenkins
-- Bardziej miałem na myśli to, że zmieni kąt, pod jakim biegnie i zacznie biec pionowo po ścianie – odpowiedział Drowowi. Kosztem artefaktu może zdobyć kolejny element zagadki. Nie chciał tego stracić. – I muszę przyznać, że ze strzałami, ani też z innymi pociskami nie próbowałem, dlatego też dla bezpieczeństwa noszę pancerz. -
- Fascynujące. A co stanie się z artefaktem, gdy ten, kto nim aktualnie włada, zostanie zabity? W bitwie lub w innych okolicznościach?
-
Leroy Jenkins
-- Tutaj przyznam, że nie sprawdzano takich możliwości. Ale nawet umierający poprzednik dopilnował, by artefakt został oficjalnie przekazany, jak i też nie mam wiedzy, czy któryś z jego właścicieli zginął w walce. Lecz, czy warto ryzykować utratę całej wartości artfaktu, by sprawdzać teorię, jak zgadzam się go oddać w zamian za wykopanie w tamtym miejscu tunelu? -
Mroczny Elf zamyślił się na chwilę, spuszczając wzrok na podłogę.
- Zgoda. - powiedział w końcu, przenosząc na ciebie spojrzenie czerwonych oczu. - Dostaniesz niewolników i narzędzia, aby wykopać ten tunel. W zamian za artefakt. -
Leroy Jenkins
Ukłonił się nisko.
-- Dziękuję. Mogę już teraz przekazać artefakt, ale możemy to też zrobić po wykonaniu tunelu. Zależy, jak pan woli, sir. -
- Chyba nie myślisz, że po tym, co mi opowiedziałeś, pozwolę ci z nim ot tak odejść? - zapytał Mroczny Elf, marszcząc lekko czoło. - Oczywiście, że chcę go teraz.