Luna
-
Zawsze była opcja zaparkowania na skraju krateru i zejścia jego zboczem, co dla androida jak on było dość bezpieczne. Przy odrobinie szczęścia dałoby się podejść pod jedno z wejść dla personelu, choć te już na pewno były monitorowane. I szczelnie zamknięte, ale to był już pomniejszy problem.
-
A jak miała się sprawa ewentualnych zabezpieczeń i pułapek, które HK mógł spotkać na swojej drodze, gdyby zdecydował się na tę opcję?
-
Pułapek nie było na planie, ale też nie było powodów aby się ich spodziewać - te tunele były koniec końców regularnie uczęszczane, a żaden ze strażników pewnie nie chciał wpaść na ukrytą minę. Jeśli jego doświadczenie go nie myliło, HK miał przed sobą “tylko” walkę z ludzkimi strażnikami i przebijanie się przez parę metalowych drzwi. No, były wieże tesli zaprogramowane tak aby ogłuszać więźniów w razie rebelii, ale raczej nie powinny wyrządzić wielkiej szkody bojowemu androidowi.
-
Była to więc najlepsza możliwość, ale mimo to sprawdził inne, jeśli w ogóle były, dla pewności. Oraz od razu zastanowił się nad drogą ucieczki.
-
Nic innego mu nie przychodziło do głowy samo z siebie, poza opcją zaczekania na egzekucję zaoferowaną przez Antoniego. W kwestii drogi ucieczki musiałby tak czy owak wrócić na powierzchnię, tym samym szybem którym przyszedł albo innym. Było to chyba najlepsze zabezpieczenie więzienia - jedyna droga ucieczki prowadziła na pozbawioną atmosfery powierzchnię.
-
Nie był to żaden problem dla niego, bo przecież i tak nie oddychał, ale na chwilę odszedł od planu i poszukał na statku czegoś, co mogłoby ochronić przed brakiem atmosfery tego, którego miał wyciągnąć, bo wątpił, żeby mógł coś takiego kupić gdzieś na Lunie, a jeśli już, to raczej nie za szybko.
-
Znalazł się kombinezon próżniowy w bagażniku. HK zapomniał że kupił go kiedykolwiek, gdyż kosztował grosze na stacji portowej w Pasie Asteroid i zapewne coś podobnego można by było dostać nawet i tutaj. Założenie go nie powinno być niestety natychmiastowe.
-
Uznał, że zdoła do tego czasu opóźnić lub zatrzymać ewentualny napór strażników. Kontynuował przeglądanie planów i tym podobnych, aby upewnić się, że o niczym nie zapomniał i nic nie pozostawi przypadkowi.
-
Pewności nigdy nie było, a przypadek zawsze. Niemniej po paru minutach zapoznał się z planami na tyle dobrze, że w więzieniu powinien być w stanie poruszać się bez wahania.
-
Dla pewności włączył jeszcze kamery w oczach i nagrał plan, aby móc w razie potrzeby przywołać go w pamięci. Potem zabrał się za sprawdzenie ekwipunku i przygotowanie kanonierki do lotu.
-
Nie ukradli mu nic, więc zarówno sprzęt osobisty jak i statek były kompletne i gotowe do akcji. Gdyby podejmował się jakiejś łatwiejszej misji, HK miałby powód czuć się pewnie.
-
//Jaką mamy teraz porę dnia? Chociaż może to złe pytanie, więc jak jasno jest? Chodzi mi o to, że chciałbym podlecieć pod więzienie, gdy będzie już ciemno.//
-
//Jako że jesteś na księżycu, dzień trwa tyle ile obrót wokół Ziemi, czyli miesiąc. Dla uproszczenia powiedzmy, że obecnie jesteś po stronie odwróconej od słońca.//
-
//Wyobrażałem sobie, że jest tu jakiś system kontrolujący oświetlenie, ale biorąc pod uwagę jak przywitali mnie tu mieszkańcy to nie dziwię się, że nie ma.//
Skoro tak, załatwił wszelkie procedury przedstartowe z kontrolą lotów, aby nie zostawiać za sobą zbędnych śladów i poderwał kanonierkę do lotu. Kurs ustawił nie na samo więzienie, ale na jakieś miejsce w pobliżu, na tyle, aby ewentualne wieżyczki przeciwlotnicze nie mogły go dosięgnąć, ale i żeby dało się tam dobiec w jak najkrótszym tempie. Włączył przy tym wszystkie systemy maskowania i leciał dodatkowo jak najniżej, choć starając się nie przesadzić i nie doprowadzić do kolizji, aby utrudnić pracę skanerom. -
Bez problemu opuścił pustawe lądowisko i wzniósł się nad księżycową powierzchnię. Na tej części globu była ona surowa, naturalna, nawet urokliwa na swój sposób. HK był w stanie widzieć pobliski krajobraz dość dobrze ze wzgląd na swój doskonały wzrok i słabe oświetlenie jakie dawała wisząca w zenicie Ziemia, szara kula na czarnym niebie. Widok obudził w androidzie namiastkę ciężkich do zidentyfikowania emocji, być może z poprzedniego życia, jednak nie miał czasu nad nimi dumać - lot był krótki i statek już po chwili zbliżał się do zbocza krateru Letronne.
-
Przeskanował okolicę, szukając śladów form żywych, czyli strażników, jakichkolwiek zabezpieczeń czy pułapek i przede wszystkim najlepszego miejsca do lądowania.