Wioska Caelfall
-
Skinął głową i dalej leżał już spokojnie, choć mężczyźni wciąż stali w pobliżu, gotowi go przytrzymać, gdyby jednak znów miał się na ciebie rzucić.
- To był dzik. - wyjaśnił, wskazując na ranę. - Stało się to podczas polowania. -
-- Dzik, powiadasz? – ponownie spróbował wziąć do ręki igłę z nicią. Jeśli mu się tym razem udało, przystąpił do szycia rany. – Teraz zaboli.
-
- Znosiłem większy ból. - mruknął i rzeczywiście, choć widać było po nim, że cierpiał, to zniósł cały zabieg bez narzekania czy choć jednego jęku bólu. No i nie dał ci znowu w twarz.
-
Zakończył przeprowadzanie operacji i odłożył zakrwawioną igłę.
-- Dajcie mi jeszcze jakiś bandaż lub duży kawałek czystej tkaniny. -
Zwykłych chłopów nie było stać na bandaże i w sytuacjach takich jak te musieli radzić sobie przy pomocy bardziej prowizorycznych metod, tak więc z dwóch rzeczy, o które prosiłeś, otrzymałeś tą drugą.
-
Przyłożył tkaninę do zaszytej rany, a następnie dał znać chłopom, aby ponownie założyli oparowanemu jego koszulę.
-- Teraz musisz trochę odpocząć. No i trzeba będzie to kontrolować. -
Mężczyzn wyrwał im z rąk koszulę i ubrał się sam, od razu wstając na nogi.
- Nie trzeba. Muszę się zbierać, mam wiele do zrobienia. - powiedział, trzymając się za zraniony bok. - Ale dziękuję wam za pomoc. Wspomnę waszą wioskę w modlitwie do mojego boga. -
- Naprawdę zalecam zostanie tu na przynajmniej kilka dni. Chcę mieć pewność, że rana zagoi się dobrze. Nie mam pewności, że coś ci się nie stanie z dala od jakiejkolwiek cywilizacji, kiedy nikt nie będzie w stanie ci pomóc.
-
Mruknął coś pod nosem i podszedł w stronę swojego ekwipunku, chcąc zebrać rzeczy i odejść, tak jak powiedział, nic nie robiąc sobie z twoich zaleceń. W końcu jednak syknął z bólu i klęknął na ziemi, patrząc z wściekłością na ranę, która stała na drodze jego planom.
- Niech będzie. - westchnął i wstał, podpierając się o stojącą w pobliżu beczkę. - Przez “tu” masz na myśli tę stodołę?
- Znajdziemy ci jakiś lepszy nocleg. - odparł sołtys, uwalniając cię od konieczności odpowiedzi na to pytanie. Przedyskutował coś z żoną, a ta odeszła. Chłopi pomogli mężczyźnie zabrać rzeczy, on sam oparł się o jednego z nich, i wszyscy odeszli, nawet Tsia, w której oczach widziałeś wyraźną fascynację tym tajemniczym przybyszem.
- Cóż… - zaczął sołtys, siadając na beczce. - Ponownie przybyłeś w samą porę i zrobiłeś to, co do ciebie należy. Tym razem nie był to żaden z nas, ale i tak chcę ci podziękować. -
-- Taki już mój obowiązek… – powiedział pół-smok. Odwrócił się w stronę mężczyzny, aby patrzeć, jak go biorą. – Starajcie się go pilnować - rzekł ciszej do sołtysa. – Nie wygląda mi na takiego, co usiedzi w jednym miejscu przez kilka dni. A naprawdę nie chcę, żeby znów mu się coś stało z tą raną.
-
- Jest w takim stanie, że nawet ja bym sobie z nim poradził. - odparł ze śmiechem, ale szybko spoważniał. - Ale nie mogę nic obiecać, gdy bardziej mu się poprawi. Widziałeś, ile broni nosił przy sobie? Ja nie mam zamiaru wejść mu w drogę, gdy będzie mieć którąś w ręce, nie mogę też tego nikomu kazać.
-
-- Rozumiem to. Też bym się bał. Umięśniony, pewnie dobrze wyćwiczony w posługiwaniu się bronią… I te włosy… – Earizid się zastanowił. – No nic, po prostu trzeba go mieć na oku, a jak się wkurzy to trzeba na niego uważać. Od czasu do czasu wpadnę i opatrzę mu ranę raz jeszcze. Czegoś jeszcze wam potrzeba, czy mogę wrócić do siebie?
-
Sołtys pokręcił głową.
- Nie, to wszystko. Dziękuję raz jeszcze. Jeśli pozwolisz, wrócę teraz do swoich spraw. - odparł i odszedł niespiesznie kilka kroków, dając ci szansę na ewentualne ciągnięcie rozmowy dalej, gdybyś był tym zainteresowany. -
-- W porządku. Miłego dnia – pożegnał się z sołtysem i wyruszył w podróż powrotną do swojej chatki.
-
Dotarłeś tam bez żadnych przeszkód.
//Przewijamy o kilka dni w świecie gry czy masz coś do zrobienia?// -
Po dotarciu do chatki zdjął wszystko poza bielizną i położył się w małym łóżku, aby trochę odpocząć.
//Ja chyba już nic nie mam. Jak chcesz to możemy przewinąć.//
-
Kolejnych kilka dni mijało ci raczej w spokoju, codzienną nudę i rutynę przerywały tylko spacery do wioski, aby zmieniać opatrunki tajemniczego przybysza i doglądać jego ran. Jak mogłeś zauważyć przy okazji tych wycieczek, miejscowi niezbyt cieszyli się z tego, że musiał zostać i czekali, aż tylko opuści ich osadę. Zresztą, on sam również nie pragnął niczego bardziej, niż odejść z Caelfall, pomimo opieki, jaką tu miał, oraz wzrastającego z dnia na dzień zainteresowania ze strony Tsii, czego jednak zdawał się nie zauważać. Niemniej, rana goiła się dobrze i właściwie jedyne, co ci zostało, to iść dziś do niego, upewnić się, że wszystko jest w porządku, i przekazać mu te nowiny, aby ku uldze swojej i mieszkańców wioski (choć nie wszystkich) mógł ją wreszcie opuścić.
-
Ha! myślał sobie Earizid wesoło skacząc po polnej dróżce, która prowadziła z jego chatki do wioski. Dziwnie jest uwierzyć, że historia wokół tajemniczego człowieka, który przybył do Caelfall, już ma wyjeżdżać. Niemniej pół-smok cieszył się, że jego umiejętności medyczne dały efekt w postaci dobrze gojącej się rany. Nie dajcie Pradawni wszystko strzeliłoby psa w dupę, rana zaczęłaby cieknąć ropą, a tajemnicza osoba pewnie by mu tego nie wybaczyła…
Earizid zapukał do drzwi chaty, która stanowiła miejsce odpoczynku dla tajemniczego, blond włosego gościa. -
Nie było żadnej chaty, nieufni w swej naturze wobec każdego, kto nie pochodził z ich społeczności, chłopi nie chcieli przyjąć przybłędy pod swój dach, zwłaszcza tak dobrze uzbrojonego. Stąd musiał zamieszkać w karczmie, gdzie znajdowało się kilka niewielkich pokoi, ponieważ do Caelfall czasami przybywali kupcy czy wędrowni rzemieślnicy, choć lepszym określeniem jest to, że właściwie przejeżdżali przez wioskę i czasem pogoda lub inne powody zmusiły ich do pozostania na dłużej. Tak czy siak, w karczmie panował niewielki ruch, tylko dwóch starszych mężczyzn sączyło piwo w stoliku w rogu, inni mieszkańcy wioski mieli obowiązki, którymi musieli się zająć. Oberżysta wskazał ci, gdzie powinieneś się udać, a gdy tylko zapukałeś, usłyszałeś polecenie, aby wejść do środka. Jak zauważyłeś, mężczyzna był już ubrany i gotowy do drogi, choć wciąż na coś czekał przed odejściem, najpewniej właśnie na twoją wizytę.
-
-- I jak? Nic nie boli? Rana nie daje o sobie znać tak mocno?