Zielona Zatoka
-
- Ma chałupe, znajdziesz. Co jeszcze?
-
// ciulów sto, aż dwadzieścia dni zwłoki, wybacz //
— Nic. — Odburknęła, idąc w stronę wyjścia z kajuty. — Ido do niego, będę z powrotem jak wrócę.
I zgodnie z swoimi słowami, opuściła pokład okrętu i skierowała się na nabrzeże, rozglądając się za krawcem zgodnie z niesamowicie precyzyjnymi wytycznymi kapitano.
-
Zabudowa na stałym lądzie rzeczywiście była na tyle skromna, że zdołałaś odnaleźć warsztat żaglownika. On sam był Goblinem, jak mogłaś się spodziewać, i łatał właśnie jeden z żagli przed wejściem do swojej chałupy.
//Sprawdziłem i rzeczywiście, wytwórca żagli to po prostu żaglownik.// -
// Codziennie uczymy się czegoś ciekawego. //
Bez większych ceregieli stanęła przed nim i wskazała na trzymane w ręku kiecki.
— Słyszałam, że umiesz szyć i inne takie. — Zaczęła. — Mam dla Ciebie roboto. -
- Żagiela to ja z tego nie zrobie. - odparł, odrywając się od pracy i drapiąc lekko po głowie.
-
— A kazałam Ci robić żagiela? — Odburknęła z irytacją. Otoczenie idiotów coraz bardzie działało jej na nerwy, z kapitano na czele. — Masz to spasować na mnie.
-
Pokiwał głową ze zrozumieniem, które cię zdziwiło, spodziewałaś się bardziej pytań albo kręcenia głową na takie pomysły. Goblin sięgnął po sznurek z podziałką, zmierzył wszystkie potrzebne wymiary i odebrał od ciebie ubrania.
- Na kiedy ma być gotowe? -
— A jak szybko umisz to zrobić? — Skrzyżowała ramiona, podnosząc głowę by spojrzeć na goblina. — Jak zrobisz na wczoraj, to dopłaco. — Zaoferowała.
-
- Do wieczora. - odparł Goblin, zmotywowany wizją dodatkowego zarobku. Natychmiast porzucił swoje dotychczasowe zajęcie i poszedł do chaty, zająć się przygotowaniem dla ciebie stroju.
-
Tissaen za to zatrzymała się na moment i namyśliła - miała jakieś plany poza wizytą u ważniaka w imieniu Kapitano? Musiała sobie przypomnieć, ale na razie nic jej nie świtało w tej kwestii.
-
Wypadało się do owej wizyty przygotować, ale poza dobraniem sobie biżuterii i innych dodatków oraz ewentualną kąpielą nie miałaś absolutnie nic do roboty, i tak bez ubrań nie wyruszysz.
//Daj jakiś ogólny post i w ogóle, a ja przewinę do momentu wyjazdu.// -
Ruszyła więc z powrotem do samej przystani, by korzystając z wolnego czasu jeszcze rozejrzeć się po niej, być może coś przykuje jej wzrok. Później przygotuje sobie kąpiel, odpicuje się na cacy i błysk i będzie mogła ruszać.
//Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko małemu zwiedzaniu Zielonej Zatoki//
-
//A gdzie tam.//
Cóż, nie spodziewałaś się wiele, więc się nie zawiodłaś. W centrum zatoki znajdował się targ, na którym pirackie załogi handlowały między sobą i przede wszystkim z załogami statków handlowych i przemytniczych którym kupowanie towarów pochodzących z rabunku nie przeszkadzało. Tych jednak chyba nie było dziś w Zielonej Zatoce, bo targ świecił pustkami. Nieco dalej było kilka pilnie strzeżonych magazynów, gdzie zapewne przechowywano zrabowane dobra, oraz równie dobrze strzeżone więzienie, gdzie trzymano schwytanych podczas pirackich eskapad jeńców, jak się domyślałaś w dość nędznych warunkach. Było też coś, co zapewne musiało być burdelem, bo nazywało się “Piersi Syreny”, niezbyt wyszukanie. Poza tym baraki dla załóg, które chciały przespać się na normalnych łóżkach, a nie hamakach rozwieszonych na pokładzie i pod nim, oraz kilka karczm: “Stary Port”, “Czarny Żagiel” i “Morski Grzmot”. -
Faktycznie nie spodziewała się wiele, ale nie przeszkadzało to jej być wciąż zawiedzioną. To miejsce miało o wiele większy potencjał, szczególnie patrząc na klientelę… Musiała podsunąć ten pomysł pod nos kapitano.
W tej sytuacji powróciła do kajuty dzielonej z goblinem, którego miała dzisiaj reprezentować przed szanownym jegomościem, by dokonać wszelkich niezbędnych przygotowań do wizyty. Stamtąd ruszyła po odbiór ubrań, a następnie na spotkanie z swoją eskortą i podstawionym pseudo-Kapitano.
-
Dobrałaś sobie sygnet, naszyjnik, który idealnie pasował do dekoltu sukni oraz parę kolczyków, wszystko ze złota. Goblin, któremu zleciłaś przeróbkę ubrań spisał się tak, jak oczekiwałaś: nie zrobił cudów, ale ubrania teraz pasowały na ciebie niemal idealnie. Przy lądowym wyjściu z zatoki czekały na ciebie dwa Gobliny powożące rydwanem zaprzęgniętym w wilki, czterej Wilczy Jeźdźcy. Poza tym w rydwanie był kolejny Goblin, ubrany w przyzwoitą koszulę i spodnie, z wypolerowanymi butami oraz czerwoną, skórzaną kamizelką na sobie. Miał też nieco biżuterii, głównie kolczyków w uszach i nosie oraz sygnetów na palcach. Jak się domyśliłaś, był to ten podstawiony cieć, który miał udawać kapitana.
- Drowo poszedł szybciej. - powiedział jeden z woźniców. - Sprawdzić teren czy cuś. Mówi, że bendzie czekać po zamkiem szlachetki. -
— Mhm. — Spławiła wiadomość woźnicy płytkim mruknięciem, będąc daleką od zadowolenia z faktu, że drow postanowił uprzedzić fakty i na własną rękę wyruszyć już do możnego.
— Ty. — Powiedziała do pseudo-kapitano, wdrapując się na rydwan. — Jak Cię wołają?
-
- Stisz. - odparł inny Goblin, zamiast tamtego, po czym od razu dodał: - Ni umie gadać, tak jak chciałaś, kapitanowo.
-
— I piękno. — Odparła, usadawiając się obok pseudo-kapitano. — Bo chuj by mnie strzelił, gdyby umioł. A teraz jedziemy do tego szlachetki, nie ma na co czykać.
-
Ponownie udało się wam dotrzeć na miejsce bez przeszkód. Na zwodzonym moście czekała na ciebie spora grupa strażników, około tuzina, wraz z trzema krasnoludzkimi najemnikami. Tym razem nie mierzyli z broni do ciebie i twojej eskorty, ale nie oznacza to, że zupełnie stracili czujność. Gobliny zatrzymały rydwan około dziesięciu metrów od mostu, Wilczy Jeźdźcy ustawili się w równym szyku za nim, a nim zdążyłaś cokolwiek powiedzieć, z mroku wyłonił się nagle Drow, przystając obok rydwanu, z jedną ręką zatkniętą za pas, w pobliżu pochwy z jataganem, a drugą pod płaszczem, gdzie zapewne trzymał jednoręczną kuszę, osławiony już oręż swojej rasy, przedmiot marzeń każdego szanującego się skrytobójcy.
-
Widząc Drowa, posłała mu spojrzenie dalekie od przyjaznego.
— Nie próbuj niczego głupiego. — Szepnęła do niego tylko, ale jednocześnie spróbowała dyskretnie użyć telekinezy, by przekonać się czy Mroczny Elf rzeczywiście ma to, czego się po nim spodziewała - wyczuć kuszę pod jego płaszczem. Miała gdzieś życie Belringa, ale gdyby Drow zabił go, wprowadziłoby to ich wszystkich w sromotne kłopoty, a przede wszystkim zepsuło cały plan Tissaen.