Nowe Gilgasz
-
-- Wyśmienicie. Taki plan mi odpowiada.
-
Edo wstał od stołu, zakładając na głowę kaptur płaszcza.
- Przygotuję wszystko. Idź do ich obozu, przyjrzyj się, doszlifuj plan. Albo rozejrzyj się po okolicy. Albo zachlaj się tu i zgwałć jakąś chłopkę. Po prostu zajmij się czymś, będę czekać w pobliżu obozu przed zmrokiem. -
Nord również wstał od stołu i zdecydował się rozejrzeć po okolicy wioski. Być może coś przykuje uwagę Morkara i ten będzie miał przez jakiś czas zajęcie, dopóki nie nadejdzie zmrok i będzie musiał udać się do obozu, w którym ukrywają się synowie szlachetki. W końcu to jest na ten moment najważniejsze zadanie.
-
Obejście wokół, wzdłuż i wszerz całej wioski nie zajęło ci nawet godziny. Chociaż Czarne Słońce dbało o jej mieszkańców, trzymając dzikie bestie, grasantów i inne niebezpieczeństwa z daleka od chłopskich chałup, to nie mieli interesu, aby inwestować szczególnie w to miejsce. Poza chatami, zabudową gospodarską i karczmą był tu jeden warsztat garbarski, garncarz i kowal, ale nic, co choć na chwilę zwróciłoby twoją uwagę.
//Możesz rzucić jakimś ogólnikiem typu przygotowanie się do walki i tak dalej, a ja przewinę akcję do przodu.// -
@kubeł1001 napisał w Nowe Gilgasz:
Niektórzy opuścili swoje miejsca bez słowa, ruszając w drogę, pozostali wrócili do swoich zajęć. Co do tronu, to choć z odległości wyglądał na toporny i niezbyt wygodny, to gdy zasiadłeś na nim, miałeś wrażenie, że spływają z ciebie całe troski, a mebel jest bardziej miękki i wygodny niż puchowe łoże. Magia? A może władza? Zresztą, to raczej bez różnicy. Nadeszła pora na audiencje, a szczęśliwie nie było wielu chętnych, co z jednej strony napawało optymizmem, że nie zaśniesz w ich trakcie, a z drugiej sprawiało, że rosła twoja podejrzliwość względem tych wszystkich, którym zmiana władza się nie podobała i życzyliby ci śmierci.
//Mógłbym rzucić tu jakiegoś NPC lub dwa, ale myślę, że Taczka czekała już dość długo, więc jej postać będzie tu miała pierwszeństwo.//Xavier Waasi
Rozsiadł się wygodnie, zsunął kaptur ze swojego hełmu, ale zdecydował się, że nie będzie go zdejmował. Nie warto pozbawiać się swojej własnej ochrony, zwłaszcza, że i tak zdecydowanie lepiej i groźniej prezentował się w hełmie. Nie był brzydki, ale dodatkowa wartość intymidacji w postaci hełmu była czymś, co szanował.
-- Rozpocznijmy więc audiencje. Kto zjawi się jako pierwszy? – zapytał, przy okazji rozglądając się za służbą i swoimi towarzyszami. Trzeba będzie nakreślić hierarchię. -
Pierwsi byli Fulko, rycerz od von Orrena, który udzielił wam wsparcia, oraz Bell, człowiek na służbie Maga z Gilgasz, dowódca kontyngentu Łaków. Obaj pogratulowali ci zwycięstwa oraz powiedzieli, że ruszają niezwłocznie powiadomić wszystkich o tym, co tu zaszło. A także zapowiedzieli, że albo wrócą osobiście, albo wyślą innych posłańców, aby powiadomić cię, co Mag i szlachcic myślą i jakie mają plany odnośnie dalszej współpracy. Jeśli w ogóle taką zakładają. Twoi pozostali towarzysze nie mieli ci już nic więcej do powiedzenia i wszystko wskazywałoby na to, że teraz pora na zgromadzonych tu ludzi, ale nagle w tłumie zawrzało, stojący między stolikami niezwłocznie się rozstąpili, a do komnaty weszła Gwardia Cienia. Tak jak mówił Rivert, elitarni zabójcy i wojownicy, najlepsze, co mogło zaoferować Czarne Słońce. Fechmistrzowie, szpiedzy, sabotażyści i skrytobójcy. Po walce z twoimi ludźmi byli przetrzebieni, a pewnie nawet przed starciem ich liczba nie była wielka, doliczyłeś się łącznie dwóch tuzinów, z czego kilku było rannych. Stanęli jednak przed tobą we wzorowym dwuszeregu, dumni i wyprostowani. Wszyscy uzbrojeni: łuki, kusze, sztylety, noże do rzucania, łańcuchy z ciężarkami na końcach, miecze, jatagany, bułaty, małe tarcze, włócznie. Ciekawe były miecze i buławy noszone przez niektórych, ich ostrza pokryte były małymi kolcami, ledwo widocznymi, ale uchwyciłeś je tylko dzięki temu, że odbijały światło pochodni.
Po krótkiej chwili milczenia jeden z gwardzistów wystąpił.
- Od zawsze służyliśmy Czarnemu Słońcu. Widzieliśmy jak Vigowie obrastali w potęgę i ginęli od trucizn i sztyletów zamachowców. Dla niewielu z nas to pierwszy taki przypadek przejęcia władzy, większość widziała kilka podobnych, niektórzy kilkadziesiąt, jak Drowy i inne długowieczne rasy. Nie stoimy po stronie starego Vigo, nie staniemy też po twojej. Służymy jedynie Czarnemu Słońcu. Tak długo, jak będziesz godnym swego tytułu, będziemy walczyć i ginąć za ciebie, mój panie.
Po tych słowach przyklęknął na jedno kolano, a pozostali zrobili to samo w niemal tym samym momencie. Zdecydowanie miło z ich strony, ale czułeś pod skórą, że nawet taki jednoznaczny i publiczny pokaz wierności może być jedynie przykrywką i dobrze zarówno mieć na nich oko, jak i obiecać im coś więcej poza dobrym dowodzeniem frakcją (co samo w sobie łatwą do spełnienia obietnicą nie jest). -
Kapitan wyglądał zupełnie inaczej niż wyobrażała sobie go Shimi. Zasiadła na krześle uprzednio upewniając się, że nie ma pod nim eksplodującej mikstury alchemicznej, i przeszła do konkretów. Nigdy nie była na rozmowie kwalifikacyjnej do kompanii najemniczej ale zawsze musi być ten pierwszy raz.
- Ten tego ego… Pieniądze… Chciałabym zarabiać złoto i to mnie sprowadza. Nie wiem co mam powiedzieć - oznajmiła nieśmiała. - Co się mówi na takich rozmowach? - zapytała niedoświadczona rozmówce. -
@kubeł1001 napisał w Nowe Gilgasz:
Obejście wokół, wzdłuż i wszerz całej wioski nie zajęło ci nawet godziny. Chociaż Czarne Słońce dbało o jej mieszkańców, trzymając dzikie bestie, grasantów i inne niebezpieczeństwa z daleka od chłopskich chałup, to nie mieli interesu, aby inwestować szczególnie w to miejsce. Poza chatami, zabudową gospodarską i karczmą był tu jeden warsztat garbarski, garncarz i kowal, ale nic, co choć na chwilę zwróciłoby twoją uwagę.
//Możesz rzucić jakimś ogólnikiem typu przygotowanie się do walki i tak dalej, a ja przewinę akcję do przodu.//Morkar Torgaldsson, Władca Much
Morkar sprawdził swój cały sprzęt, czy jest wciąż w dobrej formie, a także przygotował sobie lodową tarczę za pomocą Magii Lodu i spróbował zebrać więcej much do swojej chmary, aby większa ilość przeciwników mogła zostać zdezorientowana przez te jakże denerwujące owady. Gdy tylko się upewnił, że wszystko jest w porządku, a także kiedy zbliżał się zmrok, Morkar ruszył na swym wierzchowcu w stronę obozowiska, w którym ukrywali się synowie barona. -
kubeł1001 napisał w Nowe Gilgasz:
Pierwsi byli Fulko, rycerz od von Orrena, który udzielił wam wsparcia, oraz Bell, człowiek na służbie Maga z Gilgasz, dowódca kontyngentu Łaków. Obaj pogratulowali ci zwycięstwa oraz powiedzieli, że ruszają niezwłocznie powiadomić wszystkich o tym, co tu zaszło. A także zapowiedzieli, że albo wrócą osobiście, albo wyślą innych posłańców, aby powiadomić cię, co Mag i szlachcic myślą i jakie mają plany odnośnie dalszej współpracy. Jeśli w ogóle taką zakładają. Twoi pozostali towarzysze nie mieli ci już nic więcej do powiedzenia i wszystko wskazywałoby na to, że teraz pora na zgromadzonych tu ludzi, ale nagle w tłumie zawrzało, stojący między stolikami niezwłocznie się rozstąpili, a do komnaty weszła Gwardia Cienia. Tak jak mówił Rivert, elitarni zabójcy i wojownicy, najlepsze, co mogło zaoferować Czarne Słońce. Fechmistrzowie, szpiedzy, sabotażyści i skrytobójcy. Po walce z twoimi ludźmi byli przetrzebieni, a pewnie nawet przed starciem ich liczba nie była wielka, doliczyłeś się łącznie dwóch tuzinów, z czego kilku było rannych. Stanęli jednak przed tobą we wzorowym dwuszeregu, dumni i wyprostowani. Wszyscy uzbrojeni: łuki, kusze, sztylety, noże do rzucania, łańcuchy z ciężarkami na końcach, miecze, jatagany, bułaty, małe tarcze, włócznie. Ciekawe były miecze i buławy noszone przez niektórych, ich ostrza pokryte były małymi kolcami, ledwo widocznymi, ale uchwyciłeś je tylko dzięki temu, że odbijały światło pochodni.
Po krótkiej chwili milczenia jeden z gwardzistów wystąpił.- Od zawsze służyliśmy Czarnemu Słońcu. Widzieliśmy jak Vigowie obrastali w potęgę i ginęli od trucizn i sztyletów zamachowców. Dla niewielu z nas to pierwszy taki przypadek przejęcia władzy, większość widziała kilka podobnych, niektórzy kilkadziesiąt, jak Drowy i inne długowieczne rasy. Nie stoimy po stronie starego Vigo, nie staniemy też po twojej. Służymy jedynie Czarnemu Słońcu. Tak długo, jak będziesz godnym swego tytułu, będziemy walczyć i ginąć za ciebie, mój panie.
Po tych słowach przyklęknął na jedno kolano, a pozostali zrobili to samo w niemal tym samym momencie. Zdecydowanie miło z ich strony, ale czułeś pod skórą, że nawet taki jednoznaczny i publiczny pokaz wierności może być jedynie przykrywką i dobrze zarówno mieć na nich oko, jak i obiecać im coś więcej poza dobrym dowodzeniem frakcją (co samo w sobie łatwą do spełnienia obietnicą nie jest).
Xavier Waasi
Pokiwał głową, ciesząc się z tego, że może na ten moment odetchnąć z ulgą w związku z Gwardią Cienia, nawet jeżeli byli to najbliżsi członkowie organizacji, którzy mogliby go zabić.
-- Również obiecałem lojalność Czarnemu Słońcu i wierność w służbie organizacji. Nie wiem, jak długo przyjdzie mi być Vigo Czarnego Słońca, oraz jak wiele wyzwań czeka przede mną. Wiem jednak, że dobro organizacji stoi nad moim własnym dobrobytem i też zamierzam tego przestrzegać. Wzmocnić Czarne Słońce, odbudować szeregi po walce z moim poprzednikiem. Organizacja miała cele, które realizowała, zanim przejąłem władzę i mogę jej najbardziej się przysłużyć, jeżeli je zrealizuję, jak i też rozpocznę kolejne, które jedynie wzmocnią organizację – odpowiedział gwardzistom. – Liczę na to, że pewnego dnia zasłużę sobie na waszą lojalność, jak i też nie zmarnuję waszego zaufania. Prawda jest też taka, że już coś obiecałem. Miasto Gilgasz. Mam nadzieję, że spełnię tę wizję i zwiększe wpływy Czarnego Słońca, a wy, jako Gwardia Cienia, będziecie obserwatorami moich dokonań, jak i też architektami nie tylko pełnego powrotu do Gilgasz, ale także, wspólnie, poszerzymy horyzony i pojawimy się tam, gdzie Czarne Słońce nie miało wielkich wpływów i je stworzymy. By Czarne Słońce przypieczętowało swoją dominację na kontynencie na wieki. - Od zawsze służyliśmy Czarnemu Słońcu. Widzieliśmy jak Vigowie obrastali w potęgę i ginęli od trucizn i sztyletów zamachowców. Dla niewielu z nas to pierwszy taki przypadek przejęcia władzy, większość widziała kilka podobnych, niektórzy kilkadziesiąt, jak Drowy i inne długowieczne rasy. Nie stoimy po stronie starego Vigo, nie staniemy też po twojej. Służymy jedynie Czarnemu Słońcu. Tak długo, jak będziesz godnym swego tytułu, będziemy walczyć i ginąć za ciebie, mój panie.
-
Piłat:
Uśmiechnął się pod nosem, z lekkim pobłażaniem, raczej nie złośliwie.
- Warto byłoby przedstawić swoje umiejętności i zalety. Może też wady. Widzisz, otrzymałem propozycję wypełnienia bardzo intratnego kontraktu, ale brakuje mi ludzi, którzy nadawaliby się akurat do tego typu zadania. Dlatego poleciłem moim porucznikom szukać w mieście każdego, kto chociaż sprawia wrażenie, że mógłby nam pomóc, i przyprowadzić ich tu. Jesteś pierwsza, więc masz spore szanse, że to na ciebie padnie mój wybór. A co do złota to nie musisz się nim przejmować. Nawet jeśli pomożesz nam wykonać tylko to jedno zadanie, to nagroda będzie spora, a gdybyś chciała przyłączyć się do nas na stałe, to tym bardziej zarobisz.
Stopa:
Edo cię nie okłamał, obóz był dokładnie tam, gdzie powiedział, wyglądał dokładnie tak, jak powiedział, doliczyłeś się też prawie tylu ludzi, o których ci powiedział, ale skoro obozowali w pobliżu jaskini, to bardzo prawdopodobne, że część z nich się tam ukrywała. Informatora Czarnego Słońca znalazłeś po drodze, z naręczem sześciu dwuręcznych kusz, które niósł po trzy w jednej dłoni, do tego długi nóż i toporek, które miał przy sobie wcześniej.
- Rozłożę kusze wokół obozu, ukryj się gdzieś w pobliżu i czekaj na pierwszy strzał. Nie wiem, czy uda mi się wystrzelić ze wszystkich, ale zakładam, że zabiję minimum czterech wrogów, nim pozostali rzucą się w pościg. Nie wiem też ilu odciągnę, ale każdy wojownik mniej to łatwiejsze zadanie dla ciebie.
Po tych słowach odszedł i zaczął rozkładać kusze wokół obozu, w na tyle niewielkiej odległości, aby mógł w krótkim czasie przebiec od jednej do drugiej i wystrzelić. Zrozumiałeś też, czemu postawił na taki manewr, zamiast mieć wszystkie kusze w jednym miejscu: może dzięki temu zmylić wroga co do liczebności atakujących, a im więcej według nich będzie atakować obóz, tym więcej ruszy w kierunku lasu, w pościg za Edo, a więc tym mniej zostanie do walki z tobą.
Vader:
Wciąż klęcząc, skłonili ci się. Później wstali, uderzając pięściami w pierś. Po tym, w nienagannym szyku, doskonale zsynchronizowani, opuścili pomieszczenie, a na jakiś czas w komnacie panowała upiorna cisza. Dopiero po kilku chwilach pozostali wrócili do swoich spraw, choć ten pokaz lojalności najbardziej elitarnych wojowników Słońca na pewno sprawił, że zyskałeś w ich oczach. A kilku wybiło to pewnie z głowy myślenie o kolejnym, jeszcze szybszym zamachu. Po Gwardii pojawili się kolejni pragnący audiencji. Pierwszym był Hobbit, co cię nieco zdziwiło, Niziołki nigdy nie kojarzyły ci się z taką organizacją jak ta. Ale nie dostrzegłeś na jego ciele charakterystycznych tatuaży, więc prędko domyśliłeś się, że nie należy do Czarnego Słońca. Hobbit ukłonił ci się nisko i zaczął:
- Wielki Vigo, zwę się Drogo. Przybywam tu w imieniu mojego pana, Hodgara Oluscusa. Jest on Magiem i członkiem Czarnego Słońca. Przed przystąpieniem do organizacji, był wędrowcem i najemnikiem, znalazł zatrudnienie na dworze pewnego szlachcica w Verden. Zwał się on Bridir Garkeg. Mój pan miał nauczać jego córkę Magii, ale szybko ją uwiódł, a wraz z nią zapragnął też ziemi swojego pracodawcy. Gdy okolicę nawiedziła szajka bandytów, Garkeg wysłał przeciwko nim Hodgara i swoich wojowników. Nie wiedział, że wcześniej Hodgar dogadał się z przywódcą bandytów. Wciągnął wojsk szlachcica w zasadzkę rzezimieszków, rozbił, a ocalałym zaproponował, aby się do niego przyłączyli. Większość się zgodziła, a tych, którzy nie mieli takiego zamiaru, polecił zgładzić. Wyruszając do walki przeciwko bandytom, miał przy sobie też większość złota ze skarbca szlachcica. Posłał kilku zaufanych ludzi, w tym mnie, do Nowego Gilgasz, aby wynająć za nie najemników. Gdy wróciliśmy, zebrał swoją małą armię i zdobył siedzibę Bridira. Niestety, ten umknął. Sąsiedni szlachcic, wierny człowiek Cesarstwa, dał mu schronienie i żołnierzy, wsparcia udzielił również cesarski garnizon. Po pół roku walk, mego pana przegnano. Jego kochankę uwięziono, a większość wojowników zabito lub powieszono, gdy się poddali. Jeśli ktoś przysiągł mu wierność, był surowo karany. Ale mój pan zbiegł tu z garstką wiernych sług. Przysiągł wierność Czarnemu Słońcu, powrócił do włości Garkega z kontyngentem żołnierzy Słońca. Niestety, pozostali szlachcice wsparli Bridira, podobnie jak cesarscy żołnierze. Został on wyparty z kluczowych pozycji w domenie Gerkega, ale wciąż walczy. Przybyłem tu, aby w jego imieniu prosić cię panie o pomoc, tak jak prosiłem poprzedniego Vigo. Zgodnie z obietnicami mojego pana, będziesz mieć udział w łupach po zwycięstwie, a Czarne Słońce zyska dogodną bazę do prowadzenia rozmaitych operacji w tej części Cesarstwa, w której nie ma od dekad silnego przyczółku. Aby cię przekonać, pragnę dodać, że sytuacja zmieniła się na korzyść mojego pana: jeden ze wspierających Bridira szlachciców stracił syna w najeździe Orków. Drugi zginął po nim, zabity przez jego ludzi, a tego pierwszego szlachcica zgładził ktoś kompletnie inny, niejaki Gideon, który przejął włości ich obu, tak dzięki podbojowi, jak i małżeństwie z córką jednego z nich. Z tego co wiemy, jest on nam przychylny. Ma silne oddziały złożone z najemników i Orków, z którymi przybył aż z Ghadugh. Nie udzielił nam oficjalnego wsparcia, ale na pewno to zrobi, gdy pokażemy, że możemy wygrać. Ponadto cesarscy żołnierze wycofali się, garnizon opustoszał. Ruszyli na jeden z wielu frontów, na których walczy obecnie Cesarstwo. Dzięki temu, przy twoim wsparciu, siły będą wyrównane, a później bez wątpienia zdobędziemy przewagę. A co do potencjalnych konsekwencji wynikających ze zbrojnego przejęcia władzy na tych ziemiach. Wielki Vigo, jaki wykształcony w cesarskim prawie, zapewniam, że zdołamy przedstawić sprawę tak, aby udało nam się zatrzymać ziemie i przywileje, a walki i inne zbrodnie zostaną nam puszczone płazem. Dlatego ponownie proszę cię, wielki Vigo, o wsparcie sprawy mojego pana. Tak przez użyczenie żołnierzy Czarnego Słońca, jak i złoto, które w przyszłości zwrócimy z nawiązką, aby móc zwerbować w mieście najemników. -
Zdecydował skryć się w pobliskich krzakach, jeśli takowe były, choć wyciągnął swój miecz w razie gdyby żołnierze synów barona wykryli go i ruszyli na niego zamiast na Eda. Dodatkowo, rozproszył muchy tak, aby nie znajdowały się przy nim, ale też aby nie zawadzały Edowi w ostrzale z kusz.
-
//Jego imię akurat się nie odmienia, tak na przyszłość.//
Rozsądnie dobierając pierwszy cel, Edo trafił w środek piersi elfickiego najemnika, który padł martwy zaraz obok swojego kompana. Wiedząc, że drugiego nie zdejmie już tak łatwo, kolejny bełt posłał w tłum żołnierzy, trafiając jedno w czaszkę, a bełt przeszedł przez nią na wylot. Zdołał wystrzelić jeszcze dwa razy, za każdym razem zabijając któregoś ze zwykłych żołnierzy. Przerwał, gdy drugi Elf zaczął do niego strzelać z łuku, a pięciu żołnierzy rzuciło się w pościg. Dzięki akcji informatora, z czternastu żołnierzy przy życiu zostało jedenastu, z czego ty musisz martwić się pięcioma. Do tego czterej pachołkowie, którzy raczej nie będą wyzwaniem oraz elficki najemnik, ten już bez dwóch zdań będzie wymagać od ciebie sporo zaangażowania i umiejętności, aby go pokonać. Po upewnieniu się, że postrzeleni nie żyją, pachołkowie udali się do jaskini. Elf zaś zorganizował obronę, ustawiając pozostałych przy życiu żołnierzy w mur tarcz przed wejściem do jaskini, za którym sam się skrył, co blokowało ci dostęp do niej i do młodych arystokratów, których głowy miałeś dostarczyć Czarnemu Słońcu.
//Co do przeciwników:
Elf ma na sobie lekką, skórzaną zbroję, dwa miecze jednoręczne, sztylet, łuk i kołczan ze strzałami.
Pachołkowie nie mają na sobie żadnej zbroi ani żadnej broni, ale mogą się w coś dozbroić, gdy już zaatakujesz.
Żołnierze mają na sobie hełmy, kolczugi i przeszywanice, każdy ma dużą tarczę, sztylet oraz broń do walki w zwarciu: miecz, włócznię, topór czy maczugę.// -
Widząc to, że żołnierze ustawili się w murze tarcz, prawdopodobnie chroniącym ich tylko od przodu, Morkar zdecydował się zbombardować wrogów przy pomocy dziesięciu lodowych sopli w kształcie oszczepu, aby zabić broniących wejścia do jaskini lub przynajmniej poważnie ich zranić. Sople wystrzelił zza krzaków, w których się chował, a gdy tylko zakończył bombardowanie, wysłał muchy na żołnierzy przy wyjściu do jaskini; on sam powoli wyszedł z krzaków z uniesioną tarczą, aby przygotować się do ochrony przed ostrzałem.
// Jeśli moje zdolności magiczne nie pozwalają na bombardowanie soplami, zedytuję post, bo nie jestem pewien, czy przy zaawansowanym poziomie Magii Lodu można przeprowadzać takie manewry, a w opisie owej magii tego nie widziałem.//
-
//Najpierw to opisz mi dokładniej ile było tych sopli, jakiej wielkości i z jakiego kierunku poleciały, bo to, co chcesz zrobić, teoretycznie jest jak najbardziej możliwe.//
-
// Zrobione. //
-
Sople rozbiły się albo o sklepienie jaskini, albo o tarcze stojących w zwartym szyku żołnierzy. Dopiero ostatni sopel dosięgnął pozbawionego tarczy przeciwnika, zabijając go na miejscu. Pozostali dobyli sztyletów w miejsce tarcz lub chwycili swoją główną broń oburącz, gotując się do starcia. Zostało ich pięciu plus Elf, który od razu po zakończeniu ostrzału posłał w twoim kierunku strzałę, ale dzięki muchom spudłował, podobnie jak przy drugiej próbie. Gdy rój owadów stał się coraz większy, wszyscy twoi przeciwnicy wycofali się głębiej do jaskini.
-
Ruszył w pościg za przeciwnikami, wysyłając na nich również muchy, jeśli był w stanie ich zobaczyć. Mógłby co prawda spróbować zebrać jeszcze więcej much do pomocy, ale każda przeznaczona do tego sekunda oznaczałaby jedynie więcej czasu dla żołnierzy i najemników, żeby ci przygotowali obronę, a szlachetkom dałoby to więcej czasu na ucieczkę. Swą lodową tarczę wciąż miał w gotowości na wypadek, gdyby żołnierze mieli go ostrzelać, a płaszcz zrzucił z siebie, aby w razie zbyt dużej przewagi ze strony przeciwników jego ruchy nie były krępowane.
-
Gdy tylko wbiegli do jaskini, zniknęli ci kompletnie z pola widzenia. Muchy wciąż tam były i pewnie robiły swoje, a co do jaskini, to była dość spora, ale nie odkryłeś w niej żadnych wrogów. Dopiero po chwili zauważyłeś, że na lewo jest odnoga, schodząca w dół.
-
Nie pozostało mu nic innego, jak przejść przez odnogę. Prawdopodobnie to właśnie tędy uciekli Elf, żołnierze i pachołkowie. I prawdopodobnie idąc tą drogą odnajdzie obóz synów barona. Przed wyruszeniem w drogę przez odnogę, zdjął swoją maskę, by przy następnym starciu zdemoralizować swoich wrogów.
-
kubeł1001 napisał w Nowe Gilgasz:Vader:
Wciąż klęcząc, skłonili ci się. Później wstali, uderzając pięściami w pierś. Po tym, w nienagannym szyku, doskonale zsynchronizowani, opuścili pomieszczenie, a na jakiś czas w komnacie panowała upiorna cisza. Dopiero po kilku chwilach pozostali wrócili do swoich spraw, choć ten pokaz lojalności najbardziej elitarnych wojowników Słońca na pewno sprawił, że zyskałeś w ich oczach. A kilku wybiło to pewnie z głowy myślenie o kolejnym, jeszcze szybszym zamachu. Po Gwardii pojawili się kolejni pragnący audiencji. Pierwszym był Hobbit, co cię nieco zdziwiło, Niziołki nigdy nie kojarzyły ci się z taką organizacją jak ta. Ale nie dostrzegłeś na jego ciele charakterystycznych tatuaży, więc prędko domyśliłeś się, że nie należy do Czarnego Słońca. Hobbit ukłonił ci się nisko i zaczął:- Wielki Vigo, zwę się Drogo. Przybywam tu w imieniu mojego pana, Hodgara Oluscusa. Jest on Magiem i członkiem Czarnego Słońca. Przed przystąpieniem do organizacji, był wędrowcem i najemnikiem, znalazł zatrudnienie na dworze pewnego szlachcica w Verden. Zwał się on Bridir Garkeg. Mój pan miał nauczać jego córkę Magii, ale szybko ją uwiódł, a wraz z nią zapragnął też ziemi swojego pracodawcy. Gdy okolicę nawiedziła szajka bandytów, Garkeg wysłał przeciwko nim Hodgara i swoich wojowników. Nie wiedział, że wcześniej Hodgar dogadał się z przywódcą bandytów. Wciągnął wojsk szlachcica w zasadzkę rzezimieszków, rozbił, a ocalałym zaproponował, aby się do niego przyłączyli. Większość się zgodziła, a tych, którzy nie mieli takiego zamiaru, polecił zgładzić. Wyruszając do walki przeciwko bandytom, miał przy sobie też większość złota ze skarbca szlachcica. Posłał kilku zaufanych ludzi, w tym mnie, do Nowego Gilgasz, aby wynająć za nie najemników. Gdy wróciliśmy, zebrał swoją małą armię i zdobył siedzibę Bridira. Niestety, ten umknął. Sąsiedni szlachcic, wierny człowiek Cesarstwa, dał mu schronienie i żołnierzy, wsparcia udzielił również cesarski garnizon. Po pół roku walk, mego pana przegnano. Jego kochankę uwięziono, a większość wojowników zabito lub powieszono, gdy się poddali. Jeśli ktoś przysiągł mu wierność, był surowo karany. Ale mój pan zbiegł tu z garstką wiernych sług. Przysiągł wierność Czarnemu Słońcu, powrócił do włości Garkega z kontyngentem żołnierzy Słońca. Niestety, pozostali szlachcice wsparli Bridira, podobnie jak cesarscy żołnierze. Został on wyparty z kluczowych pozycji w domenie Gerkega, ale wciąż walczy. Przybyłem tu, aby w jego imieniu prosić cię panie o pomoc, tak jak prosiłem poprzedniego Vigo. Zgodnie z obietnicami mojego pana, będziesz mieć udział w łupach po zwycięstwie, a Czarne Słońce zyska dogodną bazę do prowadzenia rozmaitych operacji w tej części Cesarstwa, w której nie ma od dekad silnego przyczółku. Aby cię przekonać, pragnę dodać, że sytuacja zmieniła się na korzyść mojego pana: jeden ze wspierających Bridira szlachciców stracił syna w najeździe Orków. Drugi zginął po nim, zabity przez jego ludzi, a tego pierwszego szlachcica zgładził ktoś kompletnie inny, niejaki Gideon, który przejął włości ich obu, tak dzięki podbojowi, jak i małżeństwie z córką jednego z nich. Z tego co wiemy, jest on nam przychylny. Ma silne oddziały złożone z najemników i Orków, z którymi przybył aż z Ghadugh. Nie udzielił nam oficjalnego wsparcia, ale na pewno to zrobi, gdy pokażemy, że możemy wygrać. Ponadto cesarscy żołnierze wycofali się, garnizon opustoszał. Ruszyli na jeden z wielu frontów, na których walczy obecnie Cesarstwo. Dzięki temu, przy twoim wsparciu, siły będą wyrównane, a później bez wątpienia zdobędziemy przewagę. A co do potencjalnych konsekwencji wynikających ze zbrojnego przejęcia władzy na tych ziemiach. Wielki Vigo, jaki wykształcony w cesarskim prawie, zapewniam, że zdołamy przedstawić sprawę tak, aby udało nam się zatrzymać ziemie i przywileje, a walki i inne zbrodnie zostaną nam puszczone płazem. Dlatego ponownie proszę cię, wielki Vigo, o wsparcie sprawy mojego pana. Tak przez użyczenie żołnierzy Czarnego Słońca, jak i złoto, które w przyszłości zwrócimy z nawiązką, aby móc zwerbować w mieście najemników.
Xavier Waasi
-- Dziękuję, że mnie informujesz, Drogo – odpowiedział Hobbitowi ze skinieniem głowy. Zostań w Nowym Gilgasz, najlepiej tutaj i oczekuj mnie osobiście. Lojalność Oluscusa będzie doceniona, a ja sam zastanowię się, czy nie pomoc mu osobiście. Obecnie odpocznij, zasłużyłeś, bo i też pomogłeś swojemu panu. Prośba zostanie wysłuchana, lecz co do szczegółów, to te ustalimy przed wysłaniem cię w drogę powrotną – dokończył.