Przejdź do treści
  • Kategorie
  • Ostatnie
  • Użytkownicy
  • Grupy
Skórki
  • Light
  • Cerulean
  • Cosmo
  • Flatly
  • Journal
  • Litera
  • Lumen
  • Lux
  • Materia
  • Minty
  • Morph
  • Pulse
  • Sandstone
  • Simplex
  • Sketchy
  • Spacelab
  • United
  • Yeti
  • Zephyr
  • Dark
  • Cyborg
  • Darkly
  • Quartz
  • Slate
  • Solar
  • Superhero
  • Vapor

  • Domyślna (Brak skórki)
  • Brak skórki
Zwiń
Logo

Wieloświat

  1. Strona Główna
  2. Elarid
  3. Wioska Caelfall

Wioska Caelfall

Zaplanowany Przypięty Zablokowany Przeniesiony Elarid
87 Posty 2 Uczestników 2.2k Wyświetlenia
  • Najpierw najstarsze
  • Najpierw najnowsze
  • Najwięcej głosów
Zaloguj się, aby odpowiedzieć
Ten temat został usunięty. Mogą go zobaczyć tylko użytkownicy upoważnieni do zarządzania tematami.
  • Kubeł1001K Niedostępny
    Kubeł1001K Niedostępny
    Kubeł1001 Elarid
    napisał ostatnio edytowany przez
    #53

    Na dwudziestu trzech wojowników, łącznie z tobą i odratowanym przez ciebie mężczyzną, było ich zaledwie czterech, do tego dwóch miało oszczepy, a trzech proce. Ci z łukami również rozpierzchli się po budynkach wioski. Tylko karczma miała piętro, więc tam udał się jeden łucznik, aby towarzyszyć twojemu niedawnemu pacjentowi, trzej pozostali weszli do chat. Po chwili zrobili w ich słomianych dachach dziury, przez które mogli zacząć niespodziewany dla wrogów ostrzał. Pozostali rozstawili się w dość luźnym szyku pośrodku wioski i nie mogli w zasadzie zrobić nic więcej, bo zaczęli zbliżać się bandyci. Na czele szedł niezbyt wysoki, ale za to bardzo dobrze zbudowany mężczyzna o rudej brodzie, w przeszywanicy, kolczudze, napierśniku, karwaszach i hełmie z nosalem, z tarczą na ramieniu, mieczem w pochwie przy pasie i toporem w dłoni. Towarzyszyło mu dwóch Orków, jeden z dwuręcznym toporem, drugi z parą jednoręcznych młotów nabijanych kolcami, obaj odziani w pełne zbroje. Przez myśl przeszło ci, że gdyby tak wyglądali wszyscy bandyci, moglibyście się w zasadzie już poddać. Szczęśliwie tak to nie wyglądało, kolejnych dziesięciu miało na sobie jedynie proste, skórzane kaftany lub gambesony, do tego drewniane tarcze i rozmaite uzbrojenie: włócznie, toporki, pałki, oszczepy, maczugi, miecze. Za nimi szło sześciu równie liko opancerzonych łuczników, każdy z nożem, sztyletem lub toporkiem przy pasie i kołczanem pełnym strzał na plecach. Prowadził ich uzbrojony w dwa jatagany, sztylet i dwuręczną kuszę Mroczny Elf. Chłopi wspominali o tuzinie, tych było dużo więcej, więc sprawdziły się przypuszczenia, że część kryje się w lasach przy drodze. Rudobrody zatrzymał swoich wojowników około dziesięciu metrów od was, w dwóch szeregach: łucznicy i Drow z tyłu, pozostali z przodu. Po chwili czekania i milczenia skinął dwóm z bandytów, którzy mieli dużo większe tarcze niż pozostali, aby mu towarzyszyli i ruszył o kilka kroków naprzód, tamci od razu osłonili go z obu stron.
    - Jestem Tonged Rudy, a to moi zaprawieni w bojach towarzysze. - odezwał się herszt, wskazując ruchem ręki na stojącą za nim bandę. - Witam was i zapraszam przywódcę tej wioski do rozmów.
    Po chwili ciszy, przerywanej nerwowymi chrząknięciami chłopów, sołtys wyszedł na czoło grupy.
    - To ja. Również witam i pozdrawiam ciebie oraz twoich ludzi, Tonegdzie. Czego szukasz w naszej skromnej wiosce?
    - Skąd od razu pomysł, że czegoś szukam? Nie, nie. Nie szukam ani wręcz nie żądam! Przybywam z ofertą. - odparł bandyta i widząc, że sołtys nie garnie się do pociągnięcia go za język i dopytania o szczegóły, kontynuował dalej: - Ostatnimi czasy ziemie Cesarstwa stały się niebezpieczne. Orkowie przedarli się ponoć przez marchie graniczne, Drowy też pewnie wysłały swoich agentów w głąb Cesarstwa… No i taka bliskość morza… Nie lękacie się napadu smoczych łodzi? Właśnie dlatego ja i moi ludzie przychodzimy, aby wam pomóc. Zapewnimy wam ochronę.
    Po krótkiej ciszy sołtys odparł:
    - To wspaniałomyślna propozycja, ale czego chcesz w zamian?
    - Och, tego i owego… Kwater, wyżywienia, piwa z waszej karczmy, zapłaty za usługi… No i może kilku kobiet, aby ogrzały nasze łoża. - odpowiedział, a po jego komentarzu wśród bandytów rozległ się gromki śmiech.
    - Jak widzisz, potrafimy o siebie zadbać. - mruknął sołtys nieco wścieklejszym głosem, rozkładając ręce, wskazując na uzbrojonych chłopów.
    - To się jeszcze okaże. - mruknął herszt.
    Choć konfrontacja wisiała w powietrzu, to trzeba przyznać, że ktoś z waszych ją rozpoczął. Bowiem jeden z chłopskich łuczników wychylił się z chaty i oddał strzał w mrowie bandytów. Może był dobrym łucznikiem, wprawionym na polowaniach, a może miał szczęście lub łaskę Pradawnych po swojej stronie, ale trafił bezbłędnie, prosto w szyję jednego z bandytów, który momentalnie upadł na ziemię. Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie: Drow wycelował kuszę i posłał bełt w oko tegoż łucznika, dwóch kolejnych wychyliło się z chat i wypuściło strzały, oszczepnicy i procarze obu stron cisnęli swoje pociski, łucznicy bandytów rozpierzchli się po wiosce, a ich piechurzy ruszyli do ataku. Nim poleciały ku nim kolejne kamienie z proc czy oszczepy, obie linie zwarły się ze sobą w chaotycznej i brutalnej walce.

    1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
    • ? Niedostępny
      ? Niedostępny
      Dawny użytkownik
      napisał ostatnio edytowany przez
      #54

      Poszło szybciej niż myślałem… powiedział sam do siebie w myślach Earizid. Z jednej strony najchętniej by stąd uciekł, bo żaden z niego wojownik. Z drugiej strony chodzi tu o ochronę Caelfall. Wioski, w której pół-smok spędził całe życie…
      Niech to wszystko szlag! pomyślał Earizid i wyciągnął swój jedyny miecz. Jedyny, którym potrafił się posługiwać… Zrzucił z siebie swoją pelerynę, żeby nie przeszkadzała mu podczas walki.
      No i tu pojawił się problem. Kogo niby zaatakować? Jak tu pewnie każdy jest wyszkoloną do walki maszyną… Z drugiej jednak strony, Earizidowi przemknęło przez myśl, żeby spróbować zapolować na samotnych łuczników wroga. Zaczął się rozglądać w poszukiwaniu takowych, samemu starając się wykonywać prowizoryczne bitewne uniki w związku z latającymi strzałami, bełtami i oszczepami.

      1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
      • Kubeł1001K Niedostępny
        Kubeł1001K Niedostępny
        Kubeł1001 Elarid
        napisał ostatnio edytowany przez
        #55

        Musiałbyś przebić się przez zwarte szeregi walczących chłopów i bandytów, aby się jakoś do nich dostać, a nawet gdyby cię się to udało, to nie miałeś pewności, czy tamci cię zwyczajnie nie zastrzelą, gdy będziesz ku nim gnać. Opracowując w myślach najlepszy plan na przekradnięcie się przez walczących i dopadnięcie strzelców, nim ci zdołają wystrzelić, nie zauważyłeś, jak miejscami linia obrońców zaczęła pękać. Było to w dwóch miejscach: w jednym, gdzie walczył herszt bandytów, oraz w drugim, gdzie walczyli jego Orkowie. Przez powstałe wyrwy zaczęli przechodzić kolejni bandyci. Jeden z nich, w skórzany kaftanie, chuście osłaniającej twarz, z małą tarczą na ramieniu i pałką nabijaną metalowymi kolcami w dłoniach rzucił się prosto na ciebie, silnym zamachem broni chcąc rozłupać ci czaszkę.

        1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
        • ? Niedostępny
          ? Niedostępny
          Dawny użytkownik
          napisał ostatnio edytowany przez
          #56

          Pół-smok mocniej nacisnął palcami rękojeść swego miecza, po czym przystąpił do wykonania płaza - jednocześnie wykonał zawinięcie, aby przeciwnik nie odrąbał mu palców.

          1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
          • Kubeł1001K Niedostępny
            Kubeł1001K Niedostępny
            Kubeł1001 Elarid
            napisał ostatnio edytowany przez
            #57

            Ciężko byłoby, żeby odrąbał ci palce pałką, ale przezorni żyją ponoć dłużej. Tak czy siak, udało ci się, bandyta jednak nie miał zamiaru czekać i wykorzystał okazję, aby grzmotnąć cię tarczą w twarz. Raczej nic ci nie złamał, ale poczułeś krew, byłeś też lekko oszołomiony, a on ponownie przymierzał się do zadania ciosu.

            1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
            • ? Niedostępny
              ? Niedostępny
              Dawny użytkownik
              napisał ostatnio edytowany przez
              #58

              Mimo oszołomienia spróbował dalej ochraniać głowę, wszak to na nią jest najbardziej chętny ten rzezimieszek. Jak przestanie mu się kręcić w głowie, to wtedy wyruszy do kontrataku.

              1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
              • Kubeł1001K Niedostępny
                Kubeł1001K Niedostępny
                Kubeł1001 Elarid
                napisał ostatnio edytowany przez
                #59

                Widząc, że skutecznie chronisz tę część ciała, po kilku ciosach przestał próbować uderzyć cię tam. Zamiast tego zamachnął cię w twoje kolano, tylko dzięki krwi Drakonida płynącej w twoich żyłach (no i może dzięki temu, że pałka była dość licho wykonana) skończyło się na dużym bólu i lekkiej ranie, a nie poważnym złamaniu. Wystarczyło mu to jednak, aby kopnięciem w pierś cię powalić. Chwyciwszy pałkę oburącz, już miał kończyć pojedynek, gdy wystrzelona z karczmy strzała skończyła najpierw z nim, trafiając prosto między oczy. Jak zauważyłeś, życie ocalił ci ten sam mężczyzna, którego ty wcześniej opatrzyłeś. Widząc, że niewiele zdziała na górze, zostawił łuk i strzały po czym zeskoczył na ziemię, turlając się po niej przy upadku, aby nic sobie nie uszkodzić. Wyszarpnął zza paska toporek, przymierzył się i cisnął nim w kłębowisko walczących, trafiając jednego z bandytów w pierś. Po tym ruszył w twoją stronę i podał ci dłoń, abyś mógł wstać.

                1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                • ? Niedostępny
                  ? Niedostępny
                  Dawny użytkownik
                  napisał ostatnio edytowany przez
                  #60

                  Earizid szybko pokręcił głową, aby odzyskać tyle świadomości, ile tylko może. Chwycił mężczyznę za rękę, aby wstać.
                  -- Dzięki – powiedział, po czym sprawdził, czy miecz ma dalej w ręce, czy mu wypadł podczas walki z bandytą.

                  1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                  • Kubeł1001K Niedostępny
                    Kubeł1001K Niedostępny
                    Kubeł1001 Elarid
                    napisał ostatnio edytowany przez
                    #61

                    Gdy zostałeś powalony na ziemię, wypadł ci z ręki, ale leżał tuż obok, wystarczy go podnieść.
                    - Nie dziękuj mi jeszcze, mamy bitwę do wygrania. - odparł, chwytając miecz oburącz i ruszył w kierunku tej części pola walki, gdzie była ona najbardziej zażarta.

                    1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                    • ? Niedostępny
                      ? Niedostępny
                      Dawny użytkownik
                      napisał ostatnio edytowany przez
                      #62

                      Earizid jak najszybciej wziął z ziemi leżący miecz i ukrył się za węgłem. Ponownie zaczął wypatrywać osamotnionych wrogich łuczników, aby upewnić się, że nie zmienili miejsca, z którego strzelali.

                      1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                      • Kubeł1001K Niedostępny
                        Kubeł1001K Niedostępny
                        Kubeł1001 Elarid
                        napisał ostatnio edytowany przez
                        #63

                        Pozycja, w której się ustawili, nie była dobra, bo ciężko im było strzelać do was, gdy naprzeciw stali ich kompani, walczący w zwarciu. Dobrym pomysłem byłoby przemieszczenie się tak, aby razić wrogów od tyłu bądź z boków, ale żaden z bandytów nie miał zamiaru tego robić, wciąż stali na miejscu i ostrzeliwali się z tymi chłopami, którzy mieli łuki i starali się robić z nich dobry użytek.

                        1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                        • ? Niedostępny
                          ? Niedostępny
                          Dawny użytkownik
                          napisał ostatnio edytowany przez
                          #64

                          Pół-smok spróbował szerokim łukiem obejść najbliższego wrogiego łucznika, aby razić znaleźć się za jakimś drzewem centralnie za wrogiem. Jak drzewa nie było, to trudno - po prostu chciał się znaleźć za przeciwnikiem, aby móc do niego podbiec i go tak pizdnąć w łeb mieczem, że się ładnie krew poleje.

                          1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                          • Kubeł1001K Niedostępny
                            Kubeł1001K Niedostępny
                            Kubeł1001 Elarid
                            napisał ostatnio edytowany przez
                            #65

                            Trochę ci to zajęło, bo najkrótszą drogę do wroga zagradzali ci walczący chłopi i bandyci, a obejście chałup trochę zajęło. Pierwszy z brzegu bandyta, na którego napadłeś, w ogóle nie spodziewał się ataku, więc bez trudu pozbawiłeś go życia, solidnym ciosem niemal rozszczepiając jego czaszkę na dwoje.

                            1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                            • ? Niedostępny
                              ? Niedostępny
                              Dawny użytkownik
                              napisał ostatnio edytowany przez
                              #66

                              Rany boskie, zabiłem człowieka pomyślał Earizid. Z jednej strony odczuł potężne wyrzuty sumienia, ale z drugiej… Przecież on był jednym z tych, którzy chcieli pozbawić życia mieszkańców Caelfall, rodzinnej wioski pół-smoka. Myśląc o tym, wyrzuty sumienia odeszły w niepamięć. Poszukał kolejnego bandyty, którego mógłby zabić w podobny sposób.

                              1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                              • Kubeł1001K Niedostępny
                                Kubeł1001K Niedostępny
                                Kubeł1001 Elarid
                                napisał ostatnio edytowany przez
                                #67

                                Pechowo, twoim następnym oponentem był oddalony o jakieś dziesięć metrów Mroczny Elf, który właśnie ładował swoją dwuręczną kuszę, wpatrując się w ciebie swoimi czerwonymi ślepiami. Drakonidzka krew pozwalała ci na wytrzymanie więcej, niż zwykłemu człowiekowi, ale nie miałeś wątpliwości, że bełt z tej kuszy, jeśli będzie celny, a drowscy kusznicy rzadko pudłują, który może przebić nawet płytową zbroję, pozbawi cię życia.

                                1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                • ? Niedostępny
                                  ? Niedostępny
                                  Dawny użytkownik
                                  napisał ostatnio edytowany przez
                                  #68

                                  Uch, och, cholerny Drow pomyślał. Nie chciał ryzykować utraty życia, więc zrobił unik w stronę najbliższej ściany, aby tam się ukryć, czekając, aż Drow wystrzeli, potem przeładuje, co da Earizidowi czas na szybki atak skierowany w stronę Mrocznego Elfa.

                                  1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                  • Kubeł1001K Niedostępny
                                    Kubeł1001K Niedostępny
                                    Kubeł1001 Elarid
                                    napisał ostatnio edytowany przez
                                    #69

                                    Mroczny Elf nie był głupi, a do tego wciąż był w trakcie przeładowywania, więc choć tobie udało się skryć za ścianą chaty, on wykorzystał ten czas, aby naładować broń i wycelować ją w twoim kierunku, gotów przestrzelić ci bełtem czaszkę na wylot, gdy tylko się stamtąd wychylisz.

                                    1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                    • ? Niedostępny
                                      ? Niedostępny
                                      Dawny użytkownik
                                      napisał ostatnio edytowany przez
                                      #70

                                      No tak, cholerny Elf. Nie dość, że Elf, to jeszcze Mroczny. Walka z nim nie będzie należeć do najłatwiejszych wyzwań… pomyślał pół-smok. Może w jego żyłach płynie drakonidzka krew, ale budowa mięśni nie jest całkowicie identyczna z mięśniami czystego Drakonida, a łuska też nie należy do najodporniejszych… A nawet jakby była taka, to może wytrzymałaby łuk, ale na pewno nie kuszę.
                                      Pół-smok nie wiedział, co ma robić. Nigdy nawet nie pomyślał, że przyjdzie mu zmierzyć się z przedstawicielem rasy, która mistrzowsko opanowała drogę kuszy. Spróbował wyszukać wzrokiem swojego niedawnego pacjenta, który nomen-omen posiada łuk.

                                      1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                      • Kubeł1001K Niedostępny
                                        Kubeł1001K Niedostępny
                                        Kubeł1001 Elarid
                                        napisał ostatnio edytowany przez
                                        #71

                                        Na dobrą sprawę to posiadał, zostawił go wraz z kołczanem w karczmie, gdy nie mógł już wiele zdziałać z dystansu, walcząc teraz w tym chaotycznym kłębowisku, trzymając miecz oburącz i siekąc nim na prawo i lewo.
                                        - Odwrót! - usłyszałeś nagle pośród walczących i na chwilę osłupiałeś z przerażenia, bo myślałeś, że to sołtys wioski wydał taką komendę. Ale nie, był to Tonged Rudy, przywódca bandytów. Jak na łupieżców gościńców, ci którzy walczyli w zwarciu z chłopami, dość szybko sformowali prosty mur tarcz i zaczęli się wycofywać, zwierając szyk. Drow i pozostali przy życiu łucznicy wykorzystali okazję, posyłając w chłopów kilka pocisków, po czym sami skryli się za tarczownikami. Ostatni dwaj wycofywali się postawni Orkowie, najpewniej osobiści ochroniarze herszta rabusiów.
                                        - Tchórze! Walczcie! Okrywacie się hańbą w oczach waszego boga! - krzyczał ku nim twój niedawny pacjent, wyszarpując przy okazji toporek z ciała bandyty, w którego wcześniej cisnął.
                                        - Do mnie, wy zieloni debile! Jeszcze tu wrócimy! - krzyczał zza muru tarcz Tonged.
                                        I rzeczywiście, Ork z dwuręcznym toporem wrócił do swoich, którzy wciąż się cofali, ten drugi, z dwoma młotami, czekał, wpatrując się w obrażającego go mężczyznę z nienawiścią. Pomimo kolejnych wołań herszta, a nawet upomnień swojego współplemieńca, zamiast iść w jego ślady, ryknął i rzucił się do ataku. Chłopi przezornie się odsunęli, gdy tamci dwaj zwarli się w starciu, z którego tylko jeden mógł wyjść żywy. Każdy cios Orka mógł pogruchotać kości czy zmiażdżyć czaszkę jego oponenta, ten jednak sprawnie unikał ciosów, a czasami nawet je parował, co było sporym wyczynem, biorąc pod uwagę, jak silny był Zielonoskóry. Walka trwała kilka minut, gdy wreszcie mężczyzna zdołał znaleźć lukę w obronie Orka, wpychając mu miecz pod pachę, gdzie nie chroniła go zbroja, niemal po samą rękojeść, chwilę później zatapiając też ostrze topora w czaszce Orka, gdy ten padał ranny na kolana, teraz zaś osunął się martwy na ziemię.
                                        Mężczyzna w jednej chwili wyrwał z ciała zabitego i topór, i miecz, rozkładając szeroko ręce. Zmęczony, może ranny, umazany krwią pokonanych wrogów, w tym tego wielkiego Orka, wzniósł twarz w niebo i wydał z siebie okrzyk tryumfu i zwycięstwa, który przerodził się w coś, co przypominało zwierzęcy skowyt.
                                        - Tempus! - krzyknął na koniec, wymawiając imię boga wojny barbarzyńców z Karak’Akes. A więc był Nordem…
                                        Na widok porażki swego kompana, może nawet trochę przerażeni tym, co pokazał po sobie Nord, bandyci czym prędzej uciekli, chowając się w pobliskim lesie. Nikt nawet nie wykorzystał okazji, aby zastrzelić Norda z łuku bądź kuszy, do nich z kolei nie strzelano, bo wszyscy chłopscy łucznicy zostali wcześniej pokonani.
                                        Cisza trwała jakiś czas, po niej wszyscy wieśniacy, którzy zostali po bitwie przy życiu, zaczęli wznosić okrzyki zwycięstwa i dziękczynne modły do Pradawnych, niektórzy padli na kolana lub skakali z radości, a do ogólnej wrzawy i wesołości szybko dołączyli starcy, dzieci i kobiety, ukryci w chatach, gdy tylko bandyci pojawili się na horyzoncie.

                                        1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź
                                        • ? Niedostępny
                                          ? Niedostępny
                                          Dawny użytkownik
                                          napisał ostatnio edytowany przez
                                          #72

                                          Pół-smok podejrzewał co prawda, że jego pacjent mógł być Nordem. Wiele rzeczy na to wskazywało, jak chociażby same blond włosy… Ale nie spodziewał się mimo wszystko, że podejrzenia okażą się prawdą.
                                          Sam szybko dołączyć do ogólnowioskowej radości po tym, jak najeźdźcy postanowili się wycofać. Po chwili jednak udał się w miejsce, gdzie trwały główne walki, aby móc poszukać poszkodowanych.

                                          1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź

                                          • Zaloguj się

                                          • Nie masz konta? Zarejestruj się

                                          • Aby wyszukiwać zaloguj się lub zarejestruj.
                                          • Pierwszy post
                                            Ostatni post
                                          0
                                          • Kategorie
                                          • Ostatnie
                                          • Użytkownicy
                                          • Grupy