Polska Środkowa - Pustkowia
-
— Ruszą…? — Monika odparła, blednąc na twarz gdy zdała sobie sprawę z konsekwencji tego, co właśnie powiedział młodszy z żołnierzy. — J-już odjeżdżam! Tylko powiedzcie mi w którą stronę, żeby ich uniknąć!
-
-Teraz to tylko w stronę Gardna. Nawet jeśli się wycofasz na autostradę, ryzykujesz pościgu a w tym wraku im nie uciekniesz. A teraz jedź zanim nas zauważą i zaczną strzelać.
Starszy człowiek, chyba Jerzy sądząc po słowach młodziaka, nie czekał nawet na odpowiedź. Razem z nastolatkiem od razu ruszyli z powrotem w krzaki, Monika jedynie mogła zauważyć jak Jerzy odpina od boku plecaka wojskowego swój karabin wyborowy. No cóż, lepiej chyba dupnąć po gazie i lecieć w stronę miasta. -
Lepiej?! W obecnym momencie nie widziała żadnego innego wyboru, niż wykorzystać swoją jedyną szansę na ucieczkę. Przycisnęła pedał gazu do podłogi, mając nadzieję, że wysłużony Polonez nie zawiedzie jej w takim momencie i pozwoli jej na jak najszybsze oddalenie się w kierunku miasta. Kimkolwiek była tamta banda, zdecydowanie nie była gotowa na starcie z nią!
-
Polonez z piskiem ponownie ruszył z rampy i zaczął jechać w stronę Gardna. Mogła jeszcze usłyszeć jak ktoś strzela w jej stronę, po czym ktoś odpowiada ogniem i wymiana powoli cichnie. Dodatkowo, szybko się oddaliła i zbliżyła do Gardna, gdzie mogła zidentyfikować pilary dymu jako zwęglone posterunki obronne, które ewidentnie dopiero co zostały zgaszone. Sama droga szybko się skończyła, bo Gardno jest otoczone drewnianą palisadą i bramą, z której chwilę po tym jak się zatrzymała wyszły cztery osoby, celujące w nią z dwóch strzelb łowieckich i dwóch karabinów automatycznych. Gestykulowali w jej stronę aby wyłączyła silnik i opuściła szybę.
-
W swoich myślach, już widziała samą siebie, nafaszerowaną śrutem i ołowiem wycelowanej w nią broni. Nie była to szczególnie miła wizja. Dlatego Monika przekręciła kluczyk, wyłączając silnik, opuściła szybę i powoli uniosła dłonie do góry.
-
Kiedy to zrobiła, jeden ze strażników podszedł do auta od strony kierowcy, opuszczając lekko swoją strzelbę ale dalej będąc w przygotowaniu do strzału
-Czy ty nie zdajesz sobie sprawy z tego że jesteśmy w środku wojny z bandytami?! Co ty wyprawiasz kobieto?! Skąd cię niesie?
Strażnik ewidentnie był wkurwiony, pozostała trójka również dalej stała celując w Monikę z dalszej odległości. Jeden z strażników też trochę opuścił swój karabin, ale tylko żeby odpowiedzieć do krótkofalówki na ramieniu. Monika nie była w stanie rozpoznać tego co mówił, i chwilę później jego lufa znowu celowała prosto w poloneza. -
— Z M-mszczuj! — Jęknęła, nie opuszczając dłoni, wolała w żaden sposób nie dawać strażnikowi podstaw do ciągnięcia za spust. — Z Nowych Mszczuj! Nie jestem stąd, niczego nie wiedziałam, skierowała mnie tutaj dwójka spod szosy! — Mówiła szybko.
-
Strażnicy spojrzeli na siebie, po czym opuścili broń i otworzyli szerzej bramę
-Wjeżdżaj, tylko szybko! Strasznie typowe ze strony Jerzego żeby zrzucić ją na nas zamiast pogonić.
Po czym jak tylko wjechała do bramy, szybko ją zamknęli
-Zjedź z ronda trzecim zjazdem, i po prawej stronie będzie stara przychodnia NFZtu, a po lewej plac kontenerowy. Zaparkuj pod przychodnią, po czym na pieszo pójdź do placuUdaj się do centralnego kontenera i zgłoś do głównodowodzącego. On ci powie co dalej. Jeśli w ogóle będzie wiedział co z tobą zrobić. -
Nie sprawiając większych problemów, wypełniła ich polecenie. Wjeżdżając do Gardna, rozglądała się dookoła. Pomimo tego, że jej zmysły były postawione w stan najwyższej gotowości, a niepokój swoimi rozmiarami przebijał się przez mentalny sufit, to była zwyczajnie ciekawa tego, jak wygląda miejscowość. Wychodząc z samochodu, upewniła się że zostawiała go zamkniętym na cztery spusty.
-
Gardno było zwykłą wiochą, którą w przeciągu 15 lat otoczono palisadą z licznymi wieżami obserwacyjnymi i innymi punktami obronnymi. Nawet Mszczuje były zbudowane w podobny sposób, ale po dołączeniu się do Imperium, palisada trochę podupadła na rzecz garnizonów i obrony miasta poprzez pozbycie się bandytów po lewym brzegu Odry. Nie to że drewniana palisada pomogłaby przeciwko wojskom UMB które aktywnie korzystały z amunicji burzącej i zapalającej. Na rondzie widniał duży powojenny znak, wskazując dzielnicę mieszkalną po prawej stronie od wjazdu, drogę do granicy z Imperium na wprost, i na lewo dzielnicę handlowo-wojskową. Po skręcie w dzielnicę handlową, zauważyła też na górce kościół, w zaskakująco dobrym stanie. Nie było jednak czasu na zwiedzanie, chyba że chciała sprowokować mieszkańców. Opuszczając auto zamknęła je, po czym mogła nareszcie ruszyć na plac kontenerowy do człowieka, który pewnie był merem Gardna.
-
Tak też zrobiła, udając się wprost do placu kontenerowego, marszem i to szybkim. Szukała wzrokiem centralnego kontenera, w którym miał znajdować się ,głównodowodzący", kimkolwiek on był, merem czy burmistrzem, może wójtem. Miała nadzieję, że zdoła wytłumaczyć mu to nieporozumienie… Bo tym właśnie była ta sytuacja, nieporozumieniem! Chciała tylko wypytać i ruszyć dalej, nie miała zamiaru tu zostawać na dłużej…
-
Wchodząc do kontenera, zobaczyła jak starszy człowiek, pewnie jeszcze starszy niż GROMowiec spod zjazdu, nachylony był nad kartką papieru, pisząc coś, podczas gdy stary wiatrak stojący powiewał na niego z całej siły
-Czekaj, czekaj. Zaraz posłucham o co ci chodzi.
Nawet nie podniósł głowy, chyba pomylił ją z kimś. Mimo że jej nie proszono, krzesło w pokoju wręcz wołało Monikę, żeby nie stała dłużej niż musi. W międzyczasie, człowiek przed nią podniósł swoją krótkofalówkę.
-Przyślijcie mi tu Henryka. Tak, wiem że ma partol z Jerzym. Tak, chodzi o ten list. Wiem, myślicie że nie wiem? Kazałem wam mi go tu przysłać! Koniec dyskusji!
Po tym trzasnął krótkofalówką w stół i wrócił do pisania. -
Henryk i Jerzy… To musieli być ludzie, którzy skierowali ją do Gardna, przecież słyszała jak młodszy odezwał się do starszego tym imieniem.
Podniosła rękę, tak jak uczeń chcący się zgłosić. Dawny zwyczaj, który z czasem stał się dla niej odruchem.
— …Czy chodzi o zatarg z bandytami? — Zapytała, stojąc obok krzesła.
-
-Co? Czekaj, kim ty jesteś?!
Jak w jakimś okrutnym sitcomie, Monika nie miała okazji na odpowiedź, zanim ten podniósł palec, żeby się uciszyła, i odebrał krótkofalówkę
-No bez kitu że ktoś z Imperium, właśnie mam przed sobą kogoś kogo w życiu na oczy nie widziałem. A co ja mam jej powiedzieć?! No widzisz geniuszu, ja też. Dobra, czekaj, zaraz znajdę z niej jakiś pożytek. I przyślijcie tu Henryka.
Po tym odłożył krótkofalówkę i pochylił się nad stołem. Patrzył na nią człowiek we wczesnym wieku średnim - Zbielały mu włosy, ale nie miał zmarszczek, tak na oko 43-46 lat. Był ubrany wygodnie, ale wojskowo, tak że mógł podnieść broń i walczyć jeśli byłby zmuszony. Najgorszy był jego ostry wzrok, który przebijał Monikę na wylot, tylko wzmocniony jego ostrymi rysami twarzy. Nie patrzył się w ciszy jednak bardzo długo.
- Może jesteśmy zdesperowani, ale nie szaleni. Nie będę wysyłał obywatelki Imperium na pewną śmierć żeby kupić sobie może tydzień. Siadaj, zanim się zezłoszczę, bo myślę co z tobą zrobić. Zostać tu nie możesz na pewno. -
— Nie planowałam! — Monika odparła prędko, unosząc swoje dłonie do góry w defensywnym geście. — Gardno miało być tylko przystankiem, chciałam zapytać o kogoś i ruszać dalej… — Dodała, już nieco ciszej. — Mogę wyjechać, gdy tylko nadarzy się okazja i przestanę być waszym problemem.
Miała nadzieję, że zdoła przekonać mera do szybkiego wypuszczenia jej w swoją stronę. Zdanie mówiące o tym, by ,wypuścić obywatelkę Imperium na pewną śmierć" nie brzmiało dobrze…
-
- Kobieto, trochę spokoju. To o moje i moich ludzi życie tu chodzi, nie twoje. Jak dalej będziesz tak hiperaktywna to nic dobrego z tego nie wyjdzie.
Facet wyjął z kieszeni zmięty papieros i zapalił.
- Zaoferowałbym, ale to mój ostatni, a rurek z kremem w szufladzie nie mam.
Przez chwilę ciągnął zmiętego papierosa, ale nagle wyprostował się na fotelu i odłożył nadal palący się papieros na popielniczkę, otwierając szuflady
- No i już wpadłem na to do czego możesz się nam przydać. Gardno niedawno podpisało umowę z Pyrzycami. Zbierają osady po tej stronie Odry którym Imperium odmawia protekcji, ale bandyci w magazynie Logistycznym przejęli nasze linie komunikacyjne, a my nie mamy ludzi których możemy wysłać do Pyrzyc żeby dotarli wystarczająco szybko i nie podnieśli alarmu w obozie bandytów. Liczę na to że jesteś tak dobroduszna jak głupia i krótkowzroczna, i pomożesz Henrykowi dostać się do Pyrzyc i dostarczyć ten list. W końcu masz auto, nie?
Mówiąc to, wyciągnął z biurka białą kopertę, i położył na stole.
-Oczywiście, możesz teraz po prostu odejść. Ale mówię ci, że pomoc nam przełoży się na to, że dobrze na ciebie spojrzą w Pyrzycach. A tam mają zaskakująco bogaty rynek jak na niezależną powojenną osadę. Nie pomijając tego, że nawet nie znając naszego losu będziesz mogła spać spokojnie wiedząc że zrobiłaś wszystko co mogłaś. -
Umysł jadącego swoim stalowym rumakiem Augustyna zajęty był równie ponurymi myślami jak otaczająca go wokół postapokaliptyczna rzeczywistość. Przecież kusza była wcelowana idealnie w jego głowę, to byłby perfekcyjny strzał, a żaden dźwięk czy zapach nie zdradzał jego obecności. A mimo to rogacz jakimś cudem ruszył biegiem z miejsca dokładnie w tym momencie, gdy palec Pana Twardowskiego nacisnął spust. Cóż, zdarzają się i takie rzeczy. Gorzej, że stracił kilka godzin na tropieniu przeklętego zwierza tylko po to, aby odnaleźć jego na wpół pożarte truchło i kilku Nieumarłych, którym porozcinał czaszki dla komfortu psychicznego po tych wszystkich frustrujących niepowodzeniach.
Suszone żarcie na kolację. Znowu. Świetnieeeee. - pomyślał, rozglądając się za miejscem do rozszabrowania lub rozstawienia obozowiska, jednocześnie uważając na ślady ludzkiego bytowania: kojarzył te okolice i wiedział, że łatwo natknąć się tu na bandytów lub osady ocalałych. -
Monika przeniosła swój wzrok na położoną na biurku kopertę, lustrując ją niepewnym spojrzeniem. Z jednej strony nie potrzebowała rynku, nie miała z sobą też czegokolwiek co mogłaby przechandlować. Choć na pewno dokupienie zapasów na dalszą drogę i uzupełnienie paliwa nie wyszłoby jej na złe…
Do tego pomyślała o ostatnich słowach mera. Kiedy jeszcze w swej “rodzinnej” wiosce usiłowała prowadzić szkołę, robiła to po to, aby sprawić by otaczająca ją rzeczywistość mogła stawać się choć trochę lepsza. Nie wiedziała czy intencje mera są czyste… jednak jak niewiele potwierdzało tą teorię, tak nic nie przemawiało za tym, aby tak nie było.
Odetchnęła, uspokajając myśli.
— Powiedzmy, że będę głupia i krótkowzroczna i zgodzę się na to. Jednak obawiam się… — Potarła dłonią podbródek, namyślając się. — Szajka na pewno zauważy wyjeżdżający samochód. Usłyszą go. -
Radio
-Jeśli będziesz jechać główną bramą, tak. Ale oni nie wiedzą jeszcze że wycięliśmy opadającą sekcję palisady po drugiej stronie Gardna.
Na to wyciągnął mapę, z paroma oznaczeniami. Pokazywała okolice Gardna, zasięg palisady, patrole, znane pozycje bandytów… Coś bardzo wartościowego. Pokazywała też, na południu miasta, z dala od zabarykadowanych starych dróżek małe przejście. Musiałaby do niego dojechać terenem, a potem znowu zajęłoby jej chwilę powrót na drogę. Mer za to wyciągnął z kieszeni długopis, i zaczął używać go jak wskaźnika.
- Musisz bezpośrednio przeciąć starą szosę i jechać przez pole, najlepiej jak najdłużej. Kieruj się w stronę dróżki do Chwarstnicy. Ostatnio była opuszczona, ale wiesz jak to bywa, może jakieś małe płotki czy coś. Henryk ci pomoże jeśli dojdzie do czegoś poważnego, bo jedzie z tobą jeśli bierzesz list. Rozłączycie się raczej w Pyrzycach, ale do tego czasu chcę być pewien że list dostanie się tam gdzie musi. Ty zapewniasz auto, a Henryk broni listu swoim życiem.Kuba
Polska, na szczęście, była gęsto zaludniona. Znaleźć jakąś pustą wiochę która kiedyś miała nazwę nie jest ciężko, ale oznacza to też że nie jest ciężko znaleźć kogoś lub coś co chce zabić intruza. Obecnie jednak, Augustyn znajdował się co prawda niedaleko Wisły, ale nie mógł znaleźć żadnej większej wioski. Minął kościół, ale opowieści o walących się dachach, hordach Szczurów Cliftona zamieszkujących w podziemiach, oraz, rzadkich ale niebezpiecznych, Kontrolerach, odpychają wielu od spania w kościołach. Plus oznacza to, że pomimo faktu iż las się zagęścił przez lata, gdzieś w okolicy muszą być inne domy. -
Monika powoli pokiwała głową po krótkim zastanowieniu nad słowami mera.
-- Rozumiem. Plan wygląda na dosyć prosty, ale… – Tutaj wskazała palcem na mapie punkt, w którym miała przebyć pole samochodem. – …Tutaj widzę możliwy problem. Nie jest to zarzut do Pana, ale proszę zrozumieć - Polonezowi daleko od terenówki. Jeżeli utkniemy podczas przejazdu przez pole, te zbiry będą nas miały jak na dłoni.