Polska Środkowa - Pustkowia
-
Stopniowo zwalniając, zatrzymał ostatecznie motor. Wyciągnął kuszę, zamontował lunetę i klęknął na ziemi, celując w stronę leśniczówki. Wykorzystując czterokrotne przybliżenie, jakie oferowała optyka broni, zlustrował dokładnie okolicę przez mniej więcej kwadrans, chcąc zawczasu zobaczyć jakieś niemiłe niespodzianki. Miłe też, o ile były, ale nauczony doświadczeniem życia w tym nowym świecie spodziewał się tylko tych pierwszych.
-
//Chcę eksplorować Gardno. //
Oczy Moniki błysnęły, gdy dowiedziała się, że jej tymczasowy pobyt będzie miał miejsce w szkole podstawowej, do tego takiej z prawdziwego zdarzenia - jak kiedyś. Szybko jednak iskra w jej oczach przygasła, gdy przypomniała sobie los szkoły, którą sama tworzyła. Te emocje wciąż były w niej żywe, wciąż ją dotykały…
-- Rozumiem. – Kiwnęła głową w odpowiedzi na słowa mera. – Gdzie mam zostawić kluczyki do samochodu? Zakładam, że mechanicy będą ich potrzebować.
-
Kuba
Nadmierna ostrożność jeszcze nikogo nie zabiła, ale w takich strefach gdzie o żywą duszę ciężko, równie ciężko o podstęp. Cóż, wystarczająco dobrą niespodzianką był dach nad głową, chociaż nie warto jeszcze opuszczać gardy. Mimo iż Szczury Cliftona wolą wilgotne miejsca, nie gardzą one i suchymi piwnicami podczas wyboru gniazda, nie wspominając o innych mutantach Europy Wschodniej
Radio
-Po prostu połóż je tutaj. Resztą zajmę się ja. A teraz idź zająć się czymś innym.Jeśli Monika oczekiwała prawdziwej szkoły… No cóż, słowa Mera o tym, że to budynek straży powinien był zdradzić jej wystarczająco o jej stanie. Znajdowała się ona po drugiej stronie ronda, ale jeśli skręciłaby w lewo, mogła ona zajść do kościoła, jeśli poczuje potrzebę wejścia do miejsca kultu.
-
Nie, Monika znacznie bardziej chciała znaleźć się w obrębie szkoły. Nawet jeżeli nie była w najlepszym stanie, to było to miejsce, z którym przecież choć trochę się identyfikowała. Poszła do budynku.
-
Zbliżając się do budynku, boleśnie jasne było jego przeznaczenie. Z tego, że kiedyś to była szkoła, pozostał tylko emblemat, wszystkie litery dawno odpadły lub zostały zdjęte. Na ich miejscu wisiała prowizoryczna flaga, najpewniej początkowo będąca po prostu flagą gminy Gryfino bez herbu, a później zyskującą wcięcie z racji na sojusz z Pyrzycami. Wszystkie okna były zabite, a część była wzmocniona workami z piaskiem i miejscami na KMy. Przed wejściem stało dwóch żołnierzy przy posterunku złożonym ze starych skrzyń, worków z piaskiem, opon, i tym podobnych śmieci które mogłyby przyjąć pocisk lub dwa. Zanim mogła wejść do szkoły, podnieśli swoje kusze (Ewidentnie amunicja nie była dobrem powszechnym w Gardnie), ale jeszcze nie celując w Monikę
-Nowa tutaj? Nie wiesz, że to baraki straży miejskiej? Dalej przed siebie, ale już! -
— Właściwie to wiem… — Odpowiedziała niepewnie, unosząc protekcyjnie ręce do góry. — Mer powiedział, że w sali numer dziesięć mogę się tymczasowo zatrzymać, podobno jest tam wolne miejsce…
-
Spędził jeszcze chwilę na obserwacji chaty z daleka, dopiero wtedy, gdy nabrał jeszcze większej pewności, że jeśli coś ma się tam czaić, to w środku, a nie na zewnątrz, ściągnął lunetę, montując w jej miejsce kolimator, bardziej przydatny w walce na bliższy dystans, jaka go mogła czekać, a także latarkę u dołu broni. Chciał to zrobić po cichu, więc poza kuszą wziął też maczetę i nóż, ale również obrzyn, który schował do kabury: jasne, że lepiej załatwić sprawę tak cicho, jak tylko się da, ale jeśli ma do wyboru umrzeć w ciszy i przeżyć, ale narobić trochę szumu, to zdecydowanie wolał drugą opcję. Ruszył w kierunku chaty, z okiem przy kolimatorze. Gdy był bliżej, odpalił też latarkę, po czym ruszył przeszukać okolice budynku, zostawiając jego wnętrze na koniec.
-
Radio
-Mer i jego głupie pomysły… Dobra wchodź, tylko załóż sobie na ramię tą opaskę, żeby inni wiedzieli, że możesz tu być.
Mówiąc to, jeden z strażników wygrzebał ze skrzyni bardzo zmachaną czerwoną opaskę na ramię, z zardzewiałą agrafką aby przypiąć ją sobie do odzieży. Drugi opuścił kuszę, usiadł i złapał za swój metalowy kubek, patrząc się spode łba na Monikę.Kuba
Zarośla i mchy zdobiły jego fundamenty, zarastając okna do piwnic. Okna piętrowe za to były zbyt wysoko żeby do nich zajrzeć, przynajmniej z bronią w rękach. Jedno z nich miało obok siebie grube zarośla po których Augustyn mógł się wspiąć i zerknąć do środka, ale kuszę musiałby odwiesić na bok. Poza tym, nie zauważył nic innego nad czym warto się zastanawiać. -
Upewniwszy się jeszcze, że skoro w chacie jest piwnica, to czy nie ma gdzieś osobnego wejścia do niej, przewiesił kuszę przez ramię i spróbował zajrzeć do środka. Nim jednak to zrobił, upewnił się, że zarośla są na tyle wytrzymałe, aby utrzymać jego wagę, nie chciał w tak debilny sposób skręcić sobie kostki.
-
— Jasne… — Odpowiedziała cicho, przyjmując opaskę.
Stwierdzenie, że Monika czuła się tutaj jak obcy i to wyjątkowo niemile widziany obcy było by sporym niedopowiedzeniem. Z minuty na minutę wzmagało się w niej poczucie tego, że chciała jak najszybciej zmyć się z Gardna. Na całe szczęście pocieszała ją myśl tego, że za niedługo będzie miała ku temu okazję, nawet jeżeli karkołomną i możliwie niezbyt bezpieczną… Znieść te kilkanaście godzin i ruszyć dalej w drogę, to sobie powtarzała.
Omijając spojrzenia żołnierzy, weszła do wnętrza budynku.
-
Kuba
Zarośla były dosyć grube i zdrewniałe, więc z wsparciem od swoich rąk spokojnie mógł im zaufać. Okno przez które próbował zajrzeć było jednak pokryte od zewnątrz grubą warstwą mułu i brudu, którą trzeba było przetrzeć.Radio
Szkoła była niewielka, ale i tak rozpisane zostało które klasy służą do czego. Monika jednak raczej nie miała wstępu ani do zbrojowni, ani do warsztatu, ani do pozycji obronnych. Jedyne punkty zainteresowania to stołówka, mieszcząca się tam gdzie powinna, na terenie starej stołówki, oraz baraki, które były w dużej części salek. Do kluczy przypięty był mały medalik z wyrytym numerem 10, jeśli zapomniałaby ona gdzie ma przebywać przez ten wieczór. -
Tak więc zrobił, chcąc umożliwić sobie zajrzenie do środka. Jeśli samo przetarcie ręką nie wystarczyło, użył do tego rękawa swojej kurtki.
-
Monika westchnęła z zawodem. Właściwie, mogła tylko siebie winić za nadzieję na znalezienie tutaj jakichkolwiek pozostałości po tym czym dawniej była prawdziwa szkoła, coś co nieumiejętnie próbowała naśladować jeszcze w swoich stronach. Była głupia, sama teraz nie wiedziała co spodziewała się tutaj zobaczyć.
Zrezygnowana, udała się do sali numer 10, by zobaczyć swoje lokum na dzisiejszą noc.
-
Kuba
Po przetarciu okna, widok do środka nadal był niewyraźny, ale przynajmniej można było poznać że jest to miejsce opuszczone. Najbardziej przez to że od środka okno było mocno zakurzone, ale też przez to że na podłodze leżały siekiery, ubrania, nawet jeden przerdzewiały i przegnity karabin. Poza tym, nic co bardzo rzuciło mu się w oczy nie był w stanie dojrzeć, ale z drugiej strony, jeśli leśniczówkę opuszczono w pośpiechu na początku wojny, oznacza to że ciekawe rzeczy pewnie jeszcze były pochowane po szufladach i szafkach.Radio
Ku kolejnemu zawodowi Moniki, sala była po brzegi wypełniona łóżkami piętrowymi i kuframi na rzeczy. Po tym, że kiedyś była tu sala zostały jedynie poobdzierane ściany na których można jeszcze było dojrzeć pozostałości po typowemu obmalowaniu sali, i kredowa tablica cała zapisana planami miasta, punktami obronnymi, i taktyką, z której Monika mało rozumiała. W samej sali, poza nią, siedział jeszcze jeden strażnik, wyglądający na około 16 lat, robiący bełty do kuszy z małego złomu, patyków i piór. Wychodziło mu to dosyć dobrze, ale Moniki nawet nie zauważył. -
Przerzucił sobie pasek od kuszy przez ramię, aby mieć wolne ręce, po czym sięgnął po nóż, który uznał za o wiele bardziej poręczny w takiej sytuacji niż maczeta: oczyma wyobraźni widział już, jak natknie się tam na kogoś lub na coś, a próbując zadać cios sprawi, że ostrze broni utknie w jakiejś belce w dachu lub ścianie. Pchnięcie nożem czy poderżnięcie nim gardła było lepszą opcją, równie dyskretną, ale jednocześnie pewniejszą. Choć chciał zrobić to po cichu, gdyby w okolicy coś się czaiło, w drugą rękę wziął też obrzyn, woląc w podbramkowej sytuacji narobić hałasu niż umrzeć. Tak więc z nożem w jednej ręce i obrzynem w drugiej wszedł do środka, od razu rozglądając się uważnie wokół. Miejsce może i miało potencjał, żeby je splądrować, ale na to miał całą noc, najpierw chciał ustalić, czy na pewno jest bezpieczne.
-
Gdzieś tutaj powinno było być miejsce, które mer wyznaczył jej na tą noc. Zaczynała żałować przyjęcia jego propozycji, czuła się nieswojo z myślą, że miała spędzić następne kilka godzin w otoczeniu, w którym sądząc po spojrzeniach, nie była jakkolwiek mile widziana, do którego niepasowała… Ale czy miała pole do wyboru? Odszukała swoje łożko.
-
Kuba
Od razu po otworzeniu drzwi zaatakował go zapach zatęchłego powietrza. Nikłe szanse, że coś tu mieszka, ale trzymanie gardy jest ważną cechą. Wchodząc przez drzwi zauważył dużo tego samego co przez okno. Resztki paniki powojennej, pordzewiałe bronie i pognite drewno. Patrząc na podłogę, lepiej od obrzyna mieć tutaj wolną rękę żeby w razie czego móc się za coś złapać jeśli drewniana podłoga puści.
Radio
Tylko jedno łóżko nie było pościelone i zadbane, z zamkniętym kuferkiem. Zamiast tego, kufer był otwarty, z gotową pościelą a łóżko miało sam materac. Ewidenie pościelić będzie musiała je sama.