Wielkie Równiny
-
Kuba1001
Wiewiur:
Zauważyłaś falowanie wysokiej trawy jakieś dziesięć metrów od Ciebie. Niby nic niezwykłego, ale przecież nie wieje żaden wiatr, nawet słaby… Na sekundę przed pomyśleniem, że to pewnie jakieś drobne zwierzątko, w powietrzu śmignęła strzała, wylatując z tego samego miejsca, w którym zauważyłaś ruch, i trafiając Cię w prawe ramię. Mimo iż grot ledwie otarł się o Twoje ciało, to rana i tak zaczęła obficie krwawić. Chociaż to i tak nic wielkiego, bo jeśli jest zatruta, to już właściwie po herbacie.
Radio:
‐ Najlepiej od razu do gospodarstwa, nie ma co kusić losu, w końcu tamci pewnie niedługo zaczną martwić się o swój zaginiony patrol. ‐ potwierdził, mając oczywiście na myśli innych żołnierzy, którzy pewnie mają w okolicy jakiś fort czy inny obóz. -
-
wiewiur500kuba
A mogła jakoś lepiej przygotować sobie miejsce… Zastawić jakieś pułapki, czy ogólnie zmieniać pozycję od czasu do czasu… Będzie mieć nauczkę na przyszłość… Jeśli ta będzie dłuższa niż kilka najbliższych minut, które mogą być jej ostatnimi. Jednak mimo to, blondynka nie chciałaby puścić płazem tego ataku, o nie. Jeśli trucizna nie działała jakoś osłabiająco, to szybko wycelowałaby swoją bronią w miejsce skąd nadleciała strzała i pociągnęłaby za spust. Po tym, odrzuciłaby karabin na bok sięgając po coś co bardziej nada się na takie sytuacje ‐ Smithson’a 1590. Chwyciła go ręką, która nie oberwała strzałą i wystrzelałaby cały magazynek w okolice miejsce, gdzie trawa lekko falowała. Może nie było to zbyt mądre, ale kobieta w większości przepełniona była gniewem i chęcią zemsty. W takich sytuacjach raczej nie myśli się o tym czy wystrzelanie całego magazynka w przestrzeń jest mądre. W takich sytuacjach liczy się tylko chęć upuszczenia swemu wrogowi krwi.
//Wybacz mi brak fachowego nazewnictwa na te magazynki czy inne bębenki, nie chcę czekać do następnego dnia na kogokolwiek kto wiedziałby lepiej niż ja.// -
Kuba1001
Radio:
//Gdyby ta było, to bym napisał.//
Wiewiur:
Coś zdecydowanie padło trupem, sądząc po odgłosach walenia się czegoś ciężkiego na ziemię i licznych zbolałych oraz agonalnych jęków. Jednakże najwidoczniej napastnik nie był jeden, ponieważ z trawy wyskoczył kolejny Ubairg, który rzucił się na Ciebie, wymachując trzema mieczami. Owszem, trzema, gdyż lewa dolna kończyna zwisała luźno z boku i krwawiła z ramienia, więc najwidoczniej nie mógł tam utrzymać broni. -
Radiotelegrafista
‐ O ku*wa. ‐ Jannet w pośpiechu upuściła wszystkie z trzymanych w dłoniach rzeczy i sięgnęła po dwa rewolwery w kaburach, chcąc szybko posłać kule w szarżującego na Rose Ubariga. Nie to, że zależało jej na szczerze wkurzającej blondynce, po prostu po Rose, Ubarig mógł się zwrócić na nią i Liwiusza.
-
wiewiur500kuba
Sprawa potoczyła się w sumie lepiej niż spodziewała się sama Rose, a to dlatego że jeszcze żyje, natomiast jej przeciwnik padł. Radość blondynki nie trwała długo, może zaledwie kilka sekund nim skoczył na nią drugi przeciwnik. Z tego co zaobserwowała to i również go trafiła, niestety w rękę. Skoro Rose jeszcze żyje, to możliwa trucizna nie działa szybko. Może ma jeszcze czas by zemścić się na drugim oprawcy? Tylko co mogłaby w tej sytuacji zrobić? Ma do dyspozycji jedną rękę, pustego Smithson’a 1590 oraz też rzuconego gdzieś W&L Long Shota. Jej sytuacja nie wyglądała dobrze… Musiała myśleć szybko, już sama analiza sytuacji pozbawiła ją odrobiny cennego czasu… Trzeba myśleć szybko… Blondynka zrobiła pierwsze co jej przyszło do głowy i rzuciła Smithson’a 1590 z całej siły prosto w głowę wroga. Zresztą miała nadzieję, że doleci do głowy przeciwnika. Natychmiast po tym kiedy jej palce puściły rewolwer rzuciła się gdzieś na bok chcąc uniknąć ciosu przeciwnika. Rzuciła się w stronę, gdzie rzuciła karabin snajperski. Na pewno by naładowany, więc gdyby był w zasięgu ręki, może oddałaby jeden strzał?
-
Kuba1001
Radio:
Z takiej odległości musiałaś pozbyć się wszystkich naboi z bębnów broni, ale udało Ci się powalić przeciwnika, którego ciało znieruchomiało tuż obok Rose.
Wiewiur:
Raczej nie dałabyś rady użyć karabinu snajperskiego w takiej sytuacji, ale odsunięcie się po niego było całkiem dobrym pomysłem, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że ktoś inny się o Ciebie zatroszczył i ostrzelał Ubairga, którego masywne ciało upadło w tym samym miejscu, w którym przed chwilą byłaś. -
wiewiur500kuba
Rose wpatrywała się w trupa tępym wzrokiem. Przez chwilę myślała, że jeszcze się podniesie i zaatakuje blondynkę, lecz nic na to nie wskazywało. Kiedy adrenalina opuściła jej ciało, rozglądnęła się dookoła i spostrzegła że została uratowana przez… Jannet? Czemu? Czemu ta chodząca beczka smalcu uratowała Rose życie? Rozkaz Liwiusza? Ta opcja wydaje się chyba najbardziej prawdopodobna i najbardziej wygodna dla Rose. Blondynka nie zna za dobrze Jannet, więc nie uda jej się znaleźć innych powodów czemu zawdzięcza jej życie. No nic, teraz tylko pozostało jej spróbować się podnieść.
-
Radiotelegrafista
Dwanaście dobrych naboi na ochronę zadka Rose, chyba nie ma sposobu na gorsze wykorzystanie tych kul. Ale przynajmniej teraz ma pewność, że Ubarig zaatakuje kogokolwiek wartościowego. Jannet wypuściła z siebie powietrze, po czym zaczęła ładować rewolwery, mając ranną blondynką w poważaniu.
-
Kuba1001
Wiewiur:
Udało się, nogi miałaś sprawne, w przeciwieństwie do jednej z rąk, w którą trafiła Cię strzała Ubairga. Tak jak się spodziewałaś, grot musiał być zatruty, bo nie możesz nią zupełnie poruszyć, ale poza tym nie czujesz żadnych objawów, więc może jakoś to będzie?
Radio:
Naładowane, ale raczej znów ich nie wykorzystasz, bo i Liwiusz nie wydaje się chętnym, aby tu zostać. -
wiewiur500kuba
Jak dobrze, że nogi sprawne… Szkoda że nie można tego powiedzieć o ręce. Rose spróbowała ruszyć nią jeszcze raz. Czy mają w swojej ekipie jakiegoś medyka? Chyba tak, acz nie była pewna… Oby tylko medyk znał się jakkolwiek na truciznach… Jak mogła tak dać się podejść? Oby tylko nie przypłaciła tego wiecznym kalectwem i to jeszcze takim które dla strzelca jest najgorsze… Przy okazji rozejrzała się dookoła, szukając głównie swoich broni. W końcu mogą się one jeszcze na coś przydać… tak?
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
Wszystko było w zasięgu ręki, bo w końcu nie rąk. Wątpliwe, żeby ktoś miał u Was jakiś ukryty dar do medycyny, jeśli już, to być może Liwiusz, ale lepiej teraz nie zawracać mu głowy, a jak najszybciej pakować się na konika i wracać do gospodarstwa, tak jak on to robi.
Radio:
Knur, jak to knur, miał w zasadzie gdzieś, co działo się wokół, był zajęty wydzieraniem mięsa i sukna munduru z ciała jednego z zabitych żołnierzy. -
Radiotelegrafista
To co się zmieściło, zapakowała do sakw, po czym zamknęła je szybko. To, co nie znalazło swego miejsca w sakwach, wzięła w swoje dłonie. Nie odwracając wzroku na Rose i Liwiusza, tylko spięła zwierzę, by to ruszyło do przodu. Głupia, blond dz***… Powinna zginąć od tej strzały!* Jannet przejechała dłonią po twarzy, po części by otrzeć pot, po części z własnej złości i irytacji: Dwanaście dobrych kul na tą sukę… Kuwa, dwanaście zmarnowanych kul, które mogłam wpakować w jej je**ny, blond łeb! * Jannet karciła się podczas jazdy. Była wściekła na siebie, na Rose, na Liwiusza. Na cały świat.
-
wiewiur500kuba
W takim razie wzięła swojego Smithson’a 1590 i schowała go do kabury. Następnie poszła po W&L Long Shota i przypięła go do boku konia, po czym spróbowała wsiąść na wierzchowca, uważając przy tym na swoją rękę. Krwawiła w ogóle jakoś, czy nie? W końcu przed jazdą mogłaby to jeszcze spróbować zatamować to ewentualne krwawienie… No nic, musi sobie jakoś poradzić. Jedyne co Rose zadziwia w tej sytuacji to to, że pomogła jej Jannet. Czyżby żywiła do Rose jakąś jeszcze sympatię? Czy może nie chciała dostać od Liwiusza ochrzanu, że nic nie robi? Czy może dostałą taki rozkaz? Blondynka będzie chyba miała o czym myśleć przez najbliższy czas…
-
-
-
-
Radiotelegrafista
Nosz cholera jasna! Czy niektóre rzeczy nie mogą być najzwyklej w świecie proste?! Dobra, trzeba pomyśleć spokojnie. Jeżeli porywacze gdzieś szli, to na pewno nie na łysą przestrzeń, bo takiej mileli pełno. Musieli kierować się do jakiegoś charakterystycznego miejsca… I takiego też wypatrywała Jannet, patrząc przez ten idiotyczny, ale pomocny, monokl. Skierowała się w kierunku w którym prowadziły ostatnie ślady, jakie widziała.
-