Kierran stwierdził, że skoro nie dla krwi, to może pazur wilkołaka będzie dobrym trofeum. Zaatakował go najszybciej i jak najbardziej zabójczo, jak umiał, czyli prostym cięciem z boku wymierzonym w szyję unieruchomionego wilkołaka
Prościej byłoby po prostu dać mu się wykrwawić w sposób naturalny, czyli przestać wpływać na niego Magią, ale tak też można. Grunt, że padł martwy, księżycowy pomiot.
Odcinanie, zwłaszcza szablą, byłoby problematyczne, ale od czegoś ma się tę nadludzką wampirzą siłę, czyż nie? Wyrwałeś go po kilku chwilach, nie naprężyłeś przy tym nawet muskułów.
Bezpieczeństwo na Złych Ziemiach to pojęcie względne, ale owszem, w tej chwili nic nie próbowało Cię zabić, a przynajmniej nie wyglądało, aby miało ochotę.
Wypalone do cna równiny, urozmaicane czasem jakimś całkiem ładnym, nagim głazem, ewentualnie czymś, co przypominało szyb kopalniany. Na horyzoncie widziałeś małe plamki, które mogły być osławionymi siedzibami Wampirów.
Że pracowali tu kiedyś górnicy, których przegnała Sfora lub Kolektyw, ale że w pobliżu nie widać żadnych straży tych frakcji, to są najpewniej opuszczone i kto wie, co w sobie skrywają…
Przeszedłeś ledwie kilka metrów, nim nie otoczyła Cię całkowita ciemność, w której ledwo co widziałeś swoje kości, a jeśli już, to tylko dlatego, że były białe.