Los Angeles
-
Reichtangle
Skorzystał z momentu w którym przerwał ogień i wsunął rękę do mieszkania, po czym oddał cztery strzały w kierunku w którym spodziewał się dosięgnąć wroga.
‐Jest nas tu jedenastu i jesteśmy gotowi tu sterczeć cały dzień! Jak myślisz na jak długo wystarczy ci amunicji? Lepiej zastrzel się sam, póki masz okazję! -
-
-
-
-
-
Reichtangle
Krzyknął i zszedł z linii strzału. Nie zwrócił większej uwagi na ranne ucho, bardziej skupił się na ramieniu.
‐ Tylko nie w zdrową rękę! Gary masz bandaż albo wodę utlenioną? ‐ potem zwrócił się do Toma, trzymającego karabin maszynowy ‐ Poślij mu krótką serię. ‐ Zaczął oglądać rękę, aby sprawdzić czy kula utkwiła w cielę czy przeszła na wylot. -
Kuba1001
Gary skinął głową i zaczął Cię opatrywać, ale po powrocie do bazy i tak będziesz musiał odwiedzić medyka, ponieważ kula utkwiła głęboko w ramieniu i nijak możesz ją teraz stąd wyciągnąć. Tom potwierdził i bez zbędnych wstępów nacisnął spust swojej broni, skutecznie przyszpilając wroga w miejscu. Dodatkowo szturmowcy najpewniej zaczęli atakować z drugiej strony, wnioskując po strzałach i tym podobnych odgłosach.
-
-
-
-
Kuba1001
Po strzelającym do Was mężczyźnie nie został nawet ślad, za to byli wysłani przez Ciebie szturmowcy, wszyscy rozwleczeni na podłodze pomieszczenia, z czego przynajmniej jeden został śmiertelnie postrzelony, pozostali zostali raczej pobici do nieprzytomności.
//Żadnego narzekania, mam pomysł na zajebistego NPC i Twojego nowego nemezis.// -
Reichtangle
Stał spokojnie, nic nie mówiąc, a o burzy w jego umyślę świadczył tylko nerwowy tik w lewym oku. W końcu powiedział cichym głosem, nie wiadomo czy do siebie czy do reszty:
‐Jak udało mu się uciec? Mieli przewagę dwóch do jednego, a do tego on był bardziej skupiony na nas.
Rozejrzał się po mieszkaniu, szukając wskazówek, które pozwolą odgadnąć my co tu się stało i gdzie uciekł wróg. -
-
-
-
-
-
-