Los Angeles
-
-
Reichtangle
Dopiero patrząc na płonące zwłoki, dotarła do niego powaga sytuacji ‐ stracił podwładnego, który ufał mu i powierzył mu swoje bezpieczeństwo, stracił przede wszystkim przyjaciela, właściwie brata. Osoby, która to zrobiła nawet nie mógł odpowiednio ukarać. Gdyby teraz miał w swoich rękach tego poszukiwanego komandosa… Zacisnął pięść i spiął się w bezsilnej złości na wszystko ‐ śmierć Charliego, nieuchwytnego Bonaventury, przyczyny tego wszystkiego, a nawet na swoje kalectwo. Chwile krążył powarkując i klnąc. W końcu zatrzymał się i powiedział :
‐ Zawiodłem, przez moją nieostrożność zginął Charlie i macie prawo dla bezpieczeństwa zostawić mnie i wracać. Ja zamierzam dokończyć to po co tu przyszliśmy ‐ znajdę tego komandosa i sprawie, żeby wycierpiał tyle, ile cierpienia zagwarantował nam. A gdy już skończę to zafunduję mu następne cierpienie, jedynie dla mej przyjemności. Zrobię to nawet jeśli będę musiał poświęcić wszystkie pozostałe kończyny, a nawet życie. I pytam czy pójdziecie ze mną? Nie musicie tego robić, nie jesteście mi nic winni. Pomyślcie tylko, czy godzi się aby śmierć Charliego poszła na marne. -
Kuba1001
Zohan:
Westchnął i niechętnie opuścił swój posterunek.
‐ No, niech to będzie dobre, bo Ci łeb ukręcę.
Reich:
Twoi kompani nie musieli nic mówić, po samych wyrazach twarzy wiedziałeś dokładnie, że ani Cię nie porzucą, ani nie obwinią o śmierć Charliego, a prędzej zginą próbując zabić komandosa… O ile żyje, bo przecież nikt nie mógł wyjść z tego cało, chyba że jako skwarka. -
-
Reichtangle
Nie łudził się, że człowiek który zginął był poszukiwanym celem. Nie wierzył w takie szczęście, ani w to żeby ten komandos dał się tak po prostu spalić. Czuł wewnętrznie, że to nie on. Trzeba kontynuować poszukiwania, ale takie przeczesywanie miasta na chybił trafił do niczego nie prowadzi. Trzeba zmienić taktykę. Sami nie wiedzą gdzie dokładnie się znajduję, więc ktoś musi im to wyjawić. Rozłożył mapę i poszukał miejsc, kontrolowanych przez Z‐com i Milicję.
-
Kuba1001
Zohan:
‐ I na pewno nie zapaliło się samo z siebie. Obstawiam, że jacyś szabrownicy puścili dom z dymem, to nie byłoby nic dziwnego.
Reich:
Najsilniej trzymali się na zachodniej części miasta, którą kontrolowali w całości. Jeśli chcieliście zasięgnąć języka, powinniście spróbować na przedmieściach lub śródmieściach, gdzie najwięcej jest Milicji, a najmniej Armii Światowej i Z‐Com oraz fortyfikacji, którym raczej niewiele zrobicie. Trzeba też wziąć pod uwagę, że możecie przy okazji natknąć się na licznych bandytów. -
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Większość drogi minęła Wam spokojnie, kilka razy musieliście tylko odpędzać się od Zombie, co robiliście raczej dość sprawnie, ale też cicho. Innym razem przyszło Wam schować się w jednym z domów, gdzie spokojnie przeczekaliście, aż przejdzie wyładowany Bandytami pickup. Dopiero wtedy mogliście dotrzeć na miejsce, które pozornie nie różniło się od reszty przedmieść, acz gołym okiem widać, że było tu więcej niezniszczonych i zadbanych domów, w których na pewno mieszkali ludzie, a przynajmniej w części z nich.
-
-
-
-
Kuba1001
Zohan:
Właściwie to takie było Twoje zadanie, jego też. Na szczęście do nocy, kiedy zmienił Cię inny członek ekipy, nic ciekawego się nie wydarzyło.
Reich:
//Dzięki za przypomnienie.//
Nic widocznego gołym okiem, więc równie dobrze mogły to być też kwatery przygotowane dla ludzi, gdy miasto zostanie oczyszczone lub mają zapewnić zakwaterowanie jakimś posiłkom Milicji, Armii Światowej czy Z‐Com. -
-
-