Londyn
-
-
-
-
-
StinkyWhiskey
“Gówno. Cholera. Ku*wa. Nie”. Tak w tym momencie wyglądały jego myśli, jedyne co teraz miał w umyśle to przetrwanie, więc działa instynktownie. Bez większego zastanowienia zrobił to co mu pierwsze wpadło do głowy. Postanowił uderzyć głownią siekiery niczym włócznią by zniszczyć momentum szarży stwora. Jeśli to się udało od razu przeszedłby do ataku, a jeśli nie. No cóż. Pewnie znowu zrobi coś bez większego namysłu.
-
Kuba1001
Antek:
//Po pierwszym zdaniu to są już czynności czy dalsza wypowiedź postaci?//
Vader:
Latarka nie dała wiele, ale przynajmniej nie zauważyłeś nigdzie pułapek, a to już coś.
Kucu:
Akurat się udało, dzięki czemu zostałeś tylko Ty i wciąż płonące zwłoki Twojego niedawnego oponenta. Tak czy inaczej, bilans tego starcia jest prosty i wygląda następująco: Szalony Fin z Siekierą 1: 0 Wampir. -
-
-
-
-
-
Kuba1001
Antek:
‐ Jakieś półtora kilometra w tamtą stronę. ‐ powiedział, wskazując kierunek ręką i opuszczając broń. ‐ Sam się tam nie zapuszczałem, miałem wtedy coś innego na głowie.
Vader:
//Kurde, mój błąd, myślałem, że sprawdzasz korytarz.//
Część rzeczywiście była pusta, ale w niektórych znajdowali się ludzie, przeważnie chudzi, wynędzniali, odziani w łachmany, pobici i ledwo żywi, ale wciąż ludzie…
Dusty:
//Byś z czystej przyzwoitości zacytował chociaż mój ostatni post. Zresztą, tyle Cię nie było, że proponuję zrobić przeskok o ten czas w świecie gry. Pasuje?//
Kucu:
Pozbawione krwi do ostatniej kropelki raczej by nie wstały, ale lepiej dmuchać na zimne, niż dać się pożreć żywcem. Tak czy inaczej, to masz z głowy, więc co teraz? -
-
-
-
-
Kuba1001
Dustyy:
//Człowieku, jakie pół roku? Większość postaci, które tu grają, ma wciąż ten sam dzień, gdy zaczynali… Kurde, Vader tu gra od początku, a chyba to wciąż jeden i ten sam dzień. Będzie o kilka dni lub góra tydzień.//
No cóż… Monotonia, tym na pewno można opisać Twój kilkudniowy pobyt tutaj. Od odpierania ataku Bandytów, za co dostałeś promocję na kaprala, trafiłeś do nowej jednostki, trudniącej się przede wszystkim patrolami. I tak też było teraz: Jak od kilku dni, razem ze swoim kolegą z marines, oraz trójką innych żołnierzy, maszerowałeś pustymi ulicami miasta pod dowództwem jakiego starszego sierżanta.
Vader:
Moglibyście być nawet z Syndykatu, a oni i tak by za Wami poszli, więc teraz wypadałoby ich jeszcze jakoś uwolnić.
Kucu:
Kuchnia, a jak to w kuchni, głównie różnorakie naczynia, sztućce i tym podobne. Znalazłeś też nieco jedzenia, ale większość nie była w zbyt dobrym stanie, uratowały się tylko suchary, trochę ziemniaków, paluszki rybne i nieco miodu. Poza tym możesz przeszukać zwłoki ofiar Wampira.
Antek:
Nie strzelił Ci w plecy, tym miłym akcentem kończąc rozmowę. Na drodze napotkałeś ledwie kilka Zombie, które udało Ci się wyminąć bez walki, dzięki czemu trafiłeś pod komisariat, do tego w całkiem niezłym stanie… Ba, może wciąż byli tam ludzie? Musiałbyś przyjrzeć się bliżej… -
-
antekk5
Sprawdził przez okna, jeżeli jakiekolwiek były, kto może się znajdować w środku. Takie miejsce zawsze było strategicznie ważne, a to, żeby uczynić z tego bazę czy też w poszukiwaniu surowców. Niczym dziwnym byłaby obecność truposzy czy bandytów. Gorzej, jeśli jest opuszczony, bo można wpaść w zasadzkę.
-