Moskwa
-
-
Radiotelegrafista
Czyli mózg jeszcze mają, psia ich krew. Stwierdził, obserwując swoistą “taktykę” nieumarłych. Pogładził aksamitną pokrywę karabinu, wiedząc, że do końca batalii jeszcze daleka droga, której finału Potomkin miał duże szansę nigdy nie ujrzeć. Czy myślał o tym? Cały czas. Czy ta myśl przeszkadzała mu? Ani trochę.
Odstrzel takiemu bydlęciu ręce, a zacznie dręczyć się samym faktem swojego istnienia. Nachylił lufę i zaczął ostrzeliwać stopy Twardych. Nawet największy mur walnie, gdy będzie pozbawiony fundamentów. -
Kuba1001
Krzysiulka:
Pozostałe Zombie ruszyły w Twoim kierunku tym aktywniej, ale nie miałeś problemu przed ucieczką. Gorzej, że pewnie wystrzał zaalarmował inne trupy w okolicy. Albo, co gorsza, jakichś ludzi…
Radio:
I tak powaliłeś jednego. Pozostali też pewnie by padli w ten sposób, gdyby nie fakt, że nagle zobaczyłeś coś, czego nie widziałeś nigdy wcześniej: Z armii Zombie dosłownie wyrwało się kilkanaście osobników, które jednym długim susem pokonały odległość dzielącą je od ziemi do poszczególnych pięter. Kilka miało tego pecha, że wpadło na ścianę, rozbryzgując się o nią, ale większość trafiła w duże okna bez szyb i wpadła do pomieszczeń, a sądząc po odgłosach na innych piętrach, robili tam niezłą jatkę. Ty też zauważyłeś dwa lecące w kierunku Twojego piętra punkciki, które powiększają się z każdą chwilą. -
-
Radiotelegrafista
Kiedy zombie zaczną latać, co? Nie stracił zimnej krwi i zaczął zapalczywie ostrzeliwać oba, nadlatujące cele, niemalże mechanicznymi r*chami nakierowując na nie celownik.
Nie utrzymają się tutaj długo. Nie przy obecnej taktyce. Musieliby zabarykadować się tutaj, wysadzić schody i zabić czymś okna. Tylko gdzie znaleźć teraz takie blachy? O to będzie się martwił za chwilę. -
Kuba1001
Krzysiulka:
Problematyczne było przede wszystkim to, że ciężko byłoby znaleźć tutaj bezpieczne miejsce, jeśli wszędzie roi się albo od Zombie, albo od komunistów, albo od innego, zagrażającego życiu, ścierwa. Na szczęście w okolicy nie pojawił się jeszcze żaden Nieumarły.
Radio:
Zombie były zbyt szybkie, miały za duży rozpęd, więc nim wstrzelałeś się i zlikwidowałeś jednego, drugi wpadł właśnie przez okno bez szyb, taranując jednego z żołnierzy, z którym tu przybyłeś. Obaj potoczyli się aż na przeciwległą ścianę, czemu towarzyszyły agonalne i przerażające krzyki umierającego człowieka, którego potwór rozszarpywał na kawałki.
Gdy skończył, dostrzegłeś go w pełnej krasie: Wysoki na około metr osiemdziesiąt, bardzo dobrze zbudowany jak na kupę gnijącego mięsa, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę nogi, które umożliwiły mu tak daleki skok, i równie silne łapy, zakończone czymś na kształt zakrzywionych pazurów, które pewnie mógł wykorzystać podczas wspinaczki niczym czekany, ale równie dobrze sprawiały się w mordowaniu ludzi, jak to miał nieszczęście udowodnić przykład Twojego towarzysza. To właśnie jego krew i resztki wnętrzności oraz narządów wewnętrznych skapywały z owych pazurów, a wszyscy stali jak zahipnotyzowani, gdy monstrum rzucił się naprzód z dzikim wrzaskiem.
//Gratulacje, odkryłeś nowego Zombie, niedługo pojawi się stosowny wpis w Bestiariuszu.// -
Radiotelegrafista
// Pierwszy ziomek z AIDS też musiał być dumny ze swojego odkrycia //
Choć karabinem można było rozwiązać wiele problemów, tak teraz nie było czasu na wywijanie jego lufą. Potomkin wyrwał z kabury Makarova i złapał go oburącz, ładując pociski w szarżującą abominację. Zbyt dużo wojenki widział, by stać zahipnotyzowany jak reszta jego towarzyszy.
-
Kuba1001
//Nie zapominajmy też o tych wszystkich ludziach, którzy musieli zginąć, żebyśmy wiedzieli, jakie rośliny, grzyby i zwierzęta są jadalne, a które nie.//
Potwór wpadł na Ciebie, ale gdy to zrobił, był już martwy. Z takiej odległości nie mogłeś spudłować, a on nie mógł zrobić uniku, więc nafaszerowałeś go słuszną porcją ołowiu i posłałeś w diabły. -
-
Kuba1001
Były, coraz więcej, ale tym razem odpuszczały sobie skakanie na piętro, którego broniłeś wraz z towarzyszami. Niestety, udawało im się wywołać na tyle duży popłoch, aby pierwsze Zombie wkroczyły do pomieszczeń na parterze, po drodze zmuszając ludzi do opuszczenia barykad i innych pozycji obronnych lub zwyczajnie ich zabijając.
-
Radiotelegrafista
Ich piętro było teoretycznie zgubione. Teoretycznie, bo budynek stwarzał doskonałe warunki dla nieumarłych, umożliwiał im dosłowne miażdżenie obrońców pod swoim naporem.
Ale nie za życia Potomkina. Kupa gnijącego mięsa miałaby wybić obrońców i przejąć budynek broniony przez weterana z czasów Związku Radzieckiego? Tak długo jak czerwona krew płynie w jego żyłach, tak długo będzie bronił swej ojczyzny, choćby miała ostać się tylko na terenie tego budynku, pieprzonego Wieżowca Pawłowa.
Odsunął wzrok od pola walki i omiótł wzrokiem wnętrze budynku w poszukiwaniu swego dowódcy, o ile ten był jeszcze żywy. -
Kuba1001
Był, ale rozpoznałeś w nim typowego oficera politycznego, hardego, gdy miał przy sobie drabów z żandarmerii wojskowej, pluton ciężkich karabinów maszynowych albo pistolet w dłoni i sam nie narażał się na ostrzał. Pewnie nigdy nie widział tak krwawej walki jak ta, a to, co zrobił ten Zombie wywołało na nim odpowiednio duże wrażenie, aby znalazł się niemalże na granicy obłędu. Chyba nie będzie z niego pożytku.
-
Radiotelegrafista
“Tak to właśnie jest, kiedy wyślą niewłaściwego człowieka do niewłaściwego miejsca i o niewłaściwej porze.” Przeklnął Potomkin w myślach i odwrócił się od zmarniałego oficera. Będzie musiał chwilowo przejąć tu stery:
— Kto ma materiały wybuchowe?! Jakiekolwiek!? — Ryknął rozkazująco na tyle głośno, by każdy na tym piętrze mógł go usłyszeć. -
Kuba1001
Niemalże wszyscy podnieśli dłoń, choć to od Ciebie zależy, czy uznasz ich za odpowiednich ludzi i wystarczającym sprzętem, ponieważ tylko dwóch miało granaty‐samoróbki, reszta dysponowała popularnymi w Moskwie i okolicach, uniwersalnych i niezastąpionych w walkach w miejskiej dżungli, koktajlami Mołotowa, idealnymi do podpalania budynków, pojazdów, Zombie i blokowania drogi większym ich hordom.
-
Radiotelegrafista
— Zacznijmy od tego, że Mołotowy to materiał zapalający. — Powiedział karcącym tonem, gdyż uważał pomylenie tych dwóch właściwości za błąd co najmniej dziecinny. Nie miał jednak wiele czasu na surowość: —A skończmy na tym, że trzeba wysadzić klatkę schodową. — Szybko wyjaśnił swój plan.
-
Kuba1001
No i z tym może być problem, bo o ile macie granaty‐samoróbki, to tylko dwa i nawet jeśli po rzucie lub wyciągnięciu zawleczki eksplodują bądź nie eksplodują w dłoni właściciela, czyli wszystko potoczy się tak, jak powinno, to i tak za mało, aby wysadzić klatkę schodową. Zwłaszcza, że nie macie takich rozkazów.
-
Radiotelegrafista
Jednostka wydająca rozkazy jest na granicy obłędu, więc to Potomkin nieoficjalnie miał zamiar przejąć tu władzę. Jeżeli chcą powstrzymać hordę przed włączeniem ich samych w jej szeregi, to muszą zniszczyć wszelkie drogi na piętro.
Spojrzał w dół klatki, chcąc ocenić ile mają czasu. Przestawił także karabin. -
Kuba1001
Zniszczenie wszelkich dróg na to piętro nie tylko odetnie Wam drogę odwrotu, skazując na powolną śmierć z głodu i pragnienia, o ile nikt Was nie ewakuuje lub Zombie nie dokończą dzieła, ale i wszyscy walczący na dole zginą, gdy nie zdołają wycofać się przed naporem żywych trupów.
Ciężko ocenić, ile pozostało czasu, tamci na dole wciąż walczą. Broń przeładowana i gotowa do użytku. -
Radiotelegrafista
Przecież nie miał zamiaru wysadzać się tak, by zostawić towarzyszy z dołu na pastwę losu. Najpierw poczekają, aż żywi dotrą tutaj. Później odetną drogę nieumarłym i będą liczyć na jakąś pomoc z zewnątrz. Zszedł kawałek niżej i ustawił karabin tak, by móc osłaniać wycofujących się do góry towarzyszy.
-