Moskwa
-
-
Kuba1001
Były, coraz więcej, ale tym razem odpuszczały sobie skakanie na piętro, którego broniłeś wraz z towarzyszami. Niestety, udawało im się wywołać na tyle duży popłoch, aby pierwsze Zombie wkroczyły do pomieszczeń na parterze, po drodze zmuszając ludzi do opuszczenia barykad i innych pozycji obronnych lub zwyczajnie ich zabijając.
-
Radiotelegrafista
Ich piętro było teoretycznie zgubione. Teoretycznie, bo budynek stwarzał doskonałe warunki dla nieumarłych, umożliwiał im dosłowne miażdżenie obrońców pod swoim naporem.
Ale nie za życia Potomkina. Kupa gnijącego mięsa miałaby wybić obrońców i przejąć budynek broniony przez weterana z czasów Związku Radzieckiego? Tak długo jak czerwona krew płynie w jego żyłach, tak długo będzie bronił swej ojczyzny, choćby miała ostać się tylko na terenie tego budynku, pieprzonego Wieżowca Pawłowa.
Odsunął wzrok od pola walki i omiótł wzrokiem wnętrze budynku w poszukiwaniu swego dowódcy, o ile ten był jeszcze żywy. -
Kuba1001
Był, ale rozpoznałeś w nim typowego oficera politycznego, hardego, gdy miał przy sobie drabów z żandarmerii wojskowej, pluton ciężkich karabinów maszynowych albo pistolet w dłoni i sam nie narażał się na ostrzał. Pewnie nigdy nie widział tak krwawej walki jak ta, a to, co zrobił ten Zombie wywołało na nim odpowiednio duże wrażenie, aby znalazł się niemalże na granicy obłędu. Chyba nie będzie z niego pożytku.
-
Radiotelegrafista
“Tak to właśnie jest, kiedy wyślą niewłaściwego człowieka do niewłaściwego miejsca i o niewłaściwej porze.” Przeklnął Potomkin w myślach i odwrócił się od zmarniałego oficera. Będzie musiał chwilowo przejąć tu stery:
— Kto ma materiały wybuchowe?! Jakiekolwiek!? — Ryknął rozkazująco na tyle głośno, by każdy na tym piętrze mógł go usłyszeć. -
Kuba1001
Niemalże wszyscy podnieśli dłoń, choć to od Ciebie zależy, czy uznasz ich za odpowiednich ludzi i wystarczającym sprzętem, ponieważ tylko dwóch miało granaty‐samoróbki, reszta dysponowała popularnymi w Moskwie i okolicach, uniwersalnych i niezastąpionych w walkach w miejskiej dżungli, koktajlami Mołotowa, idealnymi do podpalania budynków, pojazdów, Zombie i blokowania drogi większym ich hordom.
-
Radiotelegrafista
— Zacznijmy od tego, że Mołotowy to materiał zapalający. — Powiedział karcącym tonem, gdyż uważał pomylenie tych dwóch właściwości za błąd co najmniej dziecinny. Nie miał jednak wiele czasu na surowość: —A skończmy na tym, że trzeba wysadzić klatkę schodową. — Szybko wyjaśnił swój plan.
-
Kuba1001
No i z tym może być problem, bo o ile macie granaty‐samoróbki, to tylko dwa i nawet jeśli po rzucie lub wyciągnięciu zawleczki eksplodują bądź nie eksplodują w dłoni właściciela, czyli wszystko potoczy się tak, jak powinno, to i tak za mało, aby wysadzić klatkę schodową. Zwłaszcza, że nie macie takich rozkazów.
-
Radiotelegrafista
Jednostka wydająca rozkazy jest na granicy obłędu, więc to Potomkin nieoficjalnie miał zamiar przejąć tu władzę. Jeżeli chcą powstrzymać hordę przed włączeniem ich samych w jej szeregi, to muszą zniszczyć wszelkie drogi na piętro.
Spojrzał w dół klatki, chcąc ocenić ile mają czasu. Przestawił także karabin. -
Kuba1001
Zniszczenie wszelkich dróg na to piętro nie tylko odetnie Wam drogę odwrotu, skazując na powolną śmierć z głodu i pragnienia, o ile nikt Was nie ewakuuje lub Zombie nie dokończą dzieła, ale i wszyscy walczący na dole zginą, gdy nie zdołają wycofać się przed naporem żywych trupów.
Ciężko ocenić, ile pozostało czasu, tamci na dole wciąż walczą. Broń przeładowana i gotowa do użytku. -
Radiotelegrafista
Przecież nie miał zamiaru wysadzać się tak, by zostawić towarzyszy z dołu na pastwę losu. Najpierw poczekają, aż żywi dotrą tutaj. Później odetną drogę nieumarłym i będą liczyć na jakąś pomoc z zewnątrz. Zszedł kawałek niżej i ustawił karabin tak, by móc osłaniać wycofujących się do góry towarzyszy.
-
-
-
Kuba1001
Nie byli z tego zbytnio zadowoleni, ale lepszy taki wybór, niż zdanie się na ochotników, co pewnie przeciągałoby się w nieskończoność. Idąc w dół, mijaliście klatki schodowe, z reguły pełne walczących żołnierzy, którzy razili ogniem ze swojej broni Zombie przez okna, acz jedno z takich pomieszczeń zastaliście puste, pokryte krwią, wnętrznościami, rozczłonkowanymi ciałami i oderwanymi kończynami. Krwawe ślady ciągnęły się w dół. Jeden z żołnierzy, który wraz z Tobą obserwował to zajście, nie wytrzymał i padł na kolana, obficie wymiotując.
-
Radiotelegrafista
— Towarzysze, broń macie mieć w gotowości. Pójdziemy pomścić naszych kompanów i zabijemy cokolwiek ich zabiło. — Odwrócił się do żołnierzy, wskazując na krwawe ślady prowadzące w dół: —Chyba, że macie zamiar się wycofać i dać zginłemu wrogowi radość z zwycięstwa nad Czerwonoarmistami. Więc jaka decyzja? — Spojrzał na oddział. I tak, gdy już znaleźli miejsce tej rzezi, musieli choćby się dowiedzieć co rozszarpało braci z armii na kawałki. Teraz przynajmniej nie będą zaskoczeni, bo gdyby nie wiedzieli o “takim” wrogu, nie mogliby się przed nim na czas obronić
-
-
Tak też zrobił, powracając wraz z oddziałem “wypadowym” na ich pozycje, a także po drodze wspierając towarzyszy na innych piętrach.
-
//Czyli że zamiast iść na dół wracasz na swoje pięterko, tak?//
-
// No tak, sam napisałeś, że nie mam potrzebnych na to morale. //
-
//Teraz widzę, że się jebłem, bo napisałem o prowadzeniu ich “na górę”. Chodziło o prowadzenie na dół, wedle planu, także tym razem moja wina.//