Warszawa
-
-
-
-
-
Kuba1001
Zohan:
I tam zastałeś opróżnione półki, acz dzięki wąskiemu snopowi światła sączącego się z latarki zdołałeś dostrzec kilka konserw mięsnych w puszcze, paczkę paluszków rybnych (jeśli ktoś grał w Apokalipsę to pamięta :V) i półtoralitrową butelkę wody mineralnej.
Wiewiur:
‐ To się jeszcze okaże. Ale tak czy inaczej z szefem pogadać musisz.
Kiler:
Na ulicy kręciło się kilka zwykłych Zombie, ale to nic dziwnego. Poza tym nic ciekawego.
Bog:
Szło całkiem nieźle, dopóki znów ktoś nie wszedł do środka.
‐ Wróciłem! ‐ krzyknął Twój niedawny oprawca, a nie spotkany wcześniej strażnik. ‐ I spokojnie, nie mam zamiaru Cię przesłuchiwać ani torturować. -
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
‐ Pewnie doceni Twoją spostrzegawczość.
Kiler:
Wszędzie dostałeś się bez problemu, acz tu kończą się dobre wieści, gdyż właściciele mieszkań zabrali większość przydatnych rzeczy, a bandy szabrowników, które przybyły krótko po nich zajęły się resztą.
Bog:
Odwiązał pasy, którymi przywiązał Twoje nogi i ręce do krzesła. O ile te pierwsze zostawił w spokoju, to dłonie ponownie skuł Ci kajdankami. Chwilę później otworzył drzwi i wypchnął Cię z pomieszczenia.
‐ Urządzimy sobie małą przejażdżkę. Co Ty na to? ‐ spytał i zaczął się śmiać, co sugeruje, że to raczej nie będzie przyjemna wycieczka. -
-
-
-
Kuba1001
Bog:
Przez knebel wyszły Ci tylko ciche jęki i nieartykułowane pomruki. Choć miałaś zasłonięte oczy, to chyba kierowaliście się do wyjścia, gdyż właśnie schodzicie ze schodów na parter centrum handlowego.
Kiler:
Udało się częściowo, bo tylko jeden Szwendacz ruszył w Twoim kierunku.
Wiewiur:
Obaj trafiliście pod duże, dębowe drzwi z mosiężną klamką w kształcie lwa o rozwartej paszczy. Dwaj stojący po obu skrzydłach drzwi wartownicy skinęli głowami Twojemu kompanowi i otworzyli je.
Za drzwi znajdował się bogato umeblowany, wyłożony rzeźbami, dywanami i obrazami korytarz. Bez zbędnych ceregieli mężczyzna ruszył naprzód. -
-
-
-
Kuba1001
Zohan:
Wszystko poszło sprawnie i bez problemów.
Kiler:
Znalazłeś na rogu jakiś spożywczak, inną kwestią jest to, czy znajdziesz tam cokolwiek do zjedzenia. Poza tym zgubiłeś Zombie, który nie zdołał Cię dogonić.
Bog:
We dwójkę opuściliście centrum handlowe, a mężczyzna usadził Cię na pace jakiegoś auta, które to zaraz ruszyło naprzód. -
-
-