Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Pp Spojrzała na niego
Dewey zdejmuje sobie rękę z ust, wtaje z ławki i lekko się poprawiając, odpowiada zawstydzony: -Słyszała to pani, tak?
Spojrzał na typa z miną “Yup, słyszeliśmy to”.
-Em, jakby to powiedzieć. Przepraszam. - mówi, jednocześnie drapiąc się po karku.
Pp -Jasne…
-Ta…-odszedł z Fioletową z tego “miejsca zdarzenia”.
Pp Idzie z nim.
Bill: Przegrywpączkarz.exe. Nigdy nie zbłaznił się bardziej niż teraz, nawet podliczając wszystkie sytuacje z Perłą.
Dewey odchodzi w stronę plaży przy Obsydianowej Świątyni.
-Niektórzy ludzie to są dziwni. -skwitował typka.
Pp -I to bardzo…
-Podobno istnieją “psychopaci”. Są to niby ludzie, którzy oszaleli - całkiem podobnie jak u nas.
Pp -Aha…
-Trochę to niepokojące. Usiadł na pobliskiej wolnej ławeczce.
Pp -Ta…
-Ale…mimo wszystko jesteśmy razem. -wziął ją “pod rękę”.
Pp -Tak
-Tak, tylko…co jak Biała Diament powróci?
Pp -Nie wiem…
-Pewnie będziemy zmuszeni do ucieczki.