Sandy Island Town
- 
Słysząc ten, wydawać by się mogło na pierwszy rzut oka, stek wierutnych bzdur, Alejandra nie tylko ucieszyła się z faktu, że nie poprosiła o dłuższą wersję, ale też tak się zadziwiła, że aż gębę rozdziawiła z tego całego wrażenia. Bądź co bądź, na tym świecie dzieje się wiele pojebanych rzeczy, jednak kosmiczny telewizyjny potentat-pedofil porywający X-manów i robiący z nich dzieci to jednak nieco za dużo jak na granicę jej osobistej toleracji dziwności. 
 Kiedy Logan skończył, jedną ręką złapała infantylną wersję Omega Reda za fraki i podniosła go do góry, zaś drugą złapała się za głowę i rzekła z mieszaniną zdziwienia i zrezygnowania:
 -Dobra, ja się więcej nie dopytuję… Tylko mi powiedz, co teraz zrobić z tym szczylem…
- 
Erine: 
 Tak właściwie… Nie koniecznie jest to początek dnia. Jest równo południe… A najwidoczniej Erine jest jakaś przeklęta w kwestii rodziców, ponieważ zbudziła się jakieś dwie godziny przed czasem żeby spotkać się z rodzicami przed tym jak pojechali do pracy.
 Alejandra:
 W tym przypadku Alejandra może się poszczycić tym, że w rekordowym tempie w jej życiu dzieją się pojebane rzeczy. Najpierw zostaje Ghost Riderem, potem biblijny Adam próbuje wykorzystać jej moc dla własnych celów, a teraz… To. Po prostu kurwa to.
 Wolverine założył ręce, po czym odpowiedział lekko zdegustowany:
 -Mnie się pytasz? To ty tu miałaś mieć podejście dla dzieci. Tak standardowo, to my się napiepszaliśmy, dopóki nie przyszło wsparcie kogoś z nas albo któryś z nas nie padł… Ale… Coś mi nie pozwala rozpłatać tego szmaciarza, kiedy jest dzieckiem.
- 
@Lego-Gayoda Erine 
 Poszła do kuchnii, przechodząc koło rodziców i machając im ręką na powitanie.
- 
-Co się dziwisz? - szybko odparła - Dzieci nie powinno się krzywdzić, nawet, jeśli to inne wersje tych złych. No nic… 
 Po tym słowach spokojnie ułożyła małego Reda na ziemi i przy nim przykucnęła.
 -Mały, już, spokojnie… - zaczęła spokojnym, kojącym tonem - Już nic się nie dzieje, nie ma powodu płakać…
- 
@Kaiserowsky // Miałem na myśli, e rodzice już pojechali do pracy 
 @Woj20000
 -Ta… Nie zapominaj tylko, że może i to jest bachor, ale jednak na mocy to nie szczególnie stracił. - odpowiedział Logan, po czym z obrzydzeniem się odwrócił plecami.
 Natomiast mały Omega Red mocno się chwycił Alejandry tak, że aż ją zabolało i przez łzy wyjąkał:
 -Ja… Ja chcę do domu…
 Można usłyszeć obrzydzenie Logana na podstawie samego jego westchnięcia.
- 
Ajć… Mimo tego wszystkiego, Wolverine ma całkowitą rację. Niby jest dzieckiem, jednak wciąż to złoczyńca, tylko… taki pomniejszy i o prawdopodobnie dziecinnym umyśle, więc Alejandra będzie musiała w kontaktach z nim lawirować między zrozumieniem a sporą dozą ostrożności, by nie zostać z ręką w nocniku. 
 -Świetnie, lepszej metafory nie mogłam znaleźć - skarciła się w duchu za tą przesiąkniętego ironią losu, po czym próbując odkleić dzieciaka jak najlżej od siebie, jednocześnie mówiąc:
 -Spokojnie, zabierzemy cię tam. Tylko uspokój się, bądź grzeczny i, co najważniejsze, słuchaj się mnie i pana Logana, dobrze?
- 
Erine 
 No to idzie do kuchnii zrobić sobie śniadanie, ot co.
- 
Woj: 
 Tylko że największy problem jest wciąż w tym, jak to odkręcić! Zakładając, że w ogóle się to da odkręcić.! W końcu… Demony demonami, piekło piekłem, ale Alejandra nigdy o zmianie czyjegoś wieku nie słyszała tak w praktyce. Należy mieć nadzieję, że skoro Logan coś wie o tym całym… Mojo. Powinien mieć jakieś doświadczenie w takich sprawach, prawda?
 -Dobrze. Dobrze, proszę pani… - odpowiedział, po czym lekko się jej nachylił do ucha i powiedział szeptem - Ale nie chce się słuchać pana Logana… On śmierdzi i chciał mnie skrzywdzić.
 Erine:
 No cóż, płatki, tak jak standardowo?
- 
Dodatkowo nie tylko doświadczenie Logana może być w tym pomocne, ale też innych X-menów, których ten cały Mojo jeszcze nie zmienił w dzieci. Ot, choćby takiego profesora Xaviera, który najpewniej posiada na tyle wiedzy, by coś na to zaradzić. Najpewniej… 
 -No… dobra. Ale tak serio się mnie słuchaj, jasne? - rzuciła zarówno zaskoczonym, jak i stanowczym tonem, gdy powiedział jej o własnych wątach co do Logana na ucho - Tylko tak serio.
- 
… Najpewniej niestety nie znaczy tego samego co “na pewno”. Zwłaszcza, że o ile Logan powiedział, że rzeczywiście taki problem się pojawił w przeszłości, to Alejandra nie ma pojęcia w jaki sposób go zażegnano. Może też się pojawić problem w postaci niektórych X-Manów nie mających szczególnej ochoty, żeby ich długoterminowi adwersarze wrócili do pełnej sprawności. 
 -D-Dobrze, będę się pani słuchaj, zrobię wszystko. - odpowiedział, chowając się przed Wolverinem za Alejandrą. Tymczasem Logan uznał, że to dobra pora na zapalenie cygara.
- 
Jakkolwiek zrozumiała, perspektywa pozostawienia zasługujących na karę złoczyńców w stanie potencjalnie wiecznego (w końcu nie wiadomo, jak to działa) dzieciństwa jest jednak dosyć okrutna i nadzwyczaj niemoralna. Poza tym, mało ma wspólnego ze sprawiedliwością za grzechy, którą oba sama, jako Ghost Rider, wymierza. 
 Jednak tym będzie martwiła się przyszła Alejandra. Teraźniejszą głowę zawraca,perspektywa niańczenia dzieciaka i słuchania się podstarzałego, zgorzkniałego X-mena.
 -Dobra, Logan… Dzieciak będzie się nas, a właściwie to mnie, słuchał. Co teraz?
- 
Tak właściwie, w tym przypadku może się jeszcze okazać, że określenia “niańczenie” będzie można użyć zarówno w kontekście zmienionego w dziecko Omega Red, jak i gburowatego, uwielbiającego wyroby tytoniowe X-Mena. 
 Przed chwilą wspomniany mutant odpowiedział Alejandrze:
 -Dobre pytanie, koleś. Skoro gówniarz słucha się tylko Ciebie, to chyba będziesz zmuszona zostać w moim domu aż przyleci odebrać od nas nasz mały problem. Zadekowałem się w chacie gdzieś w tych okolicach. Huh, najwyżej będę spać na podłodze. - odpowiedział obojętnie, w międzyczasie puszczając dym z cygara.
- 
A przypominając sobie chodzące tu i ówdzie plotki o skłonności tego X-mena do zaglądania do przysłowiowego kieliszka, perspektywa niańczenia dwóch chłopa staje się tym bardziej prawdopodobna. 
 -Brzmi jak plan. - rzuciła, chcąc, aby w głosie pobrzmiewał jej choć cień udawanego zadowolenia - Będę tylko musiała zadzwonić do Johnny’ego i wyjaśnić mu sprawę.
- 
No świetnie. Największym marzeniem Alejandry przecież jest bycie niańką dla nałogowego palacza mutanta pijącego alkohol, będącego weteranem kilku wojen oraz mającego niezniszczalny metal w kościach, a także dla szalonego mutanta-ekstremisty zmienionego w dziecko przez jakiegoś świra. 
 -Jasne. To zadzwoń do Ex Płonącego Łba i się stąd wynosimy. - odpowiedział ponownie obojętnie, choć zażartował.
- 
Jedno jest pewne - na pewno, ale to na pewno, będzie ciekawie. Acz tak w wielce negatywnym znaczeniu. Mimo wszystko, sama Alejandra stara się o tym teraz nie myśle. Zamiast tego zaczęła szukać po kieszeniach kombinezonu swojego telefonu, licząc jednocześnie na to, że w tej całej burzy piaskowej jej się w żaden sposób nie rozwalił. 
- 
Owszem, znalazła swój telefon. O dziwo, po tym całym napierdalaniu się, wciąż działa! Zasięg w tym miejscu nie jest zbyt dobry, ale… Cóż, nie znaczy to, że nie powinna nawet próbować dzwonić do Johnnyego, może akurat się uda nawiązać połączenie? 
- 
Czując lekkie zadowolenie z tego powodu, szybkim ruchem odblokowała go i poszukała numeru swojego mentora w kontaktach, by po chwili zacząć do niego dzwonić. 
- 
Po krótkiej chwili grzebania w kontaktach, znalazła numer do swojego mentora i opiekuna, Johnny’ego Blaze’a. 
- 
Widząc to, szybko zadzwoniła i oczekiwała na usłyszenia w słuchawce głosu Blaze’a, jednocześnie zastanawiając się, jak składnie i z sensem opowiedzieć o obecnej, ocierającej się o granice historii wymyślonej po naćpaniu się czymś, sytuacji, której to się znalazła. 
- 
Um… Biorąc pod uwagę te wszystkie dziwactwa, które sam Johnny razem przeżył z Alejandrą… Chyba najlepiej będzie mu to powiedzieć tak jak jest, bez prób wygładzenia jakichś szczegółów. Od początku do końca. 
 -Tak? O co chodzi, Alejandro? - spytał się wyraźnie zatroskany Blaze.
 


