Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
-Nie chcę.
Kiwnęła głową na zgodę. Poszukała wzrokiem jakiegoś wzniesienia.
W promieniu wzroku Felice takich brak.
-Jak tu płasko…
-Szkoda, że nie mam klejnotu w normalnym miejscu, bo wtedy mogłabym wytworzyć skrzydła jak inne Lapisy.
-A skąd wiesz, że nie możesz Lap?
-Tak mi powiedziano.
-Mi powiedziano, że ludzie będących innej narodowości należy zabić. Pod koniec wojny zrozumiałam, że to była propaganda. Pranie mózgu. Warunkowanie. Chcieli, byk tak myślała. Bym straciła wiarę.
Lapis się głęboko zamyśliła.
A ona się rozgląda po okolicy.
Las, drzewa, kamienie, mech.
Dzisiaj chyba zasiała ziarno zwątpienia.
A jutro kto wie? Może wyrośnie pęd albo całe drzewo?
-A mury rosły, rosły, rosły i pigrzebią stary świat…
-Słucham? - spytała się Lapis wyrwana z zamyślenia.
-Jeden artysta z czasów przyszłych tak śpiewał.
-Ach, rozumiem. A powiesz mi do czego służy taka mała czarna cegiełka z powierzchnią z jednej strony trochę jak lustro?
-Chwila, co? Pokaż mi, o co chodzi.
Lapis wyciągnęła z kieszeni telefon Felice i go jej pokazała.
-To jest telefon. Służy do komunikacji na fale radiowe. I na dalekie odległości. Bezprzewodowo.