Ruiny Sokovii [ZIEMIA]
-
-Otwierasz czy nie? Uwierz mi, bo jak stracę cierpliwość…
-
Ktokolwiek był tam w środku, chyba nie jest już zdolny do komunikacji werbalnej. Nie ma co się już tym patyczkować, trzeba wchodzić i tyle.
-
A teraz spróbowała otworzyć to wejście. Co jak co, ale cackać się nie zamierza.
-
Otworzyła wejście i tyle ją widzieli. Ostatnie co poczuła przed utratą przytomności to uderzenie głową w metalową podłogę oraz wysoką temperaturę na czole.
-
No tak… Jasne, czemu niby nie… Co ją niby podkusiło… Eh… Jak jesteś na wojnie, to wiesz, czego siępodziewać, wszystko drażnić, a tak… Zaraza…
-
Nie miała zbyt wiele czasu na nieprzytomne przemyślenie, które właściwie nie powinny mieć miejsca. Po chwili zaczęła otwierać oczy, choć wciąż jedyne co widzi wokół siebie to ciemność. Warto też dodać, że jej strasznie duszno. Jest super żołnierzem, więc dużo jej to nie zrobi pod względem zdrowia, ale wciąż, bardzo uciążliwe uczucie. Żaden z jej zmysłów nie jest w stanie stwierdzić, czy w tym pomieszczeniu jest ktokolwiek poza nią. Jest umieszczona na krześle oraz czuje, że ma do niego przywiązane ręce i nogi.
-
Hm… Dobra, czyli została jeńcem i prawdopodobnie nastapi przesłuchanie. e środki ostrożności pewnie są typowe dla nich w przypadku, gdy nie wiedzą, kto to. Spróbowała rozepchnąć sznury na ręcę.
-
Sznury nie puszczają ani trochę. Właściwie… Nie można mieć pewności, czy to są w ogóle sznury. To jest cywilizacja kosmitów, dla których atomówki to całkowity przeżytek, Felice równie dobrze może być teraz w jakiejś super realistycznej symulacji. W takiej sytuacji nie można wykluczyć dosłownie niczego.
-
-Dobra dobra, pokazywać się, ale już. Mnie i wam się śpieszy najwyraźniej, wiec po co mamy przedłużać?
-
Jedyne co usłyszała to echo jej głosu, odbijające się wyraźnie od ścian pustego pokoju.
-
Dobra… Spróbowała wstać w tym cholerstwi. Może nie jest to aż tak, jak wygląda.
-
Wszystko niestety wskazuje na to, że sytuacja jest tak zła jak “wygląda”, a w tym przypadku gorsza niż brzmi i czuje. Jej ręce są przywiązane do oparcia krzesła. Jednakże, udało jej się lekko stanąć na własnych nogach. Wciąż jest cała obolała po wcześniejszej walce, a teraz do tego doszedł jeszcze fakt, że dopiero przed chwilą odzyskała przytomność.
-
No nic… To musi jej obecnie wystarczyć. Rzoejrzała się, jak najmocniej wytężając zmysły, by usłyszeć czy zobaczyć cokolwiek.
-
Trudno zobaczyć cokolwiek, kiedy ma się cholerny worek na głowie. Trudno też usłyszeć cokolwiek, kiedy jest się w pokoju najprawdopodobniej zaprojektowanym tak, żeby być dźwiękoszczelnym.
-
No jic… Spróbowała językiem dotknąć worka, by poznać fwkturę, może materiał.
-
Jest to worek płócienny.
-
Hm… Ciekawe. Zwykły worek płócienny. Dobra… Próbuje pójść do przodu, byle dalej.
-
Daleko nie zaszła, ponieważ po chwili “wędrówki” po pokoju uderzyła swoją głową w worku w metalową ścianę.
-
Hm… Dobra… Teraz odwróciła się w prawo i zaczęła iść.
-
Teraz szła tak jakoś 2 sekundy dłużej niż ze środka pokoju do ściany przed sobą, ale jednak, niestety, ponownie stuknęła głową w ścianę.