Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
“Ja jestem twoim kostiumem.”
-To możesz… Się schować?
Red się schowała, zostawiając Gwen w bieliźnie.
No i pięknie… No to… Przez okno do pokoju.
“Pójdziemy kiedyś na lody?”
-Teraz wszystkiw są zamknięte, ale kiedyś… Nie wykluczam, jak znajdę czas.
“Dzięki, Gwen. Możesz już robić co tam chciałaś.”
-Chciałam po prostu poleżeć i pozbierać myśli.
“W porządku. Już Ci nie będę w tym przeszkadzać.”
I przez okno do środka. Rozwalonego, rzecz jasna.
A więc znajduje się już w domu.
I teraz na łóżko. -Nie mogłabyś… No wiesz, mojego normalnego ubrania?
“Och, mogę! Wystarczyło poprosić, Gwen!” - powiedziała, po czym na ciele Gwen natychmiast pojawiło się codzienne ubranie w jakim była wcześniej.
Zaczęła masować swoje skronie. -TY mi lepiej powiedz, jak ty to robisz…
“Mogłabym zadać to samo pytanie odnośnie twojego chodzenia po ścianach.”
-Ale jak ty… Te ubrania…
“To tylko moja biomasa, Gwenny.”
-Chyba mam gorączkę i mam zwidy…
“Jesteś zdrowa. A jeśli nie, to przecież przyspieszam leczenie i już cię wyleczyłam. Nie masz się czym martwić.”
-Symbioza… Związek dwóch organizmów, gdzie każdy daje jorzyści innemu… Chyba będę się musiala przyzwyczaić do współlokatorki…