Verter obudził się na tym miekkim, ciepłym czymś znowu, jak co rano. Jego paszczka, która się rozwarła, wydała cichy pisk i jęk zarazem. Pocmokał jeszcze przez chwilę i rozejrzał się po otoczeniu. Co on to miał…
A, racja… Odyna Wszechojca. Ciekawe, skąd ta nazwa… Teraz do szybów wentylacyjnych i przedostać się tam jak najdłużej po szybach. Nikt nie powinien go nawiedzać… Tylko wcześniej jeszcze do kuchni.
//A kij. Po rodzicu.