Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Kuchnia. Tak Vergisowi przyszło na myśl… Może to wszystko to willa taty?
Niewykluczone, ale dobrze będzie coś zjeść. Założył pierścionek na łapkę i idzie do kuchni.
Kiedy założył pierścionek, został przygnieciony do ziemi, jakby ogromnym pustakiem.
Spróbował się poruszyć. //To raczej nie godność czy coś.
Nie ma mowy. Przygwoździło go chyba na amen. Może tylko ruszać łapkami.
Spróbowal zdjąć ten pierścień.
Udało się. Od razu poczuł ulgę.
Wąchnął pierścień. -A pani co?
Pierścień zabłysnął.
Odsunął się nieznacznie.
Pierścień teraz błyszczy ciągłym, szarawym światłem.
Jeszcze dalej się odsunął. Co się dzieje…
Może zawołać tatę?
-TAAAAAATO!!!
Tata wybiegł jak piorun w kierunku Vergisa. -AAA! CO SIĘ STAŁO?! DLACZEGO UCIEKŁEŚ??
Pokazał pyszczkiem w kierunku pierścienia.
Tata wyjął sztylet i niepewnie nim przesunął pierścień, po czym… Nic się nie stało.
Westchnął z ulgą. -Jak założyłem go na łapkę, nje mogłem się ruszyć. Potem go powąchałem, zaczął się świecić na szaro…
Tata nie odpowiadając, zaczął obmacywać pierścień w dłoniach.
Sam przypatrywał się temu.