Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Nie wiadomo… I to jest najgorsze.
Idzie dalej węsząc powietrze.
W powietrzu czuć… Coś złego.
-Tato… Ja się boję…
-Nie ma się czego bać, wszystko pójdzie zgodnie z planem!
Idzie dalej coś tam prychając i sapiąc.
A tata idzie nie okazując niczego poza radością.
Idzie dalej zatem
Korytarze się robią coraz bardziej kręte…
Postanowił skoczyć na tatę, by się nie zgubić.
Tata trochę się zachwial, ale po chwili odzyskał równowagę i zaczął iść dalej.
I sobie siedzi na ramieniu czy czego się złapał…
Tak dokładniej, złapał karku swojego taty.
No to sobie tak… Wisi…
Trochę się po drodze obija, ale to nic.
No i tak sobie wisi i wisi…
I wisi…
Aż w końcu dotarli pod nie robiacego zbyt dużego wrażenia, zbutwiałe drewniane drzwi.
Wspiął się na ramię taty i się na niego spojrzał.