Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Ciocia się naprawdę wkurzyła.
Naprawdę. -Ratunku…
Tak w sumie, Vergisa ten gaz nie ruszy.
Ale innych ruszy!
A to już prawda!
Wziął pierwszy-lepazy zestaw z szafy i wybiegł, jakby go diabli gonili.
Którymi drzwiami i w którym kierunku?
Drzwiqmi zwykłymi w kierunku piwnicy.
Cholera, ciocia wytworzyła całe tony tego gazu!
Jasna jasna jasna jasna!!!
Kiedy Vergis dotarł, zobaczył jak ciocia cały czas wydycha z siebie coraz więcej trucizny.
Czy jest ubrany?
Jest ubrany.
Wszedł tam i spojrzał się na nią marsowo.
A ona splunęła na niego większą ilością trutki.
Spróbował się uchylić przed tą. -Po co to robisz?
-Jak myślisz, tępa hybrydo?!
-Powiedz mi szczerze.
-ŻEBY WSZYSTKICH POZA MNĄ TU WYTRUĆ!
-I co przez to osiągniesz?