Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Zaczął się o nią ocierać i mruczeć.
-Aww, słodki jesteś, mały. Masz jakieś imię?
-Vergil.
-Ładne imię. A co tutaj robisz, cynamonowa bułeczko?
Jeszcze raz zaczął ją wąchać. Dziwne że się nie zdziwiła.
Pachnie… No, ptakiem pachnie. Tak jak wcześniej.
-Chodziłem.
-Sprawiałeś wrażenie zagubionego.
-A dlaczego pani pachnie ptakiem?
Kobieta się zaśmiała. -Jestem walkirią. Pewnie czujesz moje skrzydła.
-A co to Walkiria?
-Taka ładna, skrzydlata pani, jak ja.
Położył łapkę na jej twarzy.
A ona ją zabrała. -Ale tak mi nie rób.-zaprotestowała.
-Dlaczego?
-Ponieważ to dla mnie nieprzyjemne. Zrozumiano?
-Dobrze… - Powiedział spuszczając główkę w dół.
Walkiria cmoknęła Vergila w pyszczek. -Aww, smutna, słodka bułeczka.
Spojrzał się na nią spod spuszczonego łepka.
Kobieta jest raczej wesoła.