Nowy Asgard
-
-
-
Historyjka
Peach
Cholera. Musiał znaleźć swoją siostrzyczkę i jej pomóc, ale nie miał pojęcia w jaki sposób to zrobić! Nawet tego gościa znaleźć nie umiał, a szukał go długą chwilę, nie znajdzie przecież Mirabell na czas ;^;
Sigyn
Hm… Warto znaleźć przyczynę. O ile to ma swoją przyczynę, bo może po prostu dostaje paranoi. Jeśli nie widziała niczego podejrzanego tu, wyjrzała przez okno.
-
Andrzej_Duda
Czarna:
-Nie ruszamy się stąd!
// Wewnętrznym? Czym wewnętrznym? //
Vergis:
Perła jak leżała w formie klejnotu tak wciąż leży.
Peach:
Ale musi to zrobić! Przecież nigdy by sobie nie wybaczył, gdyby jego siostrzyczce coś się stało ;^;
Za wszelką cenę trzeba ją odnaleźć!
Sigyn:
Za oknem… Też nie widać nic podejrzanego. Choć nie da się zaprzeczyć, że panuje jakaś… Ponura atmosfera. Jest mgła, a do tego wszyscy wyglądają na skulonych i przestraszonych. -
korobov
Vergis
Spróbował sie skupić i przeniesć ja do siebie siłą woli. Potem w pysk i chodu zawiqdomić kogos kompetentnego bardziej.
Czarna
-Słuchaj, wiem, że sie boisz… Ale niestety zostało mi podarowane brzemię naprawiacza tej zakichanej rzeczywistości… Zaprowadzę Cię i zostawię pod opieka kogos bardziej kompetentnego i utalentowanego pod względem ucieczek. Rozumiesz? Jeśli cos Ci się stanie, to mnie twoja mama własnoręcznie roztrzaska.
//Okiem. -
-
-
-
-
-
Andrzej_Duda
Vergis:
Perła nie drgnęła ani milimetra.
Czarna:
Trudno powiedzieć, co to jest. Nic nie widać. Ale bardziej takie jakby ktoś ci nałożył szmate na głowę niż jakby się urodziło ślepym.
Alexa zaczęła lekko płakać, ale jednocześnie kiwa głową na zgodę.
Peach:
Jeśli to się stało w budynku, to na pewno ktoś ją znajdzie… Trzeba szukać na zewnątrz!
Sigyn:
Z tego co widać, coś jest na rzeczy. Jak to sama stwierdziła, coś wisi w powietrzu. Tylko co? Jeszcze przed chwilą wszystko było normalne… -
-
-
Vergis:
Nie udało mu się po raz kolejny. Najwidoczniej ze wszystkiego co mógł mieć, kontrolą przedmiotów za pomocą siły woli to Vergis obdarzony nie jest.
Czarna:
-Do… Dobrze ciociu… Ale co jeśli nie zdążysz krzyknąć, jeśli nas na przykład zaskoczą?! - odpowiedziała mocno spanikowana tym wszystkim. Nie ma co się dziwić, to przecież jest jeszcze tylko dziecko i nie można jej obarczać wszystkimi problemami tego świata.
Peach:
To… To wszystko jest tutaj podejrzane! To jest na pewno sad… Ale… Wszystko tu jest takie… Martwe! Liście pożółkły, jabłko zgniły doszczętnie i upadły na ziemię, tocząc dookoła siebie wyjątkowo paskudny odor… Nawet ptaki przestały śpiewać! Do tego nad tym wszystkim dosłownie zataczają się czarne chmury… W przenośni również.
Sigyn:
Źródła handry tak łatwo nie da się znaleźć… Ale dopiero po wyjściu na zewnątrz Sigyn zobaczyła w jaki beznadziejnym stanie są wszyscy mieszkańcy Nowego Asgardu. Mają wory pod oczami, czerwone spojówki… A na dodatek tego wszystkiego są przestraszeni siebie nawzajem i nawet mimo tego tłoku ma ulicach, skuleni starają się siebie unikać za wszelką cenę, nie nawiązują nawet kontaktu wzrokowego. Warto dodać, że pogoda jest taka, jakby zaraz miała się rozpętać burza, jakiej ta planeta nie widziała. -
Vergis
Poobserwował otoczenie. Jeśli nikogo by nie było w zasięgu, to szybciutko by podbiegł i zabrał perłę w zęby, po czym udał się w bezpieczne miejsce. Jesli nie, to postaralby się nieco okrążyć jegomościa.
Czarna
Pogłaskała Alexa lo głowie.
-Alex, rozumiem twój strach. Sama też taka byłam, możesz mi uwierzyć. Jednak jeśli zostanę poofnięta, to znaczy to samo. Masz za mną sie nie oglądać. Tylko biec. -
Vergis:
Niestety, nie było okoliczności co dot tego, żeby przechwycić Perłę. Trudno byłoby też spróbować okrążyć intruzów, ponieważ teraz tak właściwie tajemniczy uzbrojony osobnik oraz jego “cień” rozdzielili się i chodzą dookoła sadu oddzielnie.
Czarna:
Alexa natomiast tylko kiwa głową na zgodę, starając się o to, żeby nie wybuchnąć łzami, pogarszając sytuację dla ich obojga. -
Vergis
Spróbował wycofać się do wejścia. Może tam będzie jakaś możliwość, by kogoś zawolać.
Czarna
Spojrzala sie na Alexa smutnym wsrokiem. Przez kilka sekund myślała, ale w końcu jej przyszło
-Albo wiesz co… Właź mi do klejnotu. -
Vergis:
Lepiej, żeby się śpieszył, ponieważ wygląda na to, że jest to jedyne wyjście na uratowanie się.
Czarna:
Alexa się zarumieniła, co w połączeniu z niedoszłym płaczem sprawia, że wygląda naprawdę godnie politowania.
-Zł-Słucham? - spytała się niepewnie. -
Czarna
-No do klejnotu wejdź. Na miejscu dostaniesz przyrząd do oddychania z systemem odzyskiwania tlenu z wydychanego powietrza. Tam będziesz bezpieczny.
Vergis
I tak też eobił powoli i ostrożnie, by nie zostać wychwycony. -
Czarna:
Alexa się spojrzała na nią jak na skończoną wariatkę. Właściwie, każdy nieobeznany w temacie rzucił by jej w takiej sytuacji ten rodzaj spojrzenia.
Vergis:
Całe szczęście, że nie zabrnęli daleko w ten cały sad. Vergis po chwili skradania się, znalazł się ponownie przy drzwiach do swojego domu.