Nowy Asgard
-
Czarna:
Kiedy dotarła z tym kłębkiem smutku na miejsce, poczuła intensywny zapach smoka oraz pootwierane wszystko co ma drzwi lub dźwiczki.
Vergis:
Po chwili znalazł się już przed drzwiami. Tym razem nie świecą jak wcześniej. Wygląda na to, że można wchodzić. -
Vergis
Zatem popchnął drzwi tam. Chyba ciocia nie będzie miała dobrego humoru.
Czarna
Westchnęła tylko. Przez cwilę w jej głowie przebiegł chochlik, by nazwać Lokiego Loczusiem albo loczkiem, ale natychmiast został wywalony, nawet coś wypadło z jej ucha.
-Loki, wiem, że tu jesteś. I tak, też czuję ten zapach. -
Vergis:
Ciocia wygląda na sfochowaną.
Od razu powiedziała zirytowana:
-Wreszcie jesteś! Już myślałem, że nie przyjdziesz! Oświecisz mnie co wy tam robicie na górze?
Czarna:
Z tego co widać, a raczej w tym przypadku nie widać, w pokoju nie ma ani Lokiego, ani Loczka, ani Loczusia. -
Czarna
Westchnąwszy udała się w kierunku szafy z ukrytym pokojem, by ją odsunąć. Pewnie tam jest.
Vergis
Kichnął lekko zirytowany albo dlatego, że coś mu wpadło do nozdrza. W każdym razie.
-A bo ja wiem? Jakiś niebieski w fioletowo-zielonym nagle się pojawił w dziwnym urządzeniu, potem poszedł jakiś cień i wszystko więdnie. -
Czarna:
Nie ma go. No po prostu go w tym pokoju nie ma. Gdzie jest? Nie wiadomo. Ale tutaj na pewno go nie ma w żadnej postaci.
Vergis:
Hela lekko uniosła brew, po czym się spojrzała na swojego siostrzeńca i spytała zainteresowana:
-… Powiedz mi o tym coś więcej. -
Czara
Spróbowała położyć swojego siostrzeńa na łóżko w pokoju głównym. Ma pewien plan.
Vergis
Usiadł jak pies i wzniósł oczy do góry.
-Znaczy… Było takie urządzenie… Dziwne, jakby talerz z różnymi świecącymi… Wielkości moich… Nie wiem, dwóch łap? I nagle była eksplozja, mnie odrzuciła, perła zrobiła się kamykiem… A on wyszedł… I poszedł jakiś cień, wszystko z zielonego zrobiło się szare, brunatne, brudne… -
Czarna
Nie było z tym większych trudności. Zwłaszcza, jeśli się weźmie pod uwagę, że opieranie się to ostatnie, do czego byłby skłonny jej siostrzeniec w obecnym stanie.
Vergis
Hela przymrużyła oboje oczu, po czym odpowiedziała znudzona:
-Nie żyję przez chwilę i wszystko idzie się pierdolić. Teraz już masz powody, żeby mnie w końcu rozkuć z tego złomu? -
Vergis
PRzechylił łeb na jedną stronę i spróbował sprawdzić, gdzie jest jakiś zamek czy coś.
Czarna
Wyciągnęła z głowy Czarny kwarc (nie Jotunski) i dmuchnęła na niego, po czym położyła go na podłodze. Od razo rozkazała swoim mniejszym sobą, by szykowały broń. -
Vergis:
Nie ma żadnego. Wygląda jakby te łańcuchy po prostu były wykute na jej ciele.
Czarna:
Reakcji nie widać jak na razie żadnej. Oby tylko po… Jakimś czasie od wiadomego spotkania… Nie okazało się, że całkiem straciła zdolność tworzenia syntetycznego życia. -
Czarna
Usiadla przy swoim siostrzeńcu i patrzy. Chyba żę sama traci moc i staje się zwykłym kamieniem.
Vergis
Spróbował przeciać choć jeden łańcuch. -
Czarna:
Nie widać żadnych zmian na czarnym kwarcu. O ile Czarna Diament nie staje się zwykłym kamieniem, to zwykły kamień przed nią również nie staje się szczególnie niezwykły.
Vergis:
Ani nie ma czym przeciąć łańcucha, ani nie wydaje się to możliwe. -
Vergis
No to… Kwas na łańcuch.
CZarna
Polożyła siępo prstu. Nie czuje siędobrze… Po co ckolwiek robiła… Nikt jej nie potrzebuje w tych czasach, zawioła wszystkich i wszystko. Nie ma mocy ani nic. -
Vergis:
Kwas spłynął po łańcuchu jakby to była woda, nie smoczy kwas. Nie widać ani jednej rysy, ani jednego malutkiego skraweczka rdzy.
Czarna:
Ale jednak… Z jakiegoś powodu, Jeden Nad Wszystkimi ją zostawił przy życiu. Z jakiegoś powodu uznał, że nie może ona jeszcze umrzeć. Mógł ją zabić mniej niż jedną myślą, a jednak pozwolił jej żyć. I tego nie można zignorować. -
Vergis
A teraz spróbował to rozciągnąć czy coś.
Czarna
A mimo to… Czuje, jak moc ulatuje, jak staje się coraz słabsza. a znikąd pomocy. Nie ma łączności magicznje, komunikatora diamentów nie ma, nie ożywi nikogo… -
Vergis:
Skutków zero. Łańcuchy są tak błyszczące i twarde jak nowe. Jak widać, konwencjonalne metody zniszczenia, znane Vergisowi, w tym przypadku nie dają ani najmniejszego skutku…
-Urgh, twój ojciec nie powiedział Ci hasła do rozkucia?! - spytała się widocznie już zirytowana Hela, próbując się wyszarpać z tych przeklętych trzykroć łańcuchów.
Czarna:
Śmiertelnicy mogli sobie do tej pory radzić bez tego. Jeśli nie potrafi sobie poradzić bez swoich mocy to najwidoczniej na nie nie zasługiwała. Musi sobie radzić sama. -
Czarna
Tylko inni widząc ją użyją najcięższych dział, by ją tylko powstrzymać. Inni mają więcrj szczęścia.
“Sorrow… Jesteś?”
Vergis
-Tak się składa, że nie… Zaraz… Łańcuchów nie da się rozerwać… A gdyby je wyrwać ze ściany? -
Czarna:
To już jest jej wina, że tak prezentowała się wszechświatowi, że tak ją teraz postrzegają.
“Jestem… Już myślałem, że się do mnie nigdy nie odezwiesz. Samotnie mi się zrobiło i poczułem się niepotrzebną istotą, którą może zastąpić każdy inny symbiont. Myślałem też, że się do mnie nie odzywasz, bo uznałaś mnie za bezużytecznego.”
Vergis:
-Oczekujesz ode mnie chodzenia z grubymi łańcuchami na nogach i rękach, mającymi kilkanaście metrów długości? -
Vergis
-A widzisz jakieś inne wyjście?
Czarna
“O bezużyteczności mogę ja mówić. Czuję sięz jakby ktoś wysysał ze mnie energię. Jakby pasożyt Galaktusa postanowił się do mnie przyssać. I będę potrzebowała pomocy.” -
Vergis:
-Powiedz mi, ja mam uwolnić Ciebie, czy Ty mnie? To ty masz znaleźć wyjście, nie ja. Ugh, masz szczęście, że jesteś dzieckiem, to jedyne co Cię usprawiedliwia. - odpowiedziała pasywno agresywnym tonem głosu, spoglądając gniewnie na swojego bratanka.
Czarna:
“Och… Ok. Dziękuję. W czym Ci mogę pomóc, przyjaciółko? I uwierz mi, w porównaniu ze mną jesteś najbardziej użyteczną istotą wszechświata.” -
Czarna
“Chodzi o poruszanie się. I upewnij się, czy na zbroi nie pozostało ani trochę zarodników. Tak na wszelki.”
Vergis
Położył gniewnie uszy.
-Przepraszam, że próbuję Ci jakoś pomóc, wiesz? Nie jestem Freją ani Odynem, jestem mną i niewiele wiem o świecie.