Nowy Asgard
- 
Vergis 
 PRzechylił łeb na jedną stronę i spróbował sprawdzić, gdzie jest jakiś zamek czy coś.
 Czarna
 Wyciągnęła z głowy Czarny kwarc (nie Jotunski) i dmuchnęła na niego, po czym położyła go na podłodze. Od razo rozkazała swoim mniejszym sobą, by szykowały broń.
- 
Vergis: 
 Nie ma żadnego. Wygląda jakby te łańcuchy po prostu były wykute na jej ciele.
 Czarna:
 Reakcji nie widać jak na razie żadnej. Oby tylko po… Jakimś czasie od wiadomego spotkania… Nie okazało się, że całkiem straciła zdolność tworzenia syntetycznego życia.
- 
Czarna 
 Usiadla przy swoim siostrzeńcu i patrzy. Chyba żę sama traci moc i staje się zwykłym kamieniem.
 Vergis
 Spróbował przeciać choć jeden łańcuch.
- 
Czarna: 
 Nie widać żadnych zmian na czarnym kwarcu. O ile Czarna Diament nie staje się zwykłym kamieniem, to zwykły kamień przed nią również nie staje się szczególnie niezwykły.
 Vergis:
 Ani nie ma czym przeciąć łańcucha, ani nie wydaje się to możliwe.
- 
Vergis 
 No to… Kwas na łańcuch.
 CZarna
 Polożyła siępo prstu. Nie czuje siędobrze… Po co ckolwiek robiła… Nikt jej nie potrzebuje w tych czasach, zawioła wszystkich i wszystko. Nie ma mocy ani nic.
- 
Vergis: 
 Kwas spłynął po łańcuchu jakby to była woda, nie smoczy kwas. Nie widać ani jednej rysy, ani jednego malutkiego skraweczka rdzy.
 Czarna:
 Ale jednak… Z jakiegoś powodu, Jeden Nad Wszystkimi ją zostawił przy życiu. Z jakiegoś powodu uznał, że nie może ona jeszcze umrzeć. Mógł ją zabić mniej niż jedną myślą, a jednak pozwolił jej żyć. I tego nie można zignorować.
- 
Vergis 
 A teraz spróbował to rozciągnąć czy coś.
 Czarna
 A mimo to… Czuje, jak moc ulatuje, jak staje się coraz słabsza. a znikąd pomocy. Nie ma łączności magicznje, komunikatora diamentów nie ma, nie ożywi nikogo…
- 
Vergis: 
 Skutków zero. Łańcuchy są tak błyszczące i twarde jak nowe. Jak widać, konwencjonalne metody zniszczenia, znane Vergisowi, w tym przypadku nie dają ani najmniejszego skutku…
 -Urgh, twój ojciec nie powiedział Ci hasła do rozkucia?! - spytała się widocznie już zirytowana Hela, próbując się wyszarpać z tych przeklętych trzykroć łańcuchów.
 Czarna:
 Śmiertelnicy mogli sobie do tej pory radzić bez tego. Jeśli nie potrafi sobie poradzić bez swoich mocy to najwidoczniej na nie nie zasługiwała. Musi sobie radzić sama.
- 
Czarna 
 Tylko inni widząc ją użyją najcięższych dział, by ją tylko powstrzymać. Inni mają więcrj szczęścia.
 “Sorrow… Jesteś?”
 Vergis
 -Tak się składa, że nie… Zaraz… Łańcuchów nie da się rozerwać… A gdyby je wyrwać ze ściany?
- 
Czarna: 
 To już jest jej wina, że tak prezentowała się wszechświatowi, że tak ją teraz postrzegają.
 “Jestem… Już myślałem, że się do mnie nigdy nie odezwiesz. Samotnie mi się zrobiło i poczułem się niepotrzebną istotą, którą może zastąpić każdy inny symbiont. Myślałem też, że się do mnie nie odzywasz, bo uznałaś mnie za bezużytecznego.”
 Vergis:
 -Oczekujesz ode mnie chodzenia z grubymi łańcuchami na nogach i rękach, mającymi kilkanaście metrów długości?
- 
Vergis 
 -A widzisz jakieś inne wyjście?
 Czarna
 “O bezużyteczności mogę ja mówić. Czuję sięz jakby ktoś wysysał ze mnie energię. Jakby pasożyt Galaktusa postanowił się do mnie przyssać. I będę potrzebowała pomocy.”
- 
Vergis: 
 -Powiedz mi, ja mam uwolnić Ciebie, czy Ty mnie? To ty masz znaleźć wyjście, nie ja. Ugh, masz szczęście, że jesteś dzieckiem, to jedyne co Cię usprawiedliwia. - odpowiedziała pasywno agresywnym tonem głosu, spoglądając gniewnie na swojego bratanka.
 Czarna:
 “Och… Ok. Dziękuję. W czym Ci mogę pomóc, przyjaciółko? I uwierz mi, w porównaniu ze mną jesteś najbardziej użyteczną istotą wszechświata.”
- 
Czarna 
 “Chodzi o poruszanie się. I upewnij się, czy na zbroi nie pozostało ani trochę zarodników. Tak na wszelki.”
 Vergis
 Położył gniewnie uszy.
 -Przepraszam, że próbuję Ci jakoś pomóc, wiesz? Nie jestem Freją ani Odynem, jestem mną i niewiele wiem o świecie.
- 
Czarna: 
 “Której zbroi, przyjaciółko? Przepraszam, że pytam. Po prostu… Jestem taki beznadziejny, że nie mogę się nawet domyślić takich prostych rzeczy. Proszę, sprecyzuj o którą zbroję chodzi.”
 Vergis:
 Hela westchnęła, po czym odezwała się, tym razem już łagodniej, choć wciąż z dość słyszalnym nerwem w głosie.
 -Ech… Po prostu, wszystko mnie denerwuje. Wiem, że nie powinnam się na tobie wyładowywać, ale cholera jasna, ja już dłużej nie mogę wytrzymać!
- 
Vergis 
 Pomyślał przez chwilę.
 -Hm… Zaklęcie… Pewnie je zakładał tata… Ciociu, znasz lepiej tatę. Jakie hasło mógłby dać, by zabezpieczyć kogoś takiego jak ty?
 Czarna
 “Taka cza… Nie, wszystkie są czarne. Taka najnowsza z lekko świecącym się okręgiem na wysokości mostka.”
- 
Vergis: 
 -Nie wiem. Naprawdę, nie wiem. Ostatni raz jak go widziałam na przyjaznych warunkach był zanim Thor skończył 14 Asgardzkich lat. Już chyba ty lepiej wiesz co on lubi. - odpowiedziała niepewnie
 Czarna:
 “W porządku… Daj mi chwilę, ok?”
- 
Czarna 
 “Wyjścia wielkiego nie mam”
 Vergis
 -Hmmm… Żólta Diament, Thor, Vergis, Mój syn, Hel, Siostra, Siorka, Mama… A, Biała Diament.
- 
Czarna: 
 “Dziękuję za zrozumienie. Chwila. Mmmm… Taka czarna ze złotymi wstawkami i pod względem designu podobna do tych pana Starka, moja przyjaciółko?”
 Vergis:
 Żadne z tych haseł nie zadziałało… Poza ostatnim. Przy wypowiedzeniu ostatniego hasła jakie przyszło do głowy Vergisa, łańcuchy jakby magicznie zostały rozkute z Heli, która po tym od razu upadła na podłogę i zaczęła sobie rozcierać nadgarstki
 -…Dziękuję baardzo… - odpowiedziała dosłownie uniżona, bo leżąca u łapek Vergisa.
- 
Czarna 
 “Zgadłeś. I jak z nią?”
 Vergis
 Nic nie powiedział, tylko nieco znieżył łeb i liznął ją porządnie po twarzy.
- 
Czarna: 
 “Przykro mi to powiedzieć, ale twoje mniejsze wersje, moja przyjaciółko, zostawiły z niej tylko rękawice i napierśnik. Przykro mi.”
 Vergis:
 Lekko zachichotała, po czym zaczęła się powoli podnosić z podłogi.
 -Nie wierzę, że moją jedyną zaufaną osobą po tych wszystkich latach został mój bratanek, którego matką jest mój brat.
 

