Nowy Asgard
-
Vergis
No to… Kwas na łańcuch.
CZarna
Polożyła siępo prstu. Nie czuje siędobrze… Po co ckolwiek robiła… Nikt jej nie potrzebuje w tych czasach, zawioła wszystkich i wszystko. Nie ma mocy ani nic. -
Vergis:
Kwas spłynął po łańcuchu jakby to była woda, nie smoczy kwas. Nie widać ani jednej rysy, ani jednego malutkiego skraweczka rdzy.
Czarna:
Ale jednak… Z jakiegoś powodu, Jeden Nad Wszystkimi ją zostawił przy życiu. Z jakiegoś powodu uznał, że nie może ona jeszcze umrzeć. Mógł ją zabić mniej niż jedną myślą, a jednak pozwolił jej żyć. I tego nie można zignorować. -
Vergis
A teraz spróbował to rozciągnąć czy coś.
Czarna
A mimo to… Czuje, jak moc ulatuje, jak staje się coraz słabsza. a znikąd pomocy. Nie ma łączności magicznje, komunikatora diamentów nie ma, nie ożywi nikogo… -
Vergis:
Skutków zero. Łańcuchy są tak błyszczące i twarde jak nowe. Jak widać, konwencjonalne metody zniszczenia, znane Vergisowi, w tym przypadku nie dają ani najmniejszego skutku…
-Urgh, twój ojciec nie powiedział Ci hasła do rozkucia?! - spytała się widocznie już zirytowana Hela, próbując się wyszarpać z tych przeklętych trzykroć łańcuchów.
Czarna:
Śmiertelnicy mogli sobie do tej pory radzić bez tego. Jeśli nie potrafi sobie poradzić bez swoich mocy to najwidoczniej na nie nie zasługiwała. Musi sobie radzić sama. -
Czarna
Tylko inni widząc ją użyją najcięższych dział, by ją tylko powstrzymać. Inni mają więcrj szczęścia.
“Sorrow… Jesteś?”
Vergis
-Tak się składa, że nie… Zaraz… Łańcuchów nie da się rozerwać… A gdyby je wyrwać ze ściany? -
Czarna:
To już jest jej wina, że tak prezentowała się wszechświatowi, że tak ją teraz postrzegają.
“Jestem… Już myślałem, że się do mnie nigdy nie odezwiesz. Samotnie mi się zrobiło i poczułem się niepotrzebną istotą, którą może zastąpić każdy inny symbiont. Myślałem też, że się do mnie nie odzywasz, bo uznałaś mnie za bezużytecznego.”
Vergis:
-Oczekujesz ode mnie chodzenia z grubymi łańcuchami na nogach i rękach, mającymi kilkanaście metrów długości? -
Vergis
-A widzisz jakieś inne wyjście?
Czarna
“O bezużyteczności mogę ja mówić. Czuję sięz jakby ktoś wysysał ze mnie energię. Jakby pasożyt Galaktusa postanowił się do mnie przyssać. I będę potrzebowała pomocy.” -
Vergis:
-Powiedz mi, ja mam uwolnić Ciebie, czy Ty mnie? To ty masz znaleźć wyjście, nie ja. Ugh, masz szczęście, że jesteś dzieckiem, to jedyne co Cię usprawiedliwia. - odpowiedziała pasywno agresywnym tonem głosu, spoglądając gniewnie na swojego bratanka.
Czarna:
“Och… Ok. Dziękuję. W czym Ci mogę pomóc, przyjaciółko? I uwierz mi, w porównaniu ze mną jesteś najbardziej użyteczną istotą wszechświata.” -
Czarna
“Chodzi o poruszanie się. I upewnij się, czy na zbroi nie pozostało ani trochę zarodników. Tak na wszelki.”
Vergis
Położył gniewnie uszy.
-Przepraszam, że próbuję Ci jakoś pomóc, wiesz? Nie jestem Freją ani Odynem, jestem mną i niewiele wiem o świecie. -
Czarna:
“Której zbroi, przyjaciółko? Przepraszam, że pytam. Po prostu… Jestem taki beznadziejny, że nie mogę się nawet domyślić takich prostych rzeczy. Proszę, sprecyzuj o którą zbroję chodzi.”
Vergis:
Hela westchnęła, po czym odezwała się, tym razem już łagodniej, choć wciąż z dość słyszalnym nerwem w głosie.
-Ech… Po prostu, wszystko mnie denerwuje. Wiem, że nie powinnam się na tobie wyładowywać, ale cholera jasna, ja już dłużej nie mogę wytrzymać! -
Vergis
Pomyślał przez chwilę.
-Hm… Zaklęcie… Pewnie je zakładał tata… Ciociu, znasz lepiej tatę. Jakie hasło mógłby dać, by zabezpieczyć kogoś takiego jak ty?
Czarna
“Taka cza… Nie, wszystkie są czarne. Taka najnowsza z lekko świecącym się okręgiem na wysokości mostka.” -
Vergis:
-Nie wiem. Naprawdę, nie wiem. Ostatni raz jak go widziałam na przyjaznych warunkach był zanim Thor skończył 14 Asgardzkich lat. Już chyba ty lepiej wiesz co on lubi. - odpowiedziała niepewnie
Czarna:
“W porządku… Daj mi chwilę, ok?” -
Czarna
“Wyjścia wielkiego nie mam”
Vergis
-Hmmm… Żólta Diament, Thor, Vergis, Mój syn, Hel, Siostra, Siorka, Mama… A, Biała Diament. -
Czarna:
“Dziękuję za zrozumienie. Chwila. Mmmm… Taka czarna ze złotymi wstawkami i pod względem designu podobna do tych pana Starka, moja przyjaciółko?”
Vergis:
Żadne z tych haseł nie zadziałało… Poza ostatnim. Przy wypowiedzeniu ostatniego hasła jakie przyszło do głowy Vergisa, łańcuchy jakby magicznie zostały rozkute z Heli, która po tym od razu upadła na podłogę i zaczęła sobie rozcierać nadgarstki
-…Dziękuję baardzo… - odpowiedziała dosłownie uniżona, bo leżąca u łapek Vergisa. -
Czarna
“Zgadłeś. I jak z nią?”
Vergis
Nic nie powiedział, tylko nieco znieżył łeb i liznął ją porządnie po twarzy. -
Czarna:
“Przykro mi to powiedzieć, ale twoje mniejsze wersje, moja przyjaciółko, zostawiły z niej tylko rękawice i napierśnik. Przykro mi.”
Vergis:
Lekko zachichotała, po czym zaczęła się powoli podnosić z podłogi.
-Nie wierzę, że moją jedyną zaufaną osobą po tych wszystkich latach został mój bratanek, którego matką jest mój brat. -
Vergis
-Sam nie wiem, jakiej jestem płci właściwie. - po czym spróbowqł jej jakoś pomóc.
Czarna
“… Powiedziałabym coś, ale to zwykle przynosi dokładnie to, czego się nie chciało. Eh… Ta, tracę ponownie nad sobą kontrolę.” -
Vergis:
-Masz to po ojcu. - powiedziała, po czym lekko się nim wsparła i powoli zaczęła wstawać - Dasz mi coś do podpierania się? - zadała pytanie.
Czarna:
“Ech, przepraszam. Mogłem po prostu powiedzieć, że nie znalazłem zbroi i Cię nie dołować. Przepraszam.” -
Vergis
-A, tak, przepraszam. - po czym zmienił się w swoją zeykłą humanoidalną formę.
-Na razie tak może być?
Czarna
“Potrzebowałam potwierdzenia swoich odczuci. I to tyle.” -
Vergis:
-… Tak, może być. Tylko uważaj, żeby mnie nie upuścić. Prowadź. - odpowiedziała stanowczo, po czym zaczęła się trzymać ręki Vergisa. Jak się okazało, jest dość… Cięższa, niż mógłby się spodziewać. Ale jakoś powinien dać sobie z tym radę.
Czarna:
“To… Będziemy tu tak siedzieć aż wszyscy umrą i będziemy mieli w końcu spokój?”