Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
//Smok. A dokładnie pół smok, pół lodowy gigant.
-Szareńka, gdzie jesteś?~
Kor: Trzeba przyznać, Vergis ma ciało. Killer: Usłyszał za sobą chichot.
Ale tego nie widzi, bo sobie śpi.
Odwrócił się.
Kor: A to oznacza, kiedy się zbudzi, to dozna pewnego… Szoku. Killer: Nikogo tam nie ma.
-Wiem, że tu jesteś…znalezienie cię to kwestia czasu…-rozejrzał się za górnymi partiami drzew drugi raz.
Ale na razie sobie śpi przeciągając się i ziewająv od czasu do czasu.
Killer: Szarego Diamenciku nie widać na horyzoncie ani nigdzie. Kor: A Różowa mu w tym wtóruje…
Spróbował usłyszeć jakiekolwiek od niej hałasy.
Więc sobie śpią… //Biała by chyba zawału dostała, jakby to zobacxyła.
Killer: Nie słychać niczego, czego źródłem mogłaby być Szara Diament. Kor: // Tak. // Vergis zaczął się powoli budzić.
-Okej mała, wygrałaś…poddaję się.
Zaczął poeolo, sennie otwierwć ocxy.
Killer: Poczuł na swoim karku przytulenie. Kor: Widzi przed sobą śpiącą Różową.
Na rszie leży, nie chce jej budzić.
-Skubana…dobra jesteś. Teraz moja kolej, nie?
Kor: Vergis czuje się… Dłuższy. Killer: -Tak tato, teraz ty.
-To licz. Bez podglądania~ -i zmienił się w wróbelka, po czym poleciał w dalsze partie sadu.
To dziwne… Ale na razie nie zaprząta sobie tym głowy.